“Clean up the World” by SKG

Pomysł Akcji Sprzątania Tatr narodził się w czasie rajdu letniego zorganizowanego przez SKG w lipcu 2003 roku, a dokładniej w Pieninach.

Idąc w kierunku Góry Zamkowej i Trzech Koron widzieliśmy tłumy turystów podążających w tym samym kierunku lub wracających z tych szczytów. Co jakiś czas mijaliśmy przepełnione śmietniki i kombinowaliśmy, co by tu dużego można zrobić. Chyba śmieci pozostawiane przez turystów nas zainspirowały, ponieważ w pewnym momencie padło hasło sprzątania gór. Najwięcej turystów odwiedza Tatry. W związku z tym postanowiliśmy przeprowadzić Akcję w Tatrach. Najstarsi kowale mówią “kuj żelazo póki gorące”, więc zadzwoniłem do Wieśka (trzy minuty po wymyśleniu Akcji) i przedstawiłem projekt.

Przygotowania

Wiesiek jak to Wiesiek. Jak usłyszał o nowym szalonym pomyśle od razu podchwycił ideę i sprawa zaczęła się nakręcać. Skontaktował się z Fundacją “Nasza Ziemia” i zaproponował im partnerski układ. Studencki Klub Górski miał przeprowadzić Akcję Sprzątania Tatr włączając się do Akcji Ogólnopolskiej organizowanej przez Fundację. Okazało się, że byliśmy pierwszym klubem górskim w Polsce, który wyszedł z taką inicjatywą i zamienił pomysł w konkretne rozwiązanie.
Skontaktowaliśmy się z Tatrzańskim Parkiem Narodowym i przedstawiliśmy nasz pomysł. Po kilku rozmowach przydzielono nam Dolinę Pięciu Stawów – moim zdaniem najładniejszą dolinę po polskiej stronie Tatr. Następnie wrzuciliśmy na forum dyskusyjne SKG informację o Akcji Sprzątania Tatr, jak również została wysłana mailem informacja do klubowiczów i sympatyków SKG.
Po pierwszym spotkaniu w Hubertusie mieliśmy już czternaście osób. Niemalże każdego dnia zgłaszali się nowi ludzie. Co najważniejsze, udział w Akcji zgłosiło dużo osób spoza SKG. W krótkim czasie projekt został dopięty na ostatni guzik. Mieliśmy wielu chętnych, zorganizowane bilety grupowe, darmowy nocleg w schronisku i stróżówce TPN-u, gorący posiłek, gadżety, busy oraz worki na śmieci i rękawice. Jedyną rzeczą, o której marzyliśmy, była ładna pogoda.
19 września 2003 roku spotkaliśmy się na Dworcu Wschodnim. Początkowa grupka dwóch osób rozrosła się do osiemnastu. Po męczącej nocy i spaniu na siedząco wyszliśmy za piętnaście szósta na dworzec w Zakopanem. Przywitało nas rześkie poranne powietrze. Po chwili dołączyły do nas dodatkowe osoby i ruszyliśmy podstawionymi busami w stronę Polanicy i dalej do Wodogrzmotów Mickiewicza.

