Subiektywny przegląd podań o przyjęcie do Klubu

Przez tych kilka ładnych lat, które jesteśmy w Klubie, przez naszą organizację przewinęło się wielu ludzi. Jedni pojawili się tylko na chwilę jak meteory i szybko znikali, kolejni działali przez jakiś czas i zajęli się potem ważniejszymi rzeczami, a jeszcze inni w Klubie wciąż się zjawiają, są nawet we władzach SKG.

Ale łączy nas wszystkich jedno. Wszyscy kiedyś złożyliśmy podanie o przyjęcie do naszego grona. Nazbierało się tych podań, oj nazbierało. Niniejszy tekst stanowi subiektywny przegląd kilkudziesięciu podań klubowych, opatrzony przez autorów komentarzami. Konkurs na najlepsze (najoryginalniejsze) podanie może będzie wreszcie rozstrzygnięty. Czy pamiętacie, drodzy czytelnicy, swoje podania o członkostwo w SKG? Być może jego fragment znajduje się poniżej. Pisownię zachowaliśmy oryginalną.

* * *

Każde podanie urzędowe (w tym także podanie o przyjęcie do SKG) musi być napisane na jakimś materiale. Najczęściej jest to zwykły papier, ale bywa też papier czerpany. Niektórym bardzo się jednak śpieszy i te kilka niezbędnych zdań kreślą na serwetce (np. na sylwestrze w Zawoi w 1997 roku) albo na piwnej etykietce (np. na urodzinach ówczesnego Prezesa na Polu Mokotowskim). Jeżeli w zasięgu ręki brak jest powyższych podkładów można wykorzystać ulotkę slajdową lub brudnopis strony Biuletynu (przynajmniej na coś się przydają).

* * *

Podanie zwykle pisze się ręcznie, ale można też komputerowo. Wśród kandydatów zdarzył się niepiśmienny, za którego ktoś spłodził wniosek. Mamy nadzieję, że petent przynajmniej go przeczytał, bo przecież przyjęcie do SKG może spowodować dla niego nieodwracalne skutki, zarówno dla ciała, jak i psychiki.

* * *

Istotną sprawą jest miejsce złożenia podania. Bo przecież może ono trafić w niepowołane ręce np. do eSKaPeBoli albo do jakiegoś innego Trampa. I co wtedy? Będą mogli przecież przetwarzać nasze dane osobowe niezgodnie z ustawą. Kandydaci składali podania przeważnie w siedzibie SKG (kiedyś na Wydziale Psychologii UW, teraz na Krakowskim Przedmieściu). Jednak jak wskazuje długoletnia praktyka, pokazy slajdów też są dobrym miejscem do składania podań. Wysoką pozycję w rankingu zajmują także imprezy klubowe (bale karnawałowe, andrzejki) oraz knajpy (to chyba wskutek zamroczenia alkoholowego).

* * *

Podanie musi posiadać nazwę. Przeważnie nazwy nie odbiegają od tych zwyczajowo przyjętych: “podanie”, “prośba”, “wniosek”, ale mamy również podanie zatytułowane “manifest” (naczytał się chyba kiedyś autor dzieł panów Marksa i Engelsa).
Niektórzy wspinają się na szczyty swoich możliwości intelektualnych i zamieszczają na początku motto, jak pewna klubowiczka parę lat temu:
“Gdzie Klub Twój
Tam serce twoje”.
No cóż. Zakochała się dziewczyna w Klubie, a może w jakimś klubowiczu. Wszak SKG słynie w kręgach turystycznych z przystojnych przedstawicieli płci męskiej. Płci żeńskiej zresztą także.

* * *

Autor podania powinien podać swoje podstawowe dane: imię, nazwisko, adres zamieszkania, adres poczty elektronicznej, telefon kontaktowy. W przypadku kandydatek przedstawiciele Zarządu proszą o podanie miejsca i daty urodzenia (prawdopodobnie, aby zawczasu ocenić swoje szanse).

