Pokazaliśmy w semestrze letnim 2009/10

Boliwia - krajobrazy ze srebrną nutą
24.02.2010; Barbara Szałkowska

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

boliwia

Katalonia - Pirenejskie kaniony i laguny Costa Brava
03.03.2010; Karolina Nowicka, Przemek Witrowy

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

katalonia

Przepis na udane wakacje:

Składniki:

2 osoby

3 tygodnie urlopu

2 bilety do Barcelony

2 kaniony

30 urokliwych wodospadów

3355 metrów górskiego szczytu Monte Perdido

22 lazurowe zatoczki Costa Brava

„X” litrów hiszpańskiego wina

5 zabytków projektu Gaudiego

4 gorące piaszczyste lub kamieniste plaże

Sposób przygotowania:

1. Uciskamy swojego szefa, żeby dostać wymarzony urlop. Dodajemy do tego przelot samolotem do Barcelony. Piekarnik zostaje ustawiony automatycznie na 30 stopni.

2. Zmniejszamy temperaturę piekarnika do 23 stopni udając się w góry. Do malowniczych pirenejskich krajobrazów dodajemy głębokie kaniony, kilka urokliwych wodospadów oraz turkusowe oczka wodne.

3. Z przygotowanej masy układamy drogę na szczyt Monte Perdido o zachodzie słońca. Powstaje nam wówczas gotowy produkt w postaci zdjęć do slajdowiska. Chwilowo wkładamy masę do lodówki.

4. Do kociołka wsypujemy trochę śniegu z lodowca i garstkę gruzu z piargowiska, które tworzą nam powód do zmiany przepisu.

5. Stopami zaczynamy ugniatać zieloną trawę Kanionu Anisclo i zaczynamy zwiększać temperaturę piekarnika.

6. Przypieczoną wstępnie skórkę przenosimy przy pomocy autostopu nad wybrzeże Costa Brava, aby wyłożyć na patelnię skrzydełka, nóżki i kuperki. Mieszamy długo w skalistych lazurowych zatoczkach, średniowiecznych miasteczkach i antycznych ruinach. Dorzucamy dwójkę znajomych, kilka litrów słynnego hiszpańskiego wina, gorący piasek i słoną wodę.

7. Na koniec zabieramy ze sobą piekarnik do Barcelony, wylewając na blachę spuściznę Gaudiego, klimat miasta z uroczymi uliczkami i zabytkami zapierającymi dech w piersiach.

8. Nakrywamy stół  i ZAPRASZAMY gości na zasmakowanie wszystkich pyszności.

SMACZNEGO!

Taj Mahal we mgle - bajeranckie wakacje w Indiach
10.03.2010; Justyna i Adam Bajerowie

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

indie

Mieliśmy pojechać na tydzień. Do Bodhgai – małej osady w samym środku najbiedniejszego stanu Indii – Biharu.

To tutaj pod drzewem Bodhi, pięć wieków przed nasza erą, Siddhartha Gautama, po latach poszukiwania drogi do wyzwolenia od cierpienia, osiągnął oświecenie. Stał się Buddą.

Dziś do Bodhgai ściągają zarówno wyznawcy Buddyzmu jak i innych religii, mnisi i osoby świeckie, pielgrzymi i turyści. Nie dziwi obecność obywateli krajów, w których Buddyzm jest dominujący, ale spotkać można również obywateli Urugwaju, RPA czy Ukrainy. Dzięki licznej reprezentacji z Polski, po trudach tysiąckilometrowej podróży wzdłuż Doliny Gangesu, czuliśmy się swojsko i bezpiecznie.

Ostatecznie w Indiach spędziliśmy miesiąc. Niespodzianki indyjskiej zimy zweryfikowały wcześniejsze plany. Dzięki temu mieliśmy więcej czasu na poznawanie zabytków Agry – z obowiązkowym Taj Mahalem. Mieliśmy też okazję odkryć Gwalior – tysiącletni fort, siedzibę maharadżów, z niezwykłymi rzeźbami dżinistów wykutymi w skale.

Podróż zaczęliśmy w Delhi – stolicy Indii, miasta dynamicznego i ogromnie zróżnicowanego. Tutaj budowa nowoczesnego metra sąsiaduje z zabytkami pamiętającymi czasy potęgi mogołów. Dla obywateli jest zapewne przepustką do lepszego świata, dla turystów może być męczącym tyglem kolorów i dźwięków.

Odpoczynek znaleźć można już kilkadziesiąt kilometrów na południe od Delhi. Ptasi rezerwat –Keoladeo Ghana National Park – oferuje wytchnienie od klaksonów i zgiełku, wśród niezliczonych ptaków, które wydają się być na wyciągnięcie ręki, wśród zadrzewionych grobli dających przyjemny cień. Podobna atmosfera, panuje w Sarnath, kolejnym miejscu związanym z życiem Buddy. Kontemplacyjny nastrój klasztorów przenosi się na uliczki, wszędzie wydaje się jakby czyściej, jakby zieleniej... Szczególnie w zestawieniu ze znajdującym się raptem kilka kilometrów obok Varanasi. Jednym z najświętszych miejsc w Indiach, miastem Śiwy, położonym na brzegach Gangesu. Przyciąga pielgrzymów dokonujących rytualnych ablucji w wodach świętej rzeki.

Zapraszamy do wspólnej podróży!

 

Nowa Zelandia. Tam, gdzie zaczyna się dzień

17.03.2010; Ania i Marcin Szymczakowie

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

zelandia

Podróż na kraniec świata – do krainy marzeń, maoryskich mitów, fenomenalnych krajobrazów... Witaliśmy dzień, podziwiając jurajskie lasy z tysiącletnimi drzewami kauri; spacerując klifowymi wybrzeżami Pacyfiku; biwakując na skraju lodowca u stóp Mt. Cooka; podglądając pingwiny, wieloryby i lwy morskie; przeglądając się w turkusowych taflach jezior; poznając egzotyczną kulturę maoryską.
3 osoby, 3 miesiące w podróży, przejechanych 12 tysięcy kilometrów, 38 tysięcy kilometrów przebytych samolotem, niezliczona ilość wspomnień i przygód. Ogromne wyzwanie, gdyż podróżowaliśmy z naszą półtoraroczną córką...

Anna i Marcin Szymczakowie – z wykształcenia geografowie z zamiłowania fotografowie. Wspinali się w Andach, Ałtaju, Tien Szanie, górach Elburs, Alpach Japońskich, Himalajach i Pamirze. Zmierzyli się z Jedwabnym Szlakiem w Chinach, Uzbekistanie i Iranie. Dotarli na „Dach ¦wiata” i pod świętą górę Kailasz dość nietypowo, z Kaszgarii. Smakowali zieloną herbatę pod Fuji, przemierzali amazońską dżunglę. Od dwóch lat wędrują we trójkę – z córeczką Igą – po Omanie, Rumunii, Nowej Zelandii i Japonii. Zawsze na wyjazdy zabierają aparat fotograficzny, a plon „bezkrwawych łowów” można ocenić w trzech niedawno wydanych albumach autorskich o Tybecie, Boliwii i Japonii oraz na www.fotografiapodroznicza.pl

 

Explore Apolobamba 2009 - czyli ekspedycja na niezdobyte wierzchołki w Boliwii

24.03.2010; Marcin Kruczyk

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

apolobamba

 

Schodząc drogą w dolinę mijaliśmy co jakiś czas niewielkie domki zbudowane z kamieni i słomy. Tu już nie były one zarezerwowane dla samych pasterzy opiekujących się stadami alpak, ale zamieszkiwały je całe rodziny. Przy niektórych gospodarstwach kręciły się kury, co jakiś czas merdając ogonem i radośnie poszczekując podbiegał do nas pies, a dzieci chowały się za kamieniami i z ciekawością wyglądały na nas.

