Składanie Bazy 2006 rok

Marcin Zarzycki

Tym razem pojawił się problem ze składaniem bazy. A właściwie to z osobami, które bazę mają złożyć. Czasem tak bywa, że na rozkładanie to przyjeżdża horda miłośników “Madejowego Łoża”, ale na zakończenie sezonu chętnych brakuje. Do Podwilka miała ruszyć mocna ekipa klubowa, ale z dnia na dzień chętnych ubywało. I tak na placu boju została rodzina Staniszewskich (tradycyjnie), Wąż i Pan Janusz z Krakowa. Przyznacie chyba, że ekipa to zacna, ale składanie NS-ów, pakowanie żelastwa na wóz Słabego, itp. mogło przekroczyć ich siły no i czas, który mieli do dyspozycji.

Teraz będzie trochę hagiografii i narcyzmu. A co tam... Takie sytuacje pokazują jak powstaje miłość do Bazy (wzmocniona odrobinę obowiązkowym uczestnictwem kursantów w rozkładaniu lub składaniu) lub jest ona kontynuowana, mimo że zakochanie nastąpiło parę lat temu. Tajemniczo to brzmi, ale już wyjaśniam. Pod koniec sierpnia kończyły się dwa wyjazdy klubowe: przejście letnie na Ukrainie i wyprawa do Tadżykistanu i Kirgizji. No i po dwie osoby z każdego z tych wyjazdów ubzdurało sobie, że spotkają w Podwilku przed powrotem na dobre w domowe pielesze. A właściwie spotkają się w Krakowie, a potem pojadą na Orawę. Chętnych było jak zwykle więcej, ale tęsknota za... (tu niech każdy sobie coś wstawi) okazała się silniejsza.

Przedstawmy może teraz tych bohaterów. Z Ukrainy dojechały kursantki XXV Kursu Julka i Karusia, a z Centralnej Azji Litrowy i Zyga. Nieskromnie dodam, że chłopaki oparli się dużej pokusie i po 4 dniach spędzonych w różnych środkach transportu (przeważnie w “sterylnie czystych” wagonach rosyjskich kolei), po dotarciu do Warszawy, wzgardzili chociażby takim luksusem jak wanna i wybrali kąpiel w Bębeńskim. No cóż, każdy ma jakieś odchyły, ale żeby aż tak...?

Tak więc wspomniana wyżej ekipa spotkała się w mieście Kraka, zapakowała się w busa i wieczorem dotarła do Podwilka, gdzie dokonała odpowiednich zakupów i trochę zszokowała swoim przybyciem obecnych na Bazie. Była chwila za nocne Polaków rozmowy i różne degustacje.

A następnego dnia ekipa ruszyła do pracy. Poszło tak sprawnie i szybko, że w niedzielę o pierwszej w południe dwa samochody wyjechały z Podwilka, czym chyba został pobity rekord “wcześniości” zakończenia składania Bazy. Ciekawe czy w następnym sezonie też ktoś powróci z jakiegoś wyjazdu wprost na składanie? Zapraszamy.

* * *

Myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, że Podwilk jest pępkiem świata. Ludzie zaczynają z niego wyprawy i w nim kończą...