* * *

Każde podanie musi mieć także adresata. Przeważnie był nim sam Prezes Zarządu SKG. Czasem czyniono to w sposób zwykły i bezpretensjonalny: “Prezes SKG”, “Pan Prezes” (to jednak przesada, ówczesny Prezes nie był jeszcze starszym panem ani panem na włościach, ale pewnie się to kiedyś zmieni), “Do Prezesa SKG” lub “Do SKG Prezesa” (widać, że autor lubi się bawić językiem polskim; zmiana szyku zdania, proszę, proszę), czasem wyrażają szacunek do władzy: “Do Szanownego Prezesa SKG”, “Szanowny Panie Prezesie”, ewentualnie “Szanowna Pana Prezesa” (kłopoty autora z językiem, a może z samookreśleniem?). Można też ten szacunek zwiększyć: “Do Wielce Szanownego Pana Prezesa SKG” (początki są obiecujące, widać, że delikwent jest wprawiony w pisaniu podań i osiągnie w tej dziedzinie duże sukcesy). Bywa, że kandydat na członka Klubu wyraźnie się podlizuje: “Do Prezesa Słodkiego Klubu Górskiego” (szkoda jednak, że nie “Do Słodkiego Prezesa”). Rzadko, ale jednak zdarza się, że przyszły klubowicz interesuje się historią polskiej szlachty: “Do Jaśnie Wielmożnego Prezesostwa stowarzyszenia zwanego SKG”.
Nie wszyscy jednak byli zwolennikami kultu jednostki i kierowali swoje podania do całego ciała, statutowego oczywiście: “Do Zarządu SKG w Warszawie”, “Do Zarządu SKG”, “Do władz SKG” lub nawet całej społeczności: “SKG w Warszawie”.
Co sprytniejsi znajdowali wyjście pośrednie: “Do Najwyższych Władz Klubu, w szczególności do Wiceprezesów i Jaśnie Pana Prezesa oraz do Ludu Pracującego Miast i Wsi” (czy to wiedza z lekcji historii czy też z autopsji?)

* * *

Z podania organ przyjmujący musi wiedzieć, o co kandydatowi chodzi. Niektórzy są bardzo grzeczni: “Proszę o przyjęcie mnie do Klubu” czy: “Niniejszym proszę o wpisanie na listę członków SKG” albo bardzo grzeczni: “Zwracam się z uprzejmą prośbą o przyznanie mi członkostwa w SKG” (to prawie jak przyznanie szlachectwa przez angielską królową), “Zwracam się z uprzejmą prośbą o przyjęcie mnie do grona członków SKG”, “Uprzejmie zwracam się z prośbą o przyłączenie mnie do grona klubowiczów SKG” lub: “Uprzejmie proszę o przyjęcie mnie w poczet członków SKG” (pewnie naoglądał się delikwent obrazów Matejki). Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że te powyższe podania wyszły spod jednego pióra, np. z Biura Pisania Podań.
Kandydaci walą też prosto z mostu: “Chciałbym wstąpić do SKG” albo występują z pozycji roszczeniowej: “Przyjmijcie mnie do Klubu!”. Niektórzy są zagłodzeni i odwołują się do ludzkich odruchów decydentów: “Dopraszam się o humanitarny akt zaspokojenia mego narastającego głodu przynależności do Klubu przez uczynienie ze mnie członka SKG”.
Bywają też kandydaci na antyglobalistów: “Stanowczo domagam się przyjęcia mnie do wywrotowej organizacji studenckiej SKG”, osoby mające kłopoty z językiem polskim: “Ja być bardzo chcieć należeć do Klubu SKG i prosić o zapisanie mnie tam” albo: “Ja bardzo lubić góra i często chodzić tam i ja też chcieć być członka Klubu SKG” (sugestia Zarządu: niech nauczy się dobrze polskiego – przyjąć) oraz półanalfabeci (a może awangardowi animatorzy kultury?), “któży hcom fcefstonpić do szacofnego klóbó SKG” (takich należało przyjąć już za sam trud).
Potencjalnymi klubowiczami chcieli też zostać zwolennicy starego systemu (według innej koncepcji właściciele telefonów na kartę pewnej sieci lub wielbiciele pewnego gatunku muzyki): “Zwracam się z uprzejmą i skromną prośbą o łaskawe zaakceptowanie mojej kandydatury na szeregowego członka Podstawowej Organizacji Partyjnej” (warto było gościa przyjąć, ma duże szanse na miejsce w parlamencie RP i reprezentowanie w nim SKG). Wśród kandydatów bywają także i niebieskokrwiści: “Ja, (...), herbu Wczele co w głowie ma wiele, a w kieszeni chwilowo niewiele, będąc świadom tego, co czynię, śmiem prosić Waszmości o zgodę na przystąpienie przez moja personę do SKG” (w sumie niezły delikwent, bo może być odwrotnie: w głowie ma niewiele, a w kieszeni chwilowo wiele).