 

Wreszcie dotarliśmy na dół. Teraz trzeba się było przeprawić przez rwącą rzekę. Myśleliśmy, że tym razem bez wyciągania liny i zdejmowania ubrań się nie obejdzie, ale jednak... Rimi pokazał nam most, zbudowany z dwóch długich, płaskich kamieni. Udało nam się suchą stopą przekroczyć potok...

Hay pollo, que rico! - czyli z plecakiem po Peru

31.03.2010; Marcin Kruczyk

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

rico

 

Słońce prażyło strasznie, a my... Zapomnieliśmy kremu z filtrem... To jednak okazało się małym problemem, w porównaniu z tym, co miało nas czekać dalej. O zmroku zza kolejnego zakrętu Ukajali wyłonił się duży, płynący z Rakeny statek. Chińczyk natychmiast skierował naszą pirogę w kierunku brzegu, z resztą cały czas starał się dość blisko niego trzymać. Tym razem jednak zarówno na twarzy Chińczyka, jak i Rafaela widać było lekkie zdenerwowanie. Ich ruchy stały się bardziej energiczne, gesty nerwowe... Po chwili zrozumieliśmy dlaczego... Fale, zostawione na rzece przez statek dotarły w końcu do naszej dłubanki i chwilę później łódka znalazła się pod wodą. Na szczęście dzięki zapobiegliwości i doświadczeniu naszych opiekunów byliśmy, na tyle blisko brzegu, że wszystkie rzeczy udało się uratować. Największy problem był z dwoma kurczakami, które z nami płynęły. Na szczęście i one się nie potopiły. Wylaliśmy wodę z łódki i popłynęliśmy dalej...

 

Tam gdzie świat ma siedem stron czyli przygoda z Australią

28.04.2010; Marcin Kruczyk

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

australia

...nie wiem od ilu już godzin obserwuję te przebiegające z prawej strony białe pasy. Magda śpi skulona na fotelu, a ja walczę co sił, żeby utrzymać otwarte powieki. Zauważyłem przed chwilą, że nie pamiętam jak wyglądała droga przez ostatnie 5 minut. Licznik pokazuje 1325 przejechanych dzisiaj kilometrów. Mijany jakiś czas temu znak informował, że następny parking jest za kolejne 239km. I jeszcze te kangury. Stoją na skraju drogi i nie wiadomo który wyskoczy pod koła - to najgłupsze stworzenia na Ziemii. Zacznę przeliczać rok na sekundy, matematyka zawsze potrafiła mi pomóc z przetrwaniem nocy i utrzymaniem koncentracji...

Znowu znak, do Clonecurry zostało już tylko 124km, a przecież mógłbym przysiąc, że poprzedni znak był dosłownie 10 minut temu. Całe szczęście, że przynajmniej ta ciężarówka się trafiła i już nie muszę tak uważać na kangury...

 

Trekking wokół Annapurny czyli wielka góra w małym królestwie

12.05.2010; Anna Wojtych

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

okolice_Braga

 

Ludy Karakorum

19.05.2010; Mieczysław Bieniek

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

ludy_karakorum

Mieczysław Bieniek jest byłym górnikiem. Po ciężkim wypadku na kopalni zabrał się za podróżowanie. Do dziś odwiedził ponad 60 krajów. W 2006 roku odbył kilkumiesięczną podróż lądem do Dalajlamy. W ramach tej podróży ponad miesiąc spędził wśród różnych ludów zamieszkujących odludne doliny Karakorum, leżące z dala od utartych szlaków podróżniczych. Zapewne największe wrażenie zrobili Kalasze - obecnie zaledwie kilkutysięczna społeczność, której specyficzne zwyczaje i niezwykle barwne stroje mocno zafrapowały autora pokazu.

Mieczysław Bieniek jest bohaterem głośnego filmu dokumentalnego "W drodze", a także autorem ostatnio wydanej książki "Hajer jedzie do Dalajlamy". Jego barwne opowieści, zakrapiane śląską gwarą i swoistym punktem widzenia, a także sugestywne zdjęcia przyciągają uwagę nie tylko globtroterów. Spotkania z nim to możliwość choć na chwilę zanurzenia się w świat odległych światów i kultur, bo autor jak rzadko kto umie nawiązywać bliskie kontakty z napotkanymi na szlaku ludźmi, szybko zdobywając ich sympatię. Spotkania z Mieczysławem Bieńkiem to także wspaniała zabawa, bo umie on z niezwykłym humorem relacjonować dziwaczne przygody, które przydarzyły mu się w trakcie tych samotnych wędrówek.

 

Słowenia jak z obrazka
26.05.2010; Małgorzata Hoch

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Slowenia

 

 

Słowenia, kraj o powierzchni zaledwie niewiele ponad 20 000 km2 w pigułce zawiera wszystko co najpiękniejsze: góry, jeziora, jaskinie, morze. A ponieważ jest taka maleńka najlepiej zwiedzać ją na rowerze, tak nam się przynajmniej wydawało, zanim nie pojawiło się pierwsze wzniesienie...

 

Góry Świata
16.06.2010; 

uwaga zmiana: Sala Konferencyjna Samorządu UW (Mały Dziedziniec) sala 200

Bez_tytuu

W ramach tegorocznego kursu przewodników górskich odbędzie się slajdowisko "Góry świata" na które już teraz serdecznie zapraszamy.

Występują na każdym kontynencie, znane i nieznane przyciągają podróżników z całego świata. Każda ma swoją historię i wielu ludzi wzbogaca ją podejmując trud - wspinając się na szczyt. Podróżując przez kontynenty posłuchamy o poszczególnych największych górskich pasmach. Zobaczymy jak się z nimi obchodzić i z czym dobrze się zapoznać przed wyjazdem.

 

 

Pokazaliśmy w semestrze zimowym 2009/10

Kirgiz (nie) schodzi z konia - Kirgizja rowerem
21.10.2009; Piotr Strzeżysz

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Kirgistan

Podczas pokazu spróbuję przybliżyć ten mało znany kraj, oglądany z perspektywy rowerowego siodełka. Przez pięćdziesiąt dni podróży mieliśmy okazję nie raz skonfrontować własne wyobrażenia o tej część Azji z zastaną rzeczywistością. Od czasu „Sojuza" zapewne wiele się zmieniło, ale ludzie nie zmieniają się szybko i często wydawało nam się, że przenieśliśmy się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.

Dla większości spotkanych mieszkańców byliśmy Amerykanie albo „Angliczanie" a dla reszty - biedną, bo bezdzietną parą na metalowych rumakach. „Dzieci niet? A u nas czworo, pięcioro, dziesięcioro..." Jeden z Kirgizów nawet dał nam przepis jak zrobić chłopaka..., bo oczywiście, jak dziecko - to koniecznie chłopiec.

Kraj często zaskakiwał i to, co nieprzewidywalne, najbardziej dodawało uroku do poznawanej, odkrywanej rzeczywistości, nie zawsze miłej albo estetycznej, ale na pewno wartej poznania. A im trudniej pokonywaliśmy kilometry po fatalnych drogach, tym więcej satysfakcji mieliśmy potem z najdrobniejszych przyjemności, jak suchy nocleg w namiocie, czy ciepły gorący kubek.