Wielkie śmietnisko

Do “Piątki” (Doliny Pięciu Stawów) dotarliśmy po dwóch godzinach spokojnego podchodzenia. Słońce coraz bardziej omiatało dolinę swoimi promieniami rozbłyskując na fantastycznie czystym błękicie nieba. Po krótkim śniadaniu oraz zrzuceniu plecaków w przydzielonym nam pokoju w schronisku oraz stróżówce TPN-u poszliśmy ze Staszkiem, strażnikiem Tatrzańskiego Parku Narodowego, obejrzeć teren Wielkiego Śmietniska, który mieliśmy posprzątać.
Teren wyglądał z pozoru niewinnie, dopóki nie zaczęliśmy po nim chodzić. Okazało się, że pod naszymi stopami jest mnóstwo szkła i innego żelastwa. O zgrozo, dowiedzieliśmy się, że pracownicy schroniska w latach 1955-1980 wyrzucali tam śmieci związane z jego działalnością, zaś Akcja Sprzątania Tatr w Dolinie Pięciu Stawów zorganizowana przez Studencki Klub Górski jest pierwszą próbą oczyszczenia tego terenu. Żeby było ciekawiej, to w “Piątce” są dwa miejsca zasługujące na “szczególną uwagę”. Jest to wspomniany teren Wielkiego Śmietniska oraz teren Małego Śmietniska.
Nie zrażając się i nie podejrzewając, jak dużo pracy jest przed nami, zaczęliśmy przekopywać teren (śmieci były przykrywane przez kolejne lata warstwami ziemi). Część grupy zajmowała się oczyszczaniem terenu Wielkiego Śmietniska, a pozostałe osoby wynosiły śmieci w pobliże schroniska, gdzie ostatecznie lądowały w wielkich osiemdziesięciolitrowych workach.
Słońce prażyło niemiłosiernie opalając jednocześnie uczestników Akcji swoimi promieniami. Co jakiś czas Staszek sprawdzał, czy nam czegoś nie brakuje, donosząc wodę i organizując następną partię worków. W przerwach podziwialiśmy widok na Krzyżne i dolinę rozkoszując się przepiękną pogodą. W ciągu siedmiu godzin zebraliśmy ponad dwie i pół tony śmieci. Była to zaledwie część śmieci zgromadzonych w ciągu kilkudziesięciu lat działalności schroniska. Żeby posprzątać cały teren Wielkiego i Małego Śmietniska trzeba zorganizować grupę ponad stu osób lub poświęcić czas w ciągu co najmniej dwóch Akcji. Podjęliśmy jednak decyzję, że oczyścimy “Piątkę” w obu opisanych miejscach i w przyszłym roku zorganizujemy kolejną Akcję Sprzątania Tatr.

Slajdowisko

Słońce chyliło się ku zachodowi, co dawało się odczuć również po obniżającej się temperaturze. Skończyliśmy sprzątać około godziny osiemnastej wynosząc w pobliże schroniska pozostałe worki ze śmieciami. Mimo zmęczenia byliśmy zadowoleni z efektów naszej pracy. Dopiero stojąc przy ustawionych workach mogliśmy docenić efekty całodniowego sprzątania. Mimo tłoku w schronisku znaleźliśmy kilka wolnych miejsc i złożyliśmy obiadowe zamówienie. Dzięki uprzejmości firm “Karpaty-Schroniska” i “Hotele PTTK” zarządzającej m.in. schroniskiem w “Piątce”, każdy uczestnik Akcji mógł wybrać rodzaj posiłku odpowiadający jego gustom. Wieczorem mieliśmy zaplanowane slajdowiska z Afryki oraz Rumunii. Ponieważ w schronisku przybywało coraz więcej turystów oraz ludzi gór, szanse na poprowadzenie pokazów z każdą chwilą malały.
Z pomocą przyszedł Staszek, wspomniany wyżej strażnik TPN-u. Włączył generator w stróżówce, dzięki czemu zrobiliśmy slajdowisko w kameralnej atmosferze około trzydziestu osób zebranych w niedużym pokoju. Część z nas podziwiała fantastyczne slajdy z Afryki (prezentowała Maja Waltenberger) oraz Rumunii (pokazywał Bartek “Wariat” Lechowski), zaś niektórzy zdecydowali się na oglądanie nieba rozświetlonego milionami gwiazd.

Powrót

Następnego dnia postanowiliśmy zrobić sobie dzień lightowy. Po zdaniu relacji z przeprowadzenia Akcji Józkowi Chowańcowi z Dyrekcji TPN-u oraz Staszkowi wyruszyliśmy w stronę Koziego Wierchu. Część osób weszła na Kozi na lekko, pozostawiając plecaki w stróżówce u Staszka, a pozostałe osoby zdecydowały się na podchodzenie z plecakami, zejście Żlebem Kulczyńskiego do Buczynowej Doliny i stamtąd do Murowańca. Ostatecznie po całodniowym łojeniu po skałach spotkaliśmy się w Zakopanem i poszliśmy do jednej z knajpek przy Krupówkach. Wrzuciliśmy co nieco na ruszt i ruszyliśmy do pociągu “byle jakiego nie dbając o bagaż ani o bilet”. Następnego dnia rano znaleźliśmy się z powrotem w Warszawie.

* * *

Mam nadzieję, że w 2004 roku grono uczestników Akcji będzie co najmniej tak duże, jak w czasie ubiegłorocznej Akcji. Sądzę, że warto zadbać nie tylko o dobre towarzystwo, sprzęt i pogodę, ale również o nieskazitelność przyrody.