Bardzo smutna wiadomość. 3 XII odszedł Krzysztof Lipiński - nasz klubowicz, przewodnik, stały bywalec Bazy w Podwilku. Żegnaj Krzyśku, bez Ciebie Baza nie będzie taka sama.

Rodzinie i bliskim przekazujemy wyrazy współczucia.

Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w czwartek 10 grudnia 2020 r. o godzinie 11:00 w kościele w Starych Babicach.

Krzysiek.jpg Podwilk__i_Bechatw_022.jpg
Krzysztofa poznałem na kursie. Jako początkujący instruktor (absolwent II kursu) prowadził z Kazkiem Nalepą nasz obóz zimowy w Obidzy. Inny niż dzisiejsze, stacjonarny, po części narciarski, po części turystyczny. Potem zdarzyło nam się wspólnie prowadzić kilka kursówek, ale przez dłuższy czas nasze drogi rzadko się krzyżowały. Aż wreszcie, kilkanaście lat temu, Krzysiek pojawił się na rozbijaniu Bazy w Podwilku. Wpadł na dosłownie parę dni, natyrał się jak dziki osioł i wyjechał. Od tej pory stało się to rytuałem: co rok wpadał jak burza, coś zbudował, coś naprawił i znikał. Krzysiek – mistrz kosy, wybitny zdun, stolarz i cieśla – za każdym razem powtarzał, że marzy mu się, aby przy rozbijaniu Bazy siedzieć wygodnie w fotelu i pokazywać palcem, co trzeba zrobić... Krzyśku, zapewniam Cię, że jeżeli Baza przetrwa, jeśli my przetrwamy, będziemy Twojego palca wypatrywać.
Paweł Staniszewski
 
IMG_0026.jpg Podwilk__i_Bechatw_017.jpg

 

Trudno się z tym pogodzić.

 

[1986/87] Krzyś jest jedną z instruktorskich twarzy mojego kursu. Wszędzie obecny – wykłady, wycieczki, obóz zimowy, .... Ciepły, pogodny, życzliwy. Dzięki takim jak On, kursant czuje się w Klubie jak w domu, jak wśród przyjaciół i nie ma wątpliwości, czy tu pozostać.

 

[1990] Prowadzimy razem przejście letnie w Niskim (oprócz nas jest jeszcze Tomek Kudlicki). Szybko uczę się, by nie dawać Mu wątpliwych przypadków. Krzysio, oprócz sytuacji oczywistych, nie ma sumienia, by na kimś postawić kreskę. A wtedy sam muszę jeszcze raz iść z delikwentem „w noc”...

 

[potem] Rzadko bywam w Klubie, ale kilka razy Go spotykam (ostatni raz na 30-leciu bazy). Zawsze to dla mnie wielka radość. Spotkanie starego, dobrego Przyjaciela.

 

"Niech się nad Nim pochylą Pop Iwan ze swą Podadią"

 

Butold

 

IMG_2867.jpg

 

27 czerwca, a czasem 25 lub 30, gwiazdy na niebie lub przenikliwa ciemność, czasem ognisko, czasem pogwarki w wiacie tych, którzy szykują łąkę pod Madejową górą na przyjazd miłośników Orawy i gór. To  wtedy właśnie jak zwykle co roku i jak zwykle niespodzianie warkot samochodu, a potem w świetle latarki pojawia się elegancki Pan, krawat, garnitur - to Krzyś, który przyjeżdża prosto z pracy i nasza radość z corocznego spotkania,  ……potem poranek, zaspani „rozkładcze bazy” otwierają  oczy i zawsze pachnie pierwszym skoszonym sianem. Wiadomo, to Krzyś kładzie kosą pierwsze łany pachnącej łąki, nasz Kosiarz i przyjaciel niezawodny, a potem śmiech przy nieudolnych próbach jego uczniów i znoszeniu skoszonego siana. To dzięki Krzysiowi potrafię trochę przystrzyc niesforne kostrzewy, tymotki i drżączki, ale po moich postrzyżynach łąka wygląda… ach lepiej nie mówić jak wygląda… I jeszcze, kiedy po ciężkiej pracy (stoły, ławy, kuchnie budowane i naprawiane z Markiem) zostaje Krzysiowi trochę czasu - to wspólny wypad na Babią, oczywiście od Lipnicy… Nikt nie jest w stanie Ciebie zastąpić. 

Joanna i Marek Traczyk

 

Krzyśka zapamiętam z laptopem w jednym ręku i kosą w drugiej. On taki
widok komentował jako 'nowoczesne rolnictwo'.

Jeden z tych kochanych, potrzebnych ludzi, którzy zawsze byli.

Kilka razy przywoził mnie i odwoził z rozbijania bazy namiotowej w Podwilku.

Za każdym razem mówił, że on to bedzie tylko delegował prace, ale 
zawsze sam się angażował.

Byłam u niego na 'bazowym stażu', uczył mnie jak kosić trawę, reperować
piec i zbijać ławki.

Krzysiek był przykładem osoby, która przez czterdzieści lat angażowała
się w prace dla czystej satysfakcji i dobra innych.

Myślę, że wszystkim go brakuje i mieliśmy szczęście, że mogliśmy go poznać.


Zosia Szejman

 

Krzysiek_Lipiski.jpg
nekrolog KL new.png