 

Skuterem i tuk-tukiem - Wietnam i Laos
28.10.2009; Jaga Przewłocka i Łukasz Chojecki

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Wietnam

W czasach francuskiego kolonializmu mówiło się, że Wietnamczycy uprawiają ryż, mieszkańcy Kambodży oglądają jak rośnie, natomiast Laotańczycy - słuchają jak rośnie. Podczas naszej pięciotygodniowej podróży nie udało nam się dotrzeć do Kambodży, jednak możemy potwierdzić, że dwa pozostałe kraje dzieli przepaść jeżeli chodzi o tempo życia i postrzeganie czasu.

Wietnam zapamiętaliśmy jako morze szaleńczo rozpędzonych motocykli i skuterów, których kierowcy nie przejmują się zbytnio losem poruszającej się pieszo dwójki zdezorientowanych turystów. Laos to kraina spokoju, w której patrzenie w przestrzeń jest tak samo dobrym zajęciem, jak każde inne. Zrelaksowani i uśmiechnięci ludzie nie próbują na siłę sprzedawać pamiątek turystom, a dzieciaki z daleka śmiejąc się wołają sabai-dii!

Z pięciotygodniowej podróży w sposób szczególny zapadli w naszą pamięć gościnni i serdeczni mieszkańcy gór przynależący do ludów H'mong i Dzao. Ich tryb życia prawie nie zmienił się w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Zadziwiają swoimi niewiarygodnie kolorowymi strojami kontrastującymi z majestatycznymi krajobrazami regionów graniczących z Chinami.


NOWA ZELANDIA - 7 500 km campervanem
4.11.2009; Małgorzata Preuss-Złomska i Marcin Złomski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Nowa_Zelandia_-_7500_km_campervanem_zdjcie

Na siedem tygodni osiemnastoletnia Toyota Lite Ace staje się naszym domem. Mimo, że samochód jest już wysłużony doskonale sobie radzi na krętych, nowozelandzkich drogach. Pnie się w górę pod najwyższy szczyt Antypodów Mt. Cook, manewruje wśród fiordów na Malborough Sound, mknie po śliskiej nawierzchni Fiordlandu i pokonuje liczne brody.

Codziennie budzimy się w nowym miejscu - na skraju klifowego wybrzeża, nad rwącą rzeką, błękitnym jeziorem osnutym porannymi mgłami lub na nielegalnym parkingu z widokiem na ośnieżone szczyty. W deszczowe dni najbardziej doceniamy komfort życia w camervanie - śpimy, czytamy, gotujemy nie wychodząc z samochodu. Gdy jednak na chwilę wychodzi słońce Toyota podwozi nas na początek górskiego szlaku - pod Mt. Aspiring, Mt. Cook i na Kepler Track.

Campervan pozwala nam podróżować po Nowej Zelandii z dala od utartych turystycznych szlaków i przebywać jeszcze bliżej niesamowitej, nowozelandzkiej przyrody. Do tego jedziemy wygodnie i bardzo tanio.

Podróż campervanem przez Nową Zelandię to fragment naszej dziesięciomiesięcznej wyprawy dookoła świata.

 

Zamiast Iranu
18.11.2009; Maja Bednarz, Tomek Weksej oraz reszta ekipy

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

zamiastiranu

Przede wszystkim - to nie miało tak być. Naszym celem i marzeniem był Iran, do takiej właśnie wyprawy przygotowywaliśmy się przez pół roku. Jednak w parze z naszym terminem wyjazdu wielkimi krokami nadchodził też termin tamtejszych wyborów, a po nim podejrzenie fałszerstwa, ludzie na ulicach, demonstracje, strzały... Jednak postanowiliśmy się wycofać (choć absolutnie nie byliśmy jednogłośni).

Na Syrię i Jordanię zdecydowaliśmy się w poniedziałek, półtora tygodnia przed wyjazdem. We wtorek ustaliliśmy czy w ogóle da się w tak krótkim czasie załatwić wszystkie formalności. Okazało się, że tak. W czwartek nasze paszporty i wnioski wizowe leżały już w ambasadzie. Miały być gotowe na wtorek, ale tu przyszło pierwsze zderzenie z bliskowschodnimi zwyczajami: po przyjściu do ambasady okazało się, że jeszcze nie są gotowe, ale "na pewno będą jutro". Ok, przychodzimy następnego dnia. I znowu magiczne "jutro". Po naszych wyjaśnieniach, że "jutro to będziemy już w drodze" wizy wydano nam w pół godziny, od ręki. A więc jednak da się :).

Podróżowaliśmy na wariackich papierach. Nie mieliśmy dokładnie przygotowanego planu. Kształtowaliśmy go po drodze, w pewnej części kształtowali go za nas napotkani ludzie. Może właśnie taka deklarowana otwartość zdecydowała o tak miłych wspomnieniach? O tym opowiemy na slajdach, razem z krótkim poradnikiem jak zorganizować wyprawę w dwa tygodnie ;).

Zapiski z wyjazdu można poczytać na zamiastiranu.blogspot.com.

 

Oman - w krainie pachnącej kadzidłem
25.11.2009; Anna i Marcin Szymczakowie

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Oman

Kiedyś podróżowaliśmy we dwójkę, lecz w lipcu 2007 roku przyszła na świat Iga. Już po niedługim czasie po naszych głowach zaczęły przebiegać myśli o pierwszym wspólnym wyjeździe z naszym maluchem. Pierwsze kroki już we trójkę stawialiśmy nie tak daleko: Kampinos, Mazury, Bieszczady. Postanowiliśmy jednak pojechać gdzieś dalej jak Iga skończy pół roku, będzie miała zrobione obowiązkowe szczepienia, a także nie będzie jeszcze samodzielnie przemieszczać się co ułatwi kontrolę wkładanych do buzi przedmiotów. Pojawiło się najważniejsze pytanie: gdzie jedziemy??? Zasiedliśmy nad Atlasem Geograficznym Świata i zadumaliśmy się... Półkula południowa raczej odpadała, gdyż za daleko, duża różnica czasu, no i raczej nieopłacalne jak na trzytygodniowy wyjazd. Zaczęliśmy szukać bliżej. Pomysł Europy południowej jakoś nas nie zachwycił, Afryka też nie bardzo. Cóż pozostała wielka Azja, a nasze oczy skierowały się na Oman...