* * *

Podanie musi koniecznie mieć uzasadnienie. Bez tego ani rusz. Może wpłynie to na pozytywne załatwienie sprawy. Cóż..., może... A diengi?
Jasne, uzasadnieniem mogą być pieniądze: “... w nowym roku zapłacę składkę!” (nie z nami te numery!), “zobowiązuję się do uiszczania klubowych składek” (no i uiszczono składki za dwa lata; uwaga Zarządu: skrupulant, warto przyjąć, powierzyć zbieranie składek). Zdarza się też realista-szantażysta: “No tak. I nadszedł ten dzień, kiedy to znów rozmawiamy o składkach” (trafił w sedno; tak naprawdę chodzi tylko o składki).
Uzasadnieniem mogą być też potencjalne zasługi dla polskiej nauki połączone z powodami matrymonialnymi: “Swoją prośbę motywuję miłością do gór, a także zainteresowaniem turystami górskimi. Studiuję psychologię i zamierzam prowadzić badania nad reprezentacją przestrzeni trójwymiarowej, więc zależy mi na kontaktach z jednostkami, które w swoim doświadczeniu osobniczym były wielokrotnie postawione w sytuacjach konfrontacji z wymienionymi bodźcami. W swoich przyszłych publikacjach naukowych wymienię Klub jako populację, z której wybierane były osoby badane”.
Niektórzy są bardzo ambitni i myślą o polityce: “Wydaje się, ze pokonawszy czasami z zaciśniętymi zębami wiele kilometrów w polskich górach jestem gotów stawiać czoła przeciwnościom losu i godnie reprezentować SKG w kraju i za granicą” (ten akurat zapewne mierzy w Brukselę).
Są tacy, którym skromność jest obca (umiejętność pisania też): “Myślem, rze wykasafższy siem żczóżym zprytem, kociom sfinnoźciom, ziłom wodospadó, jęteligędzjom mogem usyskacz ztopień CZŁONKA SKG” i nałogowcy, którym przydałby się szybko odwyk: “Przetrwawszy bez większego uszczerbku na zdrowiu i umyśle wszelkie uciechy manewrów, kursówek i przejść pamiętnego (...) Kursu przewodników SKG, nie mam jeszcze – o dziwo – dość. Wręcz przeciwnie – zaczynam wpadać w nałóg studencko-klubowo-górski przejawiający się m. in. manią waleto-kursówkowania” (zalecenie Zarządu: przyjąć i obserwować).
Lekoman to też nałogowiec, a w niniejszym przypadku zarazem polityk i wielbiciel science fiction: “Prośbę swoją motywuję wewnętrzną potrzebą, którą odkryłem w sobie w wieku 2 lat nad brzegiem stawu, który otaczały pagórki, niewysokie, aczkolwiek inspirujące. Ponadto jest to lek zapisany przez mojego osobistego psychiatrę w ramach psychologicznej reakcji pozytywnej na zmiany pogody oraz zmiany w polskim rolnictwie. Chciałbym jednocześnie swoim uniżonym członkostwem wprowadzić SKG do Unii Europejskiej, NAFT-y oraz OWP, w ramach rozszerzania przyjaźni i współpracy między bratnimi narodami kuli ziemskiej” (no cóż, i klubowiczom czasem pomiesza się w zmysłach; uwaga: jeśli człowiekowi ma to pomóc – przyjąć).
Kibiców vel kibolów wśród kandydatów również nie brak: “Jestem wiernym sympatykiem Klubu i głoszę wszem i wobec wyższość SKG nad innymi klubami tego typu” (orientacja na rywalizację; zawsze można rozegrać z konkurencją mecz piłki nożnej).
A poeci są? Oczywiście, że tak:
“Jest w SKG kursant (stąd wniosek)
Który Mont Blanc zaliczył
Zalet swych by nie zliczył
W poczet SKG cnót niosek
Wstąpić by chciał”
(ten poeta się trochę odkrył i ułatwił rozszyfrowanie).
