Już ładnych parę lat temu niejaki Sztur Jerzy zauważył: "śpiewać każdy może...". Żyjemy w końcu w wolnym kraju ("tylko czasami coraz szybszym" - cyt. A.M.), a więc każdemu wolno robić prawie wszystko, na co ma ochotę. Wolno mi więc pisać te idiotyczne felietoniki, chociaż właściwie to już mi się nie chce. A jednak presja społeczna i zapotrzebowanie oddolne zmusza człowieka do tej, jakże niewdzięcznej roboty. Zwykle bywało to tak, że na długo przed wydaniem kolejnego numeru Biuletynu mój stały felieton miałem już dawno napisany. Teraz sytuacja wygląda trochę inaczej. Felietonu jeszcze nie ma, ale nie ma także większości tekstów; jest natomiast zapotrzebowanie na Biuletyn. Spowodowane to jest pewnym marazmem twórczym, który ogarnął całą naszą redakcję (starą i nową). Właściwie to byśmy chcieli coś stworzyć, ale z drugiej strony to nie ma czasu i pomysłu, i natchnienia. Problem ten stawia pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie naszego Biuletynu.

Sam fakt, że Biuletyn nie ukazywał się przez cały rok, uznać można za skandal. Przyznaję się do tego bez bicia. Z drugiej jednak strony stara redakcja rozpadła się bezpowrotnie (a to głównie z powodu licznych ślubów i związanym z tym całkowitym zanikiem chęci do współtworzenia Biuletynu). Poza tym większość członków starej redakcji straciła praktycznie kontakt z bieżącym życiem klubowym i praktycznie nie wie, co się tak naprawdę dzieje w klubie. A to jak wiadomo dość poważnie ogranicza możliwości tworzenia klubowego, bądź co bądź, Biuletynu.

Sytuacja jest więc następująca: chętnie by się przeczytało kolejny numer Biuletynu, tylko niestety nie ma go kto stworzyć. Nowa ekipa redakcyjna też działa wyjątkowo ospale (och, jak dobrze czasami złożyć tzw. publiczną samokrytykę!!!) i wcale nie jest takie pewne, czy nowy numer pojawi się przed kolejnym Walnym Zebraniem.

Śpiewać każdy może (zresztą wiele już razy udowadniałem to twierdzenie), ale przecież pisać też każdy może. Tylko niestety nikomu się nie chce (...mi też). W jednym z pierwszych Biuletynów zapraszaliśmy wszystkich do współpracy. Oczywiście nic to nie dało. Musieliśmy teksty autorów spoza redakcji wydzierać ludziom praktycznie z gardła. I tak było właściwie przy pisaniu każdego numeru.

Jeżeli, Drodzy Czytelnicy, nie chcecie, aby ten numer Biuletynu był numerem ostatnim, spróbujcie jednak podjąć z nami jakąś współpracę. Chociażby podrzucić raz na jakiś czas kilka nowych tekstów, zaproponować parę nowych pomysłów.

Wszyscy, którzy czują się z klubem związani, którzy chcą podzielić się z klubowiczami wrażeniami ze swoich wyjazdów, lub też zwrócić naszą uwagę na palące kwestie naszej ponurej, szarej rzeczywistości, proszeni są o kontakt z Redakcją.

A na zakończenie kolejna dygresja rozśmieszająca. Był kiedyś taki rysunek Andrzeja Mleczki (konkretnie: album czarny, strona 98). Mianowicie przedstawiał on trzech smutnych panów w ciemnych garniturach z niedowierzaniem zaglądających do muszli klozetowej wypełnionej po brzegi wielką, zakończoną zawijasem, kupą. Podpis pod rysunkiem głosił: "Zrobiliśmy wiele, ale wiele jeszcze zostało do zrobienia". I także nasza szanowna redakcja mogłaby wygłosić takie zdanie. Przecież wyjątkowo pasuje ono do naszej działalności.

A tak na poważnie to przecież tworząc Biuletyn przez ostatnie trzy lata regularnie podsumowywaliśmy życie klubowe, praktycznie zastąpiliśmy Kronikę Klubową, której pisanie zostało parę lat temu z niewiadomych przyczyn zawieszone. I dobrze było by, żeby Biuletyn jednak nie upadł, i ukazywał się dalej. A w tym celu niezbędne jest zaangażowanie się młodszych klubowiczów w jego tworzenie.

Jeszcze raz zapraszam do współpracy. Hough.