Anna i Marcin Szymczakowie - z wykształcenia geografowie z zamiłowania fotografowie. Wspinali się w Andach, Ałtaju, Tien Szanie, górach Elburs, Alpach Japońskich, Himalajach i Pamirze. Zmierzyli się z Jedwabnym Szlakiem w Chinach, Uzbekistanie i Iranie. Dotarli na „Dach ¦wiata" i pod świętą górę Kailasz dość nietypowo, z Kaszgarii. Smakowali zieloną herbatę pod Fuji, przemierzali amazońską dżunglę. Od dwóch lat wędrują we trójkę - z córeczką Igą - po Omanie, Rumunii, Nowej Zelandii i Japonii. Zawsze na wyjazdy zabierają aparat fotograficzny, a plon „bezkrwawych łowów" można ocenić w trzech niedawno wydanych albumach autorskich o Tybecie, Boliwii i Japonii oraz na www.fotografiapodroznicza.pl

 

Autostopem do Dakaru!
02.12.2009; Maciej Tumulec

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

dakar

Stajemy przy nowogardzkiej wylotówce z tabliczką „Dakar” i masą pozytywnej energii, wszak od tej pory nasz los zależy od ludzi, którzy zechcą zlitować się nad dwójką studentów, którym zaświtała kiedyś myśl udania się na Czarny Ląd stopem. „Wy do Dakaru tak na poważnie” – pyta kierowca srebrnego audi tankującego na nowogardzkim Orlenie. „Do Dakaru!” – odpowiadamy. „Żartujecie? Poważnie!?” Kiwamy potwierdzająco głowami. „Do Dakaru nie jadę, ale do Szczecina mogę was podwieźć, wsiadajcie!”. I tak to się zaczęło…

Po zeszłorocznej podróży autostopowej z Libii do Etiopii nadszedł czas na wypróbowanie „stopa” w Afryce Zachodniej. Wbrew wszelkiej logice, radom i ostrzeżeniom postanowiliśmy wraz z moim przyjacielem Jarkiem Rochowiczem ruszyć do Senegalu i Gambii.

Będą to slajdy i opowieści o znojach i trudzie naszej 72-dniowej wyprawy, ale także, a może przede wszystkim o tych wszystkich cudownych ludziach i rzeczach, które było nam dane spotkać po drodze.

Jeżdżenie po Afryce nie należy do najprostszych spraw, trzeba bowiem wiedzieć kogo i gdzie można „łapać” a kogo absolutnie unikać. Zupełnie inaczej jeździ się po Maroku, a jeszcze inaczej przecinając martwe przestrzenie Sahary Zachodniej czy Mauretanii, ale o tym wszystkim i masie innych rzeczy już 2 grudnia.

 

W siodło i przez step
09.12.2009; Wojciech Paczos, Jakub Czajkowski

uwaga zmiana godziny: 20.30

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Mongolia

Żegnamy się z hodowcami reniferów i ruszamy ostro pod górę. Dla naszych koni to trudny teren, ale dla nas to jedyna droga powrotu nad jezioro. Ścieżka trawersuje ostro nachylone zbocze. Koń Przemka nie wytrzymuje napięcia i zrywa się jak szalony prosto pod górę. Na chwilę zamieramy w bezruchu, ale sytuację udaje się opanować.
Altimetr wskazuje 2460m n.p.m.. Osiągamy najwyższy punkt na trasie rajdu. Pod nami szczyty, doliny i ogromne jezioro Chubsuguł ciągnące się daleko za horyzont. Kończymy przygodę - jutro napijemy się pierwszego piwa od dziesięciu dni. Mimo, że mongolskie, będzie smakować wyśmienicie... (Wojtek Paczos)

Czas spędzony w gorącym słońcu pustyni, zrekompensowało nam zejście do malowniczej Lodowej Doliny (Yolin Am). Prawie 200 metrowej wysokości strome skalne ściany doliny, skutecznie bronią dna doliny przed dopływem ciepła i światła, więc nawet w lecie przechadzać się tam można po grubej warstwie lodu... Nocleg pod namiotami w górskiej dolinie pozwolił nam na obserwację dzikich kozioróżców (mong. jenger) pasących się na stokach otaczających nas szczytów. Przemierzając dalej Ałtaj Gobijski i mijając po drodze stada wielbłądów dotarliśmy do jednego z najsłynniejszych miejsc w Mongolii – Hongorin Els. Jest ro prawie 200 kilometrowej długości pas wydm ciągnący sie w obniżeniu śródgórskim. Najwyższe z "piaskowych gór" mają około 300 metrów wysokości względnej, co czyni je najwyższymi wydmami świata... (Kuba Czajkowski)

 

"Na andyjskim szlaku - Cordillera Huayhuash"
06.01.2010; Anna Skompska

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

plakat_Skompek

Ewa otwiera drugie opakowanie antybiotyku, ja niedawno zaczęłam pierwsze, Kubie pęka głowa od wysokości... Dzisiaj znowu czeka nas spore przewyższenie, a z nieba leje się żar. Co tu dużo mówić - niejeden z nas zastanawiał się wtedy, czy to aby nie pora by przerzucić plecaki na grzbiety mijających nas co chwila osiołków. Grupa niewątpliwe zmierzała ku rozkładowi... Martwiło to nas, nawet bardzo, wszak czekały nas dwa tygodnie powyżej 4000 m n.p.m. i dziesięć wysokich przełęczy... Na szczęście na obawach się skończyło i nasza wędrówka w centralnej części Andów przebiegła zgodnie z planem. Udało nam się pokonać zamierzoną trasę, a niezwykłe widoki czające się za każdą z przełęczy pozwoliły zapomnieć o wszelkich niedogodnościach. Wynagrodzeniem trudów wędrówki było spotkanie z egzotyczną przyrodą, kąpiele w gorących źródłach i codzienny widok górujących nad nami ścian sześciotysięcznych gigantów: Yerupahy, Jirishanca oraz Siula Grande.

 

SERdeczne pozdrowienia z Armenii
13.01.2010; Marta Sitkiewicz, Paweł Marciniak, Adam Cieslik, Marta Cobel-Tokarska

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW, 20.15

armenia

 

…skwarne wrześniowe południe, wkoło skaliste grzbiety gór Lalvaru przedzielone urwiskami. Na dole widać kominy górniczego miasteczka Alaverdi. Mieliśmy dotrzeć tam dziś rano, ale wiemy już, że armeńskie góry prędko nas nie wypuszczą. Siedzimy na skraju pylistej drogi, smętnie wypatrując na horyzoncie ratunku. Samochodu, traktora, choćby drabiniastego wozu, który mógłby nas stąd zabrać i zaoszczędzić wielu godzin mozolnej wędrówki. Nagle… nasze zmęczone oczy dostrzegają wyłaniającą się zza zakrętu postać. To kobieta, być może nasza wybawicielka? Podchodzi do nas, SERdecznie zagaduje, wyciąga rękę z białym pakunkiem… O nie! Znowu SER! Czwarty kilogram SERA w ciągu dwóch dni…

***

Armenia to pierwszy kraj, który oficjalnie przyjął chrześcijaństwo. Słynie z wpisanych na listę UNESCO kamiennych, średniowiecznych monastyrów, gdzie powstawały bezcenne rękopisy. My jednak poznawaliśmy tę krainę nie tylko szlakiem opisanych w przewodniku zabytków. Dzięki wybitnej gościnności Ormian dowiedzieliśmy się na przykład, że królem armeńskiej kuchni jest bakłażan, a jej szarą eminencją SER w stu odmianach i rodzajach…

A więc zapraszamy na naszą, momentami niezbyt poważną, wyprawę do Armenii. Przemierzając górskie drogi i bezdroża zajadaliśmy się tam serem, chałwą i arbuzami, z pasterzami piliśmy malinowe wino, no i robiliśmy mnóstwo zdjęć

PATAGONIA - droga na Południe
20.01.2010; Małgorzata Preuss-Złomska i Marcin Złomski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Patagonia_-_droga_na_Poudnie_zdjcie

 

Przez olbrzymie, niezamieszkałe obszary, przez wypalony słońcem step, wśród hulającego niemiłosiernie wiatru wiedzie słynna droga nr 40. Nawierzchnia w większości jest kamienista, zakurzona i pełna kolein. Za oknami samochodu bezkresna przestrzeń, ale gdy tylko skręcamy na zachód wyrastają przed nami ośnieżone szczyty Andów. Wyruszamy na najsłynniejsze trekkingi świata - pod potężnym Fitz Roy'em i monumentalnymi wieżami Paine.

