Niepozorny, kserowany żółty plakat wiszący na wydziale MIMUW. "Chodzimy po górach i jest fajnie" - może nie szczyt marketingu, ale wystarczyło. I tak, w jeden z pierwszych weekendów po przyjeździe do Warszawy na studia, pojechałem z SKG w góry. Jak widać, posmakowało i na tym jednym weekendzie się nie skończyło.

W góry wyjeżdżam odkąd pamiętam - co prawda moim rodzinnym miastem jest Szczecin, ale dziadków mam m.in. w Bielsku-Białej, więc każda wizyta u nich miała mniejszy lub większy aspekt turystyczny. Tak naprawdę jednak polubiłem to dopiero w liceum, kiedy po raz pierwszy wybrałem się w góry z grupą znajomych. Spodobało się na tyle, że wyjeżdżając na studia wziąłem ze sobą cały sprzęt turystyczny, żeby "być gotowym na ewentualną inicjatywę". No i tydzień później na drodze stanął mi żółty plakat.

W górach uwielbiam to, że zmuszają do cieszenia się małymi rzeczami. I pozwalają lepiej poznać ludzi - w przytłaczającej większości takich, których naprawdę warto poznać. I dają możliwość działania z pasji i dla pasji, co zawsze powoduje pozytywne emocje.

No i inspirują do podróży, które na oścież otwierają okno na świat, miejscowych ludzi, ich życzliwość i ich potrzeby. I nową wiedzę - bo przy jakiej innej okazji mógłym się dowiedzieć jak przyrządzić pewną endemiczną bajkalską rybę?

Od razu po przyjściu do SKG poszedłem na kurs przewodnicki. Chodzenie po krzalu, spanie zimą w namiocie i jedzenie z wiadra na ognisku opłaciło się; udało mi się go nawet ukończyć i zdobyć upragniony czerwony polarek. Apetyt rośnie w miarę jedzenia (choć może niekoniecznie z owego wiadra) - przez kolejne dwa lata byłem w kierownictwie kursu, później w zarządzie, by w końcu dosłużyć się stanowiska prezesa klubu. Efekt? Dzisiaj wspomnień ze studiów, które przez te parę lat się nagromadziły, nie jestem w stanie odseparować od "działalności górskiej". Jakoś jest to dla mnie równoznaczne, wyjazdy w góry stały się elementem nieodłącznym tak jak mieszkanie w akademiku, juwenalia i kolokwia. Czym jednak kontynuuję rodzinne tradycje;)

Kronika przewodnicka i podróżnicza:

2004-2006: Kurs 24-25

2005:
- lipiec-sierpień: Zamość - Odessa przez Ukrainę i Mołdawię na rowerach

2006:
- lipiec: Słowacja (Wielka Fatra) - kolektywny wyjazd pokursowy ;)
- lipiec: Gdańsk - Tallin na rowerze

2007:
- maj: rajd w Gorce
- październik: rajd w Beskid Wyspowy

2008:
- lipiec: Rosja: Bajkał (trekking w Chamar Dabanie, www.bajkal.xt.pl)
- październik: trasa na Rajdzie Jesiennym (Beskid Śląski)

2009:
- lipiec: Bliski Wschód (Syria, Jordania, Turcja - trekking w Ala Daglari, http://zamiastiranu.blogspot.com/)
- wrzesień: rajd w Karpaty Ukraińskie (Czarnohora, lekko liźnięty Świdowiec)
- październik: trasa na Rajdzie Jesiennym (Beskid Żywiecki)

2010:
- kwiecień: trasa na Rajdzie Gorce-Pieniny (po sąsiedzku w Beskid Sądecki)
- lipiec: Gruzja (na rowerach)
- sierpień: Czarnogóra (trekking w Durmitorze i Bjelasicy)
- wrzesień: rajd w Karpaty Rumuńskie (Karpaty Marmaroskie + Pietrosul w Alpach Rodniańskich)
- październik: trasa na Rajdzie Jesiennym (Beskid Niski)

2011:
- październik: USA (Seattle + wschodnie wybrzeże + mikrotrekking w Yellowstone)
- listopad: trasa na Rajdzie Jubileuszowym (Beskid Śląski)

tweksej1