A inni?
“Mój Najukochańszy Klubie
(I Zarządzie Kochany...)
Zakuj mnie choćby w kajdany...
(nieźle się zaczyna; były czasy – Zarząd był kochany i doceniany)
Albo nie, zaczniemy poważnie:
Klubie, ojczyzno moja!
Ty jesteś jak...
Hmm... może lepiej prozą.
Klub mój jest jako skarbiec przepastny, zgubić się w nim można, ale każdy, kto ma serce mężne i wytrwałości dużo, znajdzie w nim swój skarb... Brakuje tylko klucza do ostatniej bramy, zza której słychać radosne głosy członków Zarządu...
PS. Bardzo, ale to bardzo chcę w nim być.
PS 2. Chociażby ze względu na, nieskromnie mówiąc, niezrównany talent literacki” (wmawianie lub sugerowanie jakiś zdolności – kandydat przyjęty z uwagą: oddelegować do Biuletynu).
Ale są jeszcze kolejni poeci:
“Chyba naszła mnie twórcza wena, bo coś zmusza mnie do wiersza sklecenia.
A więc (?)
Chciałbym być w Waszym Klubie,
bo strasznie Was lubię.
Ewentualnie:
Zapiszcie mnie do swej paki,
bo fajne z Was paszczaki”.
Niektórzy znają dobrze poezję śpiewaną i inteligentnie wplatają wiersze do uzasadnienia podania: “... w oparciu o nieprzecenione i bezcenne zasługi, bo wkoło góry, góry i góry i całe moje życie w górach” (adnotacja: przyjąć, niech sobie pośpiewa).
Nie tylko znawcy piosenki turystycznej są wśród nas: “Chciałbym podkreślić, że bardzo zależy mi na powyższym i w ogóle” (czyżby, tam tego, wielbiciel Anioła z “Altenatywy 4”?).
Od czasu do czasu zdarza się zwolennik Unii Polityki Realnej: “... bo już najwyższy czas”.
Znalazł się także taki, któremu zawsze było mało: “Chciałbym bardziej się zaangażować w działalność stowarzyszenia” (kolejny karierowicz, o przepraszamy, polityk?).
Są zwolennicy zalegalizowania związków i stosunków: “Ponieważ, jak widać, na dobre zadomowiłem się w Klubie SKG, uważam, że warto przypieczętować ten fakt formalnym wstąpieniem w poczet członków Klubu SKG” lub: “W związku z chęcią formalizacji swoich stosunków z SKG” (niektórym pomieszało się później legalizowanie związków i stosunków z Klubem z legalizowaniem związków i stosunków z klubowiczami lub klubowiczkami).
Prawdopodobnie matrymonialnymi względami kierowała się kandydatka na klubowiczkę, która w podaniu zamieściła swoje zdjęcie (cel swój osiągnęła).
Masochiści są wśród nas? No pewnie: “Swoją prośbę uzasadniam tym, że przeżyłam pięciogodzinne rozpalanie ogniska i spanie w namiocie przy piętnastostopniowym mrozie, podobało mi się łojenie krzaczorów i chaszczów w okolicach Piołunowca oraz tym, że bardzo do tego grona należeć pragnę” (niektórzy niestety przekształcają się później w bezwzględnych instruktorów-sadystów).
A hardcore’owcy? Oczywiście: “Stanowisko swoje motywuję chęcią udziału w atakach szczytowych (często samobójczych) prowadzonych przez SKG” (zastrzeżenie Zarządu: nie dawać prowadzenia!).
Bywa, że ludźmi kieruje czasem nie miłość, a nienawiść: “Prośbę ową motywuję nienawiścią do dolin, nizin, równin i innych ukształtowań płaszczyznowych” (widać, że kandydat jest mężczyzną).
Celem dla niektórych jest tylko: “wspierać działania SKG” (ale to jacyś minimaliści; a działać to nie papu?).