Dalej na Południu jest już tylko osnuta legendami Ziemia Ognista. Aby do niej dotrzeć przeprawiamy się przez zdradliwe wody Cieśniny Magellana. Dzikie góry, lwy morskie i kormorany zamieszkujące bezludne wysepki kanału Beagle świadczą o tym, że dotarliśmy na prawdziwy Koniec Świata.

Jednak Patagonia to nie tylko surowe, bezludne równiny i szalejące wichry. To kraina bogata w połyskujące słońcem turkusowe jeziora, gęste lasy, rwące rzeki i rozległe lodowce. Jako pierwsi dotarli tu imigranci z Europy i na przekór żywiołom zakładali estancje (olbrzymie majątki ziemskie). Do dzisiaj hodują wielkie stada bydła, urządzają tradycyjne rodea i kultywują pamięć o pierwszych osadnikach. Przemierzając setki kilometrów patagońskich bezdroży nie raz przebiegnie nam przez drogę guanako lub przepędzane przez gauchos (pasterzy) stado owiec.

Podróż przez Patagonię to kolejny etap naszej dziesięciomiesięcznej wyprawy dookoła świata.

 

T.R.U.P.A. w dolinie Mattertal
27.01.2010; Towarzystwo Radosnego Uprawiania Prostego Alpinizmu w składzie: Irek Słapa, Kuba Pisarek, Paweł Winiszewski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Alpy

Nie będzie to daleka podróż, bo w dolinę Mattertal w Alpach Szwajcarskich niemieckimi autostradami można dojechać w kilkanaście godzin. W związku z tym nie będzie snucia opowieści o niecodziennych zwyczajach autochtonów i egzotyce miejsca, nie będzie mowy o zdobywaniu ośmiotysięczników w ekstremalnych warunkach, ani też o cudownych ludziach, których spotkaliśmy po drodze, bo ludzi w górach raczej unikaliśmy. Nie oczekujcie również mrożących krew w żyłach opowieści o wspinaczce na granicach ludzkich możliwości, bo nasze możliwości od ludzkich są o wiele skromniejsze. Nie będzie nawet nic o heroicznej walce z okrutnym wichrem zmiatającym wszystko z grani, bo … na dobrą pogodę trafiliśmy.

Przedstawiając slajdy z naszego wypadu na czterotysięczne szczyty Alp opowiemy natomiast o przyczynach i skutkach rozwiązania się jednego z nas na eksponowanej południowo-zachodniej grani Allalinhornu (4027 m npm). Przedstawimy przyczyny nieplanowanego zdobycia w zejściu dodatkowego szczytu, co odbyło się w kompletnym milczeniu, a także o zaskakującej kopule szczytowej Alphubela (4206 m npm). Będzie o tym dlaczego ludzie prowadzeni przez przewodników z południowej grani Taschornu (4491 m npm) mają szarość na twarzy i o tym dlaczego na tym szczycie nie sposób zjeść małej suszonej morelki. Będzie również o tym dlaczego przed zjazdem z ruchomego bloku chcieliśmy mieć Niemców na śniegu i o przyczynach nagłej miłości do skał w trakcie zjazdów z Zinalrothornu (4221 m npm).

Pokazaliśmy w semestrze letnim 2008/09

Sierra, selva i costa czyli trzy oblicza Peru
25.02.2009; Maja Chodkiewicz, Agnieszka Oszkodar, Ela Górska

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

peru.jpg

Górskie źródła Persji, czyli Pamirczycy, afgański cukier i siedmiotysięcznik
04.03.2009; Wojciech Paczos

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

O tym w jakim stylu atakować Lenina kłóciliśmy się do samego końca. Czy da radę zrobić to w stylu alpejskim mogliśmy się przekonać tylko w jeden sposób – spróbować. Dla lepszego przygotowania aklimatyzację postanowiliśmy zdobyć w południowym pasmach tadżyckiego Pamiru. Tam podczas pobytu wśród Pamirczyków odkrywaliśmy górskie źródła Persji. Poznaliśmy życie na afgańskiej granicy i stawialiśmy czoła chorobie wysokościowej. Aż wreszcie przyszło nam się zmierzyć z siedmiotysięcznikiem...

lenin.jpg

 

Aotearoa - kraina długiej białej chmury – Nowa Zelandia
11.03.2009; Krzysztof Niwiński

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Zawsze chciałem pojechać do Nowej Zelandii. Dlaczego??? Bo dalej się nie da. Bo jest to ojczyzna rugby i bungy. Bo krajobrazy są tam niesamowite. Kiedy udało mi się zrealizować swoje marzenie szybko zorientowałem się że rugby i bungy, z których Nowa Zelandia słynie, dla mnie mogłyby nie istnieć, za to błogosławiłem w duchu wynalazców dużych kart pamięci aparatów cyfrowych dzięki którym nie musiałem ograniczać ilości robionych zdjęć...

zelandia.jpg

 

Zimowa przeprawa rowerowa przez Tybet
18.03.2009; Piotr Strzeżysz

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Do Lhasy w zimie 2007 roku pojechałem po rower, który zostawiłem latem na dworcu kolejowym, pod opieką poznanej kilka dni wcześniej Chinki Sang Lee. Aby uniknąć kolejnych niespodzianek z jego transportem ze stolicy Tybetu, postanowiłem przepedałować do Nepalu i wracać do Polski z Katmandu. Samotna podróż w środku zimy w temperaturach sięgających minus 30 stopni uświadomiła mi, że jeśli naprawdę się czegoś chce, nic nie może nas powstrzymać od urzeczywistnienia marzeń i realizowania pomysłów, choćby tak dziwnych, jak przejechanie rowerem przez zasypane śniegiem himalajskie przełęcze.

tybet.jpg

 

Alaska na kieszeń studenta
25.03.2009; Mirek Sidorowicz

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Moim marzeniem była podróż na Syberię i może kiedyś na Alaskę. Wyszło na odwrót-podróż za ocean okazała się łatwiejsza i korzystniejsza-$$. Tundra, ocean, góry, niezliczone jeziora i rzeki, a gdzieniegdzie parę ludzkich oaz. Zapraszam na zdjęcia ze złocistego, pochmurnego, zimnego wybrzeża (nie tylko) Alaski.

alaska.jpg

 

Wulkany Nowego Świata (Meksyk, Gwatemala, Kuba)
01.04.2009; Marcin Kruczyk

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Orizaba, z którą mierzyliśmy się już przed dwoma laty kusiła swoją białą szatą. Trzeba było spróbować się ponownie. O 2:00 nad ranem rozpoczęliśmy atak, było zimno, ale cicho i spokojnie. Po kilku godzinach stanęliśmy pod stromym, dosyć trudnym lodowcem…
Pacaya – jeden z czterotysięcznych wulkanów Gwatemali. Stanęliśmy na obrzeżach krateru, naszym oczom ukazała rzeka lawy…
Po trzech dniach odpoczynku w Hawanie wróciliśmy do Meksyku. Postanowiliśmy zmierzyć się jeszcze z Iztacihuatl… Nieopodal dymił sobie złowrogo Popocatepecl. Na 14 godzin przed wylotem do Polski rozpoczął się atak szczytowy.
Zapraszam na krótką wycieczkę po wulkanach Meksyku i Gwatemali i kilka dni odpoczynku w Hawanie.

