Marcin Zarzycki

Pamiętam z moich pierwszych wyjazdów w góry przewodników odzianych w czerwone swetry z naszytymi paskami, kroczących dostojnie na czele grup młodzieży patrzącej na nich z podziwem. Paski miały różne kolory i rozmaity układ. Niebieskie, chabrowe, zielone, czarne, brązowe, białe. Dwa lub trzy. Biały-kolor. Biały-kolor-biały. Później te swetry powoli przemieniały się w tajemniczy włochaty materiał, którego nazwę poznałem dopiero kilka lat później. Niektórzy instruktorzy na kursie paradowali w takich ubraniach, budząc respekt i zapewne zazdrość, jak również aurę nieosiągalności.

Kurs udało mi się skończyć z wynikiem pozytywnym, polar przewodnicki jednak się nie pojawił. Ówczesną legendą klubową były blachy przewodnickie, o których krążyły liczne anegdoty. Według jednej z nich klub miał upaść po ich załatwieniu.

Problemy decyzyjne

Minęło kilka lat. Załatwiliśmy koszulki z emblematem SKG, pojawiła się nowa edycja znaczków klubowych, blachy przewodnickie pozostały jednak legendą, nie wspominając o polarach.

Lecz niedawno pojawiły się w naszym kręgu osoby, które spróbowały, jak to ostatnio stwierdziła Asia Szypuła, "rozwalić zmurszałe struktury klubowe". Pojawił się pomysł reaktywowania polarów. Ale skąd je wziąć? A może wszyć w nie znaczki klubowe? A ile ich załatwić? Co z paskami? Biały czy niebieski pasek na górze (podobną są u klubowiczów takie i takie)? A jaki niebieski? Ciemniejszy czy jaśniejszy? Paski z przodu czy również na rękawach? Kto je przyszyje? Za ile? Może ktoś ma znajomą krawcową? Co osoba, to inne spojrzenie na te kwestie.

- A może by tak do Pakera? - zaproponował Paweł Kucharski, obecny szef kursu (przy okazji - gratulacje Pawle z okazji urodzin potomka).
- A niech załatwia, może mu się uda - pomyślałem.
- Mogę wam sprzedać trzydzieści sztuk - stwierdził Krzyś.

Duże było moje zdziwienie, gdy pomysł przeradzał się w rzeczywistość. Ale według jakiego klucza dobrać przyszłych posiadaczy? Zawsze ktoś będzie przecież niezadowolony. Potencjalni właściciele sami się znaleźli, zebranie zamówień na rozmiary poszło sprawnie. Dobra, co teraz? Znaczki klubowe. Kto znajdzie firmę? Zadania podjął się Marcin Szymczak. Zdecydowaliśmy, że znaczki mają być whaftowane w polar. Trochę czasu i nerwów kosztowało Marcina jeżdżenie do firmy, bowiem ulubionym stwierdzeniem jej pracowników jest chyba: "Mañana". Udało się. Można się przyczepić, że niektóre emblematy są trochę krzywo przyszyte, ale nie przesadzajmy.

Paski

No i zostały paski. Muszą być i z przodu, i na rękawach. Jak tradycja, to tradycja. Ale gdzie je przyszyć?

- Jak coś chcemy zrobić z polaru, to kto ci przychodzi do głowy? - zapytała Marta pewnego wiosennego dnia.
Oczywiście, jakiż ja byłem głupi. Eureka! Pani Polarowa, u której zaopatrują się w polary kolejne wyprawy klubowe.
- Przyjedźcie, zobaczymy - usłyszałem.
No i zobaczyła.
- Kupcie materiał, pomogę - moje zadowolenie sięgnęło zenitu.
Minął tydzień.
- Panie Marcinie, proszę przyjechać, są kłopoty - głos w słuchawce sprowadził mnie na ziemię.

Pojechałem. Nie wyglądało to dobrze. Ale fatalnie też nie. 10 polarów zostało zrobionych. Krawcowa nie chciała dalej szyć. Były kłopoty z rozcięciem rękawów, overlock'iem itd. Biały pasek przyszyty niebieskimi nićmi.
- Pani poprawi, zróbmy to do końca - zadecydowałem.

Kiedy miałem już pierwszą serię przedmiotów naszych marzeń z przeszłości, wziąłem jeden z nich na jakąś imprezę klubową. Wybrałem modela, który niczym zawodowiec zaprezentował się na wybiegu. Ochów i achów nie brakowało. Podobało się. Eksperyment się udał. Co prawda, przy oglądaniu polarów z kilkudziesięciu centymetrów entuzjazm minimalnie oklapł, ale... To był dobry znak. Działaliśmy dalej.

W końcu odebraliśmy polary i przewieźliśmy je do mnie. Niektórzy przy ich odbiorze byli zadowoleni, inni wybrzydzali. Ostatnia partia leży sobie na stoliku, ładnie poskładana, pogrupowana na rozmiary, przepięknie czerwona, miła w dotyku, jakby zapomniana i czekająca na przewodników klubowych, jakby zapomniana mówiła: "Weźcie nas". Nowe polarki dla chętnych będą, blachy dla przewodników państwowych zresztą także. A Klub nie upadnie. Wręcz przeciwnie. Rozkwitnie.

P.S. Szczególnie serdeczne podziękowania dla Krzysia Skrockiego za umożliwienie zakupu polarów po niższej cenie i dla Pani Jagody Sawickiej za trud włożony w naszycie pasków.