Studiowałem informatykę na UW. Do klubu przywiódł mnie zawód miłosny, więc zapisałem się na kurs i zostałem przewodnikiem. Trafiłem tu jeszcze w szkole średniej, więc przejście wiosenne kolidowało mi trochę z maturą. Później zdarzało mi się być w zarządzie tudzież w komisji rewizyjnej. Z Wężem wprowadziliśmy do kursu element manewrów w czasach, gdy szkoła w Porządziu była jeszcze mała i drewniana, a potem przez wiele lat zajmowałem się ich organizacją, prowadziłem też jako instruktor sporo kursówek a także współorganizowałem slajdowiska.

Pierwszy raz w górach byłem w 5 klasie podstawówki na wycieczce szkolnej do Zakopca, gdzie chodziliśmy z takim ubranym w czerwony sweterek przewodnikiem. Tam dowiedziałem się o istnieniu GOT, i jako młody chłopak stwierdziłem , że muszę taką mieć. Bardziej wędrownie i na serio w górach byłem po I klasie technikum na obozie wędrownym w Beskidzie Niskim. Wcześniej harcerstwo- sekcja Bieszczadzka z  zawodami kto dłużej wysiedzi, ale sekcja zaczęła się wykruszać, skończyłem i prowadziłem kurs na OT. W 3 klasie przeżyłem epizod w SKPB- na kursie przewodnickim, jednak już na początkowym etapie zrezygnowałem- miałem wówczas sporo zajęć było i brakowało czasu.

Moimi ulubionymi górami zawsze były Bieszczady. Jak otworzył się świat, to trochę przyblakły, ale i tak do nich wracam. Ukraina jest Oki. Gorgany, Świdrowiec. W najbliższej przyszłości chętnie odwiedziłbym Mustakata (Chiny) koło Kongura. Także Azja pozostaje niezeksplorowana mimo licznych wizyt. Może jeszcze w Alpy trochę bym pojeździł.W sumie dotychczas byłem raz w Alpach Austriackiackich a potem Kaukaz i Aconcagua, odczuwam więc jakąś dziwną potrzebę powrotu do form pośrednich

Klub na początku pozwalał mi pojechać i oderwać się od swoich problemów codzienności, dopiero potem zacząłem dostrzegać nowe możliwości, jakie przede mną otwiera: chęć nauczenia się nowych rzeczy zagoniła mnie na kurs przewodnicki. Ponadto dzięki Klubowi łatwiej spotykać ludzi różnorodnych z różnych bajek, mający różne historie, i starsi i młodsi, przedmaturalni i doktoranci a mimo to wszyscy czują się dobrze ze sobą razem. Teraz dzięki klubowi łatwiej znaleźć towarzystwo na wyprawę. Fajnie, że w klubie pokolenia się zmieniają, zawsze przychodzą jacyś nowi którzy to ciągną dalej.