 

kruczyk.jpg

 

Hokkaido - Japonia, jakiej nie znacie
08.04.2009; Agnieszka Śliwa

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Serdecznie zapraszam na relację z mojej wyprawy na Hokkaido, która była jedną z moich największych przygód podczas rocznego pobytu w Japonii. Północna wyspa różni się od typowego wyobrażenia o Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie znajdziemy Tu gigantycznych metropolii, wiecznie pędzącego tłumu, wiekowych świątyń czy pełnych harmonii ogrodów. Będą za to zielone przestrzenie, wyspy ukryte we mgle, malownicze jeziora wulkaniczne, rdzenne plemiona i...najbardziej szalony youth hostel w całej Japonii!

Realia życia w Korei Północnej
22.04.2009; Nicolas Levi

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Do Korei Północnej wybrałem się w lecie 2007 roku. Wyjechałem na około 10 dni, aby poznać kraj, którym zajmuję się naukowo w Polskiej Akademii Nauk. Zdjęcia będą dotyczyć systemu politycznego, kultury północnokoreańskiej oraz życia codziennego. Będziecie mieli okazję przekonać się o unikalności tego kraju w skali świata.

Korea_Pn

Mongolia Wewnętrzna – chińska czy mongolska?
06.05.2009; Katarzyna Golik

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Mongolia Wewnętrzna jeden z pięciu (obok Xinjiangu, Tybetu, Guangxi i Ningxia) chińskich regionów autonomicznych. Region dla jednych wydaje się być zchińszczoną Mongolią, dla innych nie do końca ucywilizowanymi Chinami. Dla jednych zbyt chińska, dla innych za mało. Ten stereotyp powoduje, że zachodni turyści odwiedzają ją jedynie jako tranzyt – do Pekinu, Xinjiangu lub Sichuanu. Fakt, że można tam znaleźć zarówno szybko rozwijające się chińskie miasta, jak i niemal bezludne obszary zamieszkałe jedynie przez pojedyncze rodziny koczownicze. W Mongolii Wewnętrznej mamy, podobnie do Republiki Mongolskiej, fragment pustyni Gobi (zachodnia część), pół-pustynie (środkowa), stepy trawiaste (środkowa i północno-wschodnia) i potężne góry (wschodnia). Co zatem odróżnia ją od Północy? Większa różnorodność etniczna, wiele kręgów kulturowych, bogatsza spuścizna i niewielkie wpływy kultury europejskiej na mieszkańców. Pokaz będzie podsumowaniem czterech wypraw z lat 2005-8 do pięciu (z sześciu) regionów.

 

Mongolia_Wewnetrzna

 

Tadżykistan – podniebna kraina
13.05.2009; Marcin Zarzycki, Rafał Kapuściński

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Tadżyskistan to niepodległa republika powstała w 1991 r. po rozpadzie Związku Radzieckiego. Znajdujący się w Azji Centralnej kraj graniczy z Uzbekistanem, Kirgistanem, Chinami i Afganistanem. Ponad 90 % terytorium Tadżykistanu stanowią góry (Gisaro-Ałaj, Tien-szan i Pamir).

W czasie kilkudziesięciu minut pokazu odwiedzimy 2 grupy górskie: Pasmo Gisarskie w Gisaro-Ałaju oraz Pamir Zachodni. Wejdziemy na kilka przełęczy o wysokości ok. 4800 m n.p.m., będziemy obserwować ośnieżone szczyty, wykąpiemy się w wysokogórskich jeziorach. Poznamy ludzi zamieszkujących góry i odkryjemy kim są Pamirczycy. Przejedziemy liczącą ponad 700 km słynną Pamir Highway. Dowiemy się co znaczy nazwa stolicy kraju Duszanbe. Będziemy także przez chwilę w słynnej Samarkandzie, która wprawdzie znajduje się w Uzbekistanie, ale w większości zamieszkała jest przez Tadżyków. Wyjaśnimy również tajemnicę dlaczego w wielu tadżyckich kiszłakach nie ma mężczyzn.

Pamir

"Tierra del sol y de buena gente" - Argentyna nieznana

20.05.2009; Ania Pogłód, Piotr Janus

Uwaga, zmiana sali: Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Nie Andy Patagońskie, nie Ziemia Ognista, ale serce prawdziwej Argentyny: gaucho na koniach, mięso pieczone na tradycyjnych rusztach i wino między winnicami. Samych Andów też nie zabraknie. Pokażemy Wam różnorodność krajobrazów tej olbrzymiej kordyliery z północy na południe: od olbrzymich solnisk puny, przez ośnieżoną Aconcaguę do krystalicznie czystych jezior lodowcowych i zielonych lasów parku Nahuel Huapi. Na sam koniec przeniesiemy się miedzy egzotyczne ptaki i piękne wodospady strefy podzwrotnikowej.

Argentyna

Na buddyjskich szlakach północnych Indii

27.05.2009; Filip Majkowski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Pokaz zdjęć i relacja dotycząca Bodhagai w stanie Bihar - miejsca narodzin buddyzmu, Dharamsali będącej siedzibą Dalajlamy i Tybetańskiego Rządu na Uchodźstwie oraz Leh - stolicy Ladakhu.

 

Góry Świata

03.06.2009;

Paweł Winiszewski - Europa (Alpy) 
Marcin Kruczyk - Afryka (Kilimandżaro), Ameryka Płd.
Ania Skompska -(Azja)

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

W ramach tegorocznego kursu przewodników górskich odbędzie się slajdowisko pod tytułem "Góry świata" na które już teraz serdecznie zapraszamy.

Występują na każdym kontynencie, znane i nieznane przyciągają podróżników z całego świata. Każda ma swoją historię i wielu ludzi wzbogaca ją podejmując trud - wspinając się na szczyt. Podróżując przez kontynenty posłuchamy o poszczególnych największych górskich pasmach. Zobaczymy jak się z nimi obchodzić i z czym dobrze się zapoznać przed wyjazdem.
Bez_tytuu

Zapraszamy serdecznie na slajdowiska z różnych stron świata które organizujemy w (prawie) każdą środę o godz. 20.15 w Auli Starego BUWu, Kampus Główny UW (ul. Krakowskie Przedmieście 26/28).

Zapraszamy też na pokazy organizowane przez inne koła turystyczne: we wtorek swoje slajdy pokazują MaluchTramp, w czwartek Koło PTTK nr 1 oraz Styki, a w weekendy - Jarema.

Jeśli chcesz pokazać zdjęcia ze swojej wyprawy napisz do nas: slajdowiska(at)skg.uw.edu.pl

Rozkład jazdy

Dinghy Polar Expedition - łódkami z tektury za koło polarne

16.10.2013; Olek Hanusz

hanusz1

 

W 2011 roku flota dwóch malutkich żaglóweczek bez kabin przepłynęła Bałtyk bez eskorty - z Polski do Szwecji i z powrotem. Był to pierwszy taki rejs po 1989 roku - załogi powróciły żywe. Jako ich armatorzy i zarazem budowniczowie, mile łechtani zewsząd płynącymi pochwałami, postanowiliśmy wybrać się dalej na północ. W 2012 roku tymi samymi łupinkami popłynęliśmy wzdłuż wybrzeża Norwegii aż za Koło Polarne, docierając na Lofoty. Swoim swobodnym stylem traktowania poważnych rzeczy budziliśmy niepokój wśród Normanów, a jednak ponownie powróciliśmy żywi. 33 dni wyprawy, 28 dni rejsu, 25 dni deszczu, 3 dni słoneczne, czyli jak zostaliśmy cyganami mórz - opowieść nie tylko dla żeglujących, ukwiecona pokazem klisz barwnych i użyciem niezwykłego wynalazku kinematografu.

