Bardzo smutna wiadomość. 3 XII odszedł Krzysztof Lipiński - nasz klubowicz, przewodnik, stały bywalec Bazy w Podwilku. Żegnaj Krzyśku, bez Ciebie Baza nie będzie taka sama.
Rodzinie i bliskim przekazujemy wyrazy współczucia.
Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w czwartek 10 grudnia 2020 r. o godzinie 11:00 w kościele w Starych Babicach.




Trudno się z tym pogodzić.
[1986/87] Krzyś jest jedną z instruktorskich twarzy mojego kursu. Wszędzie obecny – wykłady, wycieczki, obóz zimowy, .... Ciepły, pogodny, życzliwy. Dzięki takim jak On, kursant czuje się w Klubie jak w domu, jak wśród przyjaciół i nie ma wątpliwości, czy tu pozostać.
[1990] Prowadzimy razem przejście letnie w Niskim (oprócz nas jest jeszcze Tomek Kudlicki). Szybko uczę się, by nie dawać Mu wątpliwych przypadków. Krzysio, oprócz sytuacji oczywistych, nie ma sumienia, by na kimś postawić kreskę. A wtedy sam muszę jeszcze raz iść z delikwentem „w noc”...
[potem] Rzadko bywam w Klubie, ale kilka razy Go spotykam (ostatni raz na 30-leciu bazy). Zawsze to dla mnie wielka radość. Spotkanie starego, dobrego Przyjaciela.
"Niech się nad Nim pochylą Pop Iwan ze swą Podadią"
Butold
27 czerwca, a czasem 25 lub 30, gwiazdy na niebie lub przenikliwa ciemność, czasem ognisko, czasem pogwarki w wiacie tych, którzy szykują łąkę pod Madejową górą na przyjazd miłośników Orawy i gór. To wtedy właśnie jak zwykle co roku i jak zwykle niespodzianie warkot samochodu, a potem w świetle latarki pojawia się elegancki Pan, krawat, garnitur - to Krzyś, który przyjeżdża prosto z pracy i nasza radość z corocznego spotkania, ……potem poranek, zaspani „rozkładcze bazy” otwierają oczy i zawsze pachnie pierwszym skoszonym sianem. Wiadomo, to Krzyś kładzie kosą pierwsze łany pachnącej łąki, nasz Kosiarz i przyjaciel niezawodny, a potem śmiech przy nieudolnych próbach jego uczniów i znoszeniu skoszonego siana. To dzięki Krzysiowi potrafię trochę przystrzyc niesforne kostrzewy, tymotki i drżączki, ale po moich postrzyżynach łąka wygląda… ach lepiej nie mówić jak wygląda… I jeszcze, kiedy po ciężkiej pracy (stoły, ławy, kuchnie budowane i naprawiane z Markiem) zostaje Krzysiowi trochę czasu - to wspólny wypad na Babią, oczywiście od Lipnicy… Nikt nie jest w stanie Ciebie zastąpić.
Joanna i Marek Traczyk
Krzyśka zapamiętam z laptopem w jednym ręku i kosą w drugiej. On taki
widok komentował jako 'nowoczesne rolnictwo'.
Jeden z tych kochanych, potrzebnych ludzi, którzy zawsze byli.
Kilka razy przywoził mnie i odwoził z rozbijania bazy namiotowej w Podwilku.
Za każdym razem mówił, że on to bedzie tylko delegował prace, ale
zawsze sam się angażował.
Byłam u niego na 'bazowym stażu', uczył mnie jak kosić trawę, reperować
piec i zbijać ławki.
Krzysiek był przykładem osoby, która przez czterdzieści lat angażowała
się w prace dla czystej satysfakcji i dobra innych.
Myślę, że wszystkim go brakuje i mieliśmy szczęście, że mogliśmy go poznać.
Zosia Szejman