Pewien gatunek kandydatów to aktywiści: “Nadmieniam, że cechują mnie chęci i zapał do pracy” (a oprócz chęci i zapału to może jeszcze fajnie byłoby podziałać, co?). Zawsze są zwarci, prężni i gotowi: “Chciałabym zapewnić o swojej gotowości do aktywnego uczestniczenia w życiu Klubu”.
Jeden z kursantów stwierdził: “Prośbę swą motywuję chęcią znalezienia się w gronie ludzi o zainteresowaniach bardzo podobnych do moich, a także chęcią uczestnictwa w życiu SKG, wspólnych wyjazdach oraz spotkaniach. Pragnę także poszerzyć swoje (ciekawe co to za ; może chodzi o odmienne stany świadomości?; nie, nie, takich u nas nie ma; my jesteśmy grzeczni; choć uczestnikom wyprawy z 1997 roku na Kaukaz nie takie rzeczy się zdarzały).
SKG krainą szczęśliwości? A ktoś w to kiedyś wątpił? Na pewno nie kolejny autor: “prośby o dołączenie do grona szczęśliwców mogących się przynależnością do SKG poszczycić”.
Cudowne objawienia też motywują delikwentów: “Obowiązki (...) będę wykonywała sumiennie oraz dobre imię Klubu w świecie sławiła (też wybiera się do Brukseli?). Dotychczasowe me życie było puste i płaskie, a z dniem wstąpienia do Studenckiego Klubu Górskiego, wzniosę się na wyżyny niebanalności” (druga Maria Konopnicka?).
Kandydaci są z rzadka skromni i prości: “Niestety nie umiem ująć w słowa ogromu mego pragnienia przystąpienia do Klubu, więc kończę skromnie to podanie zwykłym (ale wymownym): PROSZĘ!!!”.
Częścią przyszłych klubowiczów kieruje zwykłe chciejstwo: “... bo bardzo chce do Klubu należeć” (ale przecież Zarząd nie zawsze chce; w tym wypadku chciał; to żart oczywiście – Zarząd nikomu dotąd nie odmówił członkostwa).
Zdarza się, że kandydat dobrze rozpoznaje teren, mile łechce próżność przedstawiciela władz i rozumie właściwe cele Klubu: “Licząc na przychylność Jaśnie Oświeconego Prezesostwa na włościach klubowych, zobowiązuję się jednocześnie do przestrzegania złotych zasad SKG oraz aktywnego uczestnictwa w jego pracach i rozwoju” (rozwój Klubu to podstawa, a szlachectwo zobowiązuje – przyjęty).
Na rozwoju SKG zależało także innemu kandydatowi: “Prośbę tę motywuję chęcią podejmowania działań prowadzących do poprawienia funkcjonowania klubu oraz przyczyniania się do jego popularyzacji i rozwoju” (społeczników nigdy dość, a PR też jest potrzebny – przyjęty).
Metoda na litość również jest stosowana: “Wczoraj były Mikołajki, nie dostaliśmy od rodziny ani znajomych i przyjaciół żadnych prezentów i przyjęcie nas byłoby wspaniałym podarunkiem” (będzie Mikołajem na najbliższej wigilii klubowej – przyjęty).
Mikołaj występuje również w innym podaniu: “Proszę o to, bo takie dwie nalegają, i to mocno (tutaj odezwały się jeszcze ze dwie; ja wiedziałem, że tak będzie). Chciałem jeszcze nieśmiało wspomnieć, że mam dobrze znajomego Świętego Mikołaja. Fakt ten w okolicznościach przedświątecznych jest godny uwagi i myślę, że dobre dusze, które moją prośbę poprą, zostaną przez tegoż Mikołaja zauważone i docenione” (czyżby to nasz klubowy Casanova? No i jeszcze lubi Grzegorza Halamę – przyjąć; łatwy do rozszyfrowania).
Korupcja i Dostojewski to też ważne powody przyjęcia do Klubu: “... z powodu przynależności do elitarnego zespołu górskiego działającego nieformalnie przy SKG o nazwie >skorumpowane biesy<”.