 

Pokaz filmu "Na każde wezwanie naczelnika"

23.10.2013 godz.20.30

nakazde

film dokumentalny Polska, 2009, 75 min. reżyseria: Anna Filipow

Ten film to zamknięta w pigułce historia jednej z najekskluzywniejszych i najbardziej legendarnych formacji ratowniczych w kraju. Oficjalna data powstania TOPR to 29 października 1909 r. Wjeżdżając wyciągiem krzesełkowym na Kasprowy Wierch rozpoczynamy ponadgodzinną, barwną, wyprawę w Tatry i jednocześnie podróż w stuletnią historię TOPR-u. Wydaje się, że trudno znaleźć wdzięczniejszy temat dla dokumentu - piękno polskich gór, wyrazistość historycznych i współczesnych postaci ratowników, legenda bohaterstwa, groza przepaści, bliskość śmierci, radość ocalonych, smutek rodzin ofiar składają się na wiek obecności błękitnego krzyża w Tatrach.

Gościem specjalnym będzie Michał Jagiełło - taternik, alpinista, ratownik TOPR-u, przewodnik tatrzański, a także pisarz i poeta, autor m.in."Wołanie w górach".

 

Na strychu świata - wyprawa w Himalaje

30.10.2013; Stefan Czerniecki

Na_strychu_pusty

 To kolejna z cyklu opowieści znanego podróżnika-gawędziarza Stefan Czernieckiego. Autor „Ciszy” i „Dalej od Buenos’ (książek wydanych w serii „Poznaj Świat” Wojciecha Cejrowskiego) po swoim podróżniczym show na temat Indian niedostępnego regionu Amazonas w południowej Wenezueli tym razem zaprasza w tereny zgoła odmienne. Zarówno klimatycznie, jak i kulturowo.

„Tym razem będzie zimno, wietrznie i samotnie.” – „zachęca” Czerniecki, dodając po chwili: „Takie były założenia tej wyprawy. I sprawdziły się co do joty. Miało być ascetycznie, ciężko i… tak po męsku. Było nas dwóch. Oprócz nas góry. Te najwyższe. Białe, srogie, nieprzystępne. I nikogo więcej. O to nam chodziło”.

„Na strychu świata’ to opowieść o wyprawie przez mało eksplorowany przez turystów fragment Nepalu. To wyprawa w zimowe Himalaje. Będzie o hałaśliwym Delhi. O nastrojowym Kathmandu. O nepalskich dzieciach, które nie odejdą bez cukierka. O najpiękniejszej wiosce świata. Wreszcie o niebezpiecznych serakach lecących na głowy. I o siódmym szczycie świata, Dhaulagiri.

 

Deszcz o smaku whisky

06.11.2013; Ewelina Różańska, Maciej Szuba

the_Way_to_Scotland_657maly

Opowiemy o tym, jak spontanicznie rzucona propozycja wypadu do Szkocji przerodziła się w fascynującą i pełną przygód podróż autostopem przez pół Europy. Przez prawie dwa tygodnie, przemierzając ciągnące się w nieskończoność autostrady Niemiec, Holandii, Belgii, Francji i
Wielkiej Brytanii dotarliśmy do niemal wiecznie zielonej krainy płynącej deszczem i whisky.

Przedsięwzięcie było improwizowane, szyte grubymi nićmi i niedokładnym ściegiem, ale przecież chodziło głównie o spontaniczność: nasz cały plan to po prostu "zdążyć nasamolot do Polski za dwa tygodnie".

W Holandii, gdzieś pod Hagą, zostaliśmy ugoszczeni na prywatnej wyspie, piliśmy poranną kawę o wschodzie słońca na kredowych klifach Dover, jechaliśmy ciężarówką pełną zderzaków do Rolls Royce'ów, weszliśmy w sandałach na ośnieżony szczyt najwyższej góry Wielkiej Brytanii - a to wszystko z garścią pensów w kieszeni.

Droga przez prastare i monumentalne Grampiany, kilkudniowy trekking na Bena Nevisa, ekspresowe zwiedzanie zachwycającej Sky Island, orzeźwiająca kąpiel w Loch Ness oraz różnorodni i dobrzy ludzie, których spotkaliśmy po drodze - Polacy, Holendrzy, Belgowie, Hiszpanie, Amerykanie, Ruandyjczycy, Surinamczycy i przede wszystkim niesamowicie przyjaźni Szkoci - wszystko to pozwoliło nam choć trochę poznać szkockiego ducha, którego chcielibyśmy na nowo przywołać. Chcecie posłuchać? Opowiemy, przyjdźcie tylko na slajdy, historii mamy w bród!

 

Oblicza Gwatemali

13.11.2013; Karolina Mojeścik

Taju1

W Gwatemali i okolicach spędziłam łącznie około półtora miesiąca (styczeń/luty 2013; Gwatemala, Belize, Meksyk, Honduras). Wylądowałam tam w nieco zawiły sposób i dość "na całego". Z hiszpańskim na poziomie uno-dos-tres, ¿Hola, cómo estás? miałam dostać się z Cancun do Guatemala City już na sam początek. Ta podróż wychodziła poza strefę ówczesnego komfortu i była wielkim znakiem zapytania, a stała się wspaniałym odkryciem. Złożyło się tak, że miałam okazję poznać Gwatemalę z różnych stron. Celem wyjazdu była praca w projekcie AIESEC na UVG w Guatemala City. Pozostały czas (w ciągu tygodnia), spędziłam przemierzając Gwatemale w chickenbusach. Zobaczyłam jak żyje elita i jak radzi sobie zwykły Gwatemalczyk. Mieszkałam w domu ze służbą, w hostelach, w prywatnych domach, jadłam w townshipie. Byłam w sercu strzelaniny, w mieście hipisów i zobaczyłam piękny wschód słońca na Tajumulco oraz gęsta mgłę zamiast wschodu, nad kapryśnym lasem rozciągającym się pod najwyższą świątynią w Tikkal. Gwatemala była jak rok, nie jak półtora miesiąca, codziennie oferując nowe doznania. Wrócę na pewno, spotkałam tam wielu przyjaciół. Serdecznie zapraszam na pokaz.

 

Zimowy trawers norweskiego Hardangervidda

20.11.2013; Marcin Klisz, Maciej Żyto

ZimnyTrawers_SKG_1

Norweski płaskowyż Hardangervidda znajduje się tylko kilka godzin podróży od Warszawy i jest idealnym poligonem dla tych, którym marzy się Arktyka i Antarktyka. Zrobiliśmy zimowy trawers tego regionu na rakietach śnieżnych, pakująć cały sprzęt na sanie. Hardangervidda jest super, opowiemy i pokażemy Wam to dobitnie!

 

Sumatra na boczku

27.11.2013; Krzysztof Boczek [wyjątkowo w Audytorium Maximum, sala A]

sumatramaly

Przygotowywanie dania rozpoczynamy od singapurskiej zasmażki. Do gara wrzucamy 95 kg boczku, hinduską woń curry, gardłowe pokrzykiwania chińskich sprzedawców: “only look mister”, angielski porządek i wielokulturową jedność. Wszystko zapiekamy w formalnościach, jakie towarzyszą handlowi bronią.