* * *

Podanie musi posiadać zakończenie. Niektórzy po prostu: “Łączą wyrazy szacunku” lub: “Pozostają z wyrazami szacunku”, inni sztampowo mają: “Nadzieję na pozytywne rozpatrzenie wniosku”, jeszcze inni tradycyjnie dziękują: “Z góry (z Tarnicy, a może z Babiej?; przecież w SKG nie mogą dziękować z dołu) za przychylne rozpatrzenie mojej prośby (podania)” i coś wyrażają: “Z fyrazami szacuneczka” (a może przydałaby się flaszszeczczka...?). Ci bardziej oryginalni pozostają: “Z poważaniem bijąc pokłony” (jakiś znawca Wschodu?). Są rozpaczliwcy, którzy kończą podanie błagalnie: “Kochany Klubie, wpuść mnie w swe szeregi”, luzacy, którzy kończą podanie o przyjęcie do SKG jak kartkę z wakacji: “Z pozdrowieniami” i desperaci, którzy naruszają własną nietykalność cielesną: “Niniejszym cyrograf podpisuję” (cóż za poświęcenie – przyjęty).
Zdarza się, iż i na zakończenie ludzie odwołują się do symboliki i oczekują cudów: “Brakuje malutkiego klubowego znaczka i kilkunastu literek w tajnym archiwum: (...) jest członkiem SKG” lub do najwyższych władz: “Co ty na to, Prezesie?” (bezpośredni i zniecierpliwiony kandydat, nie może się doczekać – w ostateczności przyjąć).

* * *

No i podanie musi być podpisane. A podpisy bywają różne. Są podpisy składane spokojnie i nerwowo, ręcznie i komputerowo (wiadomo – postęp techniczny), długopisem i piórem (ktoś się pewnie uczy kaligrafii), a nawet własną krwią (patrz wyżej: cyrograf).
Pozostaje poparcie dwóch członków SKG (pewnie się jacyś jelenie znajdą) i zgoda Zarządu SKG, która zapada zawsze po “burzliwych” obradach (Zarząd ma skuteczność stuprocentową). Trzeba jeszcze uiścić wpisowe (dwadzieścia złotych) i składkę (dwadzieścia złotych – normalna, dziesięć złotych – ulgowa).
No to co kandydaci na klubowiczów? Zapisujecie się do Studenckiego Klubu Górskiego? A wy klubowicze? Znaleźliście swoje podanie?