Następnie garnek zalewamy sumatrzańskim ekstraktem: potem wylanym podczas wspinaczki na trzytysięczne wulkany, zachwytem z wejścia, deszczem zenitalnym i okraszamy widokami rodem z Marsa. Całość solimy pokrzykiwaniami makak, gibonów i jazgotem cykad w dżungli.

Dodajemy sos zachwytu nad rafą koralową, poczucie triumfu z udanych połowów ryb na kuszę, trudne do określenia uczucia podczas dryfowania z morskimi żółwami i szczyptę strachu wyzwalaną przez wredne mureny. Gdy potrawa dojrzewa, grzesznie-nieśpiesznie rozcieramy do niej egzaltację nad widokami bezludnych wysepek Banyak, które odpadły od Raju. Skaczemy między nimi, by choć na pół godziny poczuć się Robinsonem.

Całość dusimy przez miesiąc w najbardziej przyjaznym na Ziemi narodzie –Indonezyjczyków. Na już ostygającą potrawę rozkruszamy 3 dni refleksji, w miejsach gdzie tsunami zabiło 100 tysięcy ludzi. Aha – w trakcie przygotowywania potrawy obowiązkowo pościmy – to ramadan.

Tak przyrządzone danie, w powiewach nieracjonalnej euforii, podajemy znajomym podczas wieczornych spotkań. Bon appetit!

Więcej: www.SumatraNaBoczku.Wordpress.com

 

3 MILIONY KROKÓW. Samotne przejście Karpat

4.12.2013; Łukasz Supergan

superganmaly

Karpaty to jeden z głównych łańcuchów górskich Europy. Łączy Rumunię, Ukrainę, Polskę, Węgry, Słowację i Czechy. To bariera geograficzna, oddzielająca przez wielki państwa i kultury, ale także szlak, którym migrowali ludzie, rozprzestrzeniający język i pasterskie zwyczaje. Choć pocięty granicami, Łuk Karpat jest piękną i jedyną w swoim rodzaju całością. Jego początkiem jest przełom Dunaju na granicy rumuńsko-serbskiej. Koniec, to Bratysława, leżąca nad brzegiem tej samej rzeki.

W 2004 roku Łukasz Supergan postanowił samotnie wyruszyć w tę drogę. Rzucić wyzwanie górom i samemu sobie. Na przekór niewielkiemu wtedy doświadczeniu, przez 93 dni wędrował wzdłuż łańcucha Karpat. Była to lekcja pokory, wytrzymałości oraz zderzenie ze swoimi słabościami. Po ponad 3 miesiącach, dotarł do celu. Było to piąte przejście Łuku Karpat, zarazem pierwsze samotne.

Po 9 latach od tamtego przejścia narodził się pomysł drugiego. Tym razem nieco inną trasą, z większym doświadczeniem i lepszym wyposażeniem, które pozwoli wędrować na lekko. Głównym założeniem było przejście całej długości Karpat w czasie krótszym niż 2 miesiące, z plecakiem ważącym nie więcej niż 15 kilogramów.

Pokaz jest opowieścią o samotnej wędrówce przez 2000 kilometrów szczytów i dolin, o ludziach, kulturach i spotkaniu z samym sobą wśród najdzikszych gór Europy.

 

Gdzie Bóg mówi dzień dobry

11.12.2013; Jan Czempiński

atosmaly

To opowieść o jednym z najbardziej wyjątkowych miejsc Europy- autonomicznej republice mnichów prawosławnych na półwyspie Athos. W tej zapomnianej krainie czas zatrzymał się kilkaset lat temu, a życie codzienne opiera się na modlitwie i pracy. Zapraszam w podróż do innego świata.

Pół roku jedzenia ryżu

8.01.2014; Paulina Pochrybniak i Krzysiek Nawrocki

ryzmaly

Trzy miesiące temu wróciliśmy z półrocznej podróży po Azji Południowo-Wschodniej. Podczas tego wyjazdu wiele się nauczyliśmy, ale przede wszystkim tego, że chcieć, to móc. Wróciliśmy bogatsi w nowe doświadczenia, wspomnienia i zdjęcia, którymi chcemy się wami podzielić.

Każdy z tych krajów był dla nas inny. W Tajlandii cieszyliśmy się pięknymi widokami i wspaniałym jedzeniem. W Birmie zaskoczyła nas serdeczność mieszkańców oraz ilości złota na świątyniach. W Kambodży mieliśmy szansę poczuć się jak chodzące portfele, oraz zobaczyć wspaniały Angkor Wat. Filipińczycy zaskoczyli nas swoją znajomością angielskiego, fatalnymi drogami oraz najwspanialszymi, pustymi plażami, które dotąd widzieliśmy. Singapur wydał nam się mocno europejski, natomiast Indonezja zauroczyła nas zdecydowanie najbardziej, i to wszystkim - widokami, serdecznością i gościnnością mieszkańców, wulkanami, plażami, kopalnią siarki i dżunglą.
Chcemy opowiedzieć o całej naszej podróży, od początków na emigracji z pustkami na koncie, do ostatnich dni, kiedy nie mogliśmy się doczekać powrotu do Polski. Zapraszamy serdecznie

 

Autobusem nad Bajkał

15.01.2014; Jan Woźnica

ACRslajdowisko

Przyjdź i posłuchaj, jak z pozoru szalony pomysł przeradza się fascynująca podróż. Posłuchaj, jak
25-letni autobus wyruszył w trwającą 29 dni pordóż po Litwie, Łotwie, Rosji i Ukrainie. Przyjdź i posłuchaj, jak 9-osobowej ekipie Syberiobusa upłynęło 18 187 km po asfaltach, szutrach, błotach. Chcesz zobaczyć, jak żyją Buriaci na Olchonie? Kto mieszka w Wierszynie? Jak wygląda wioska wyznawców Wissariona? Jak wysoka jest Matka Ojczyzna? To wszystko i wiele więcej opowiemy i pokażemy. Jeżeli myślisz, że kamper jest dobry, ale dla niemieckich emerytów, to zaręczamy, że zmienisz podejście do podróżowania tym środkiem transportu!

 
Uwaga! w dniu 19.02.2014 pokaz odwołany!

Kirgiska Torpeda 2013

26.02.2014; Magdalena Czarnecka (pokaz w Auditorium Maximum, sala A)

kirg 1

Jedna impreza, dziesięcioro ludzi, szybka decyzja... Po dwóch tygodniach mieliśmy już bilety lotnicze i plan treningowy "Kirgiska tężyzna". Pół roku później, mając za sobą intensywne przygotowania, stawiliśmy się na Okęciu z 30-kilogramowymi plecakami gotowi odpalić "Kirgiską Torpedę".

Opowiemy Wam o Maszy z Polszy rozmawiającej o farmie kurczaków, o Dziewuszce Komandos robiącej pompki na 3000 m n.p.m., o Jędrku Przewodniku zsyłającym błoto na drwiących sobie z niego ludzi, o kupowaniu jurty, "turystyce francuskiej", o "co najwyżej skręconym nadgarstku", niekończących się panelach i wentylach.

Poza tym góry, góry, góry, konie, góry, góry, góry....

12.03.2014; 4/5 czyli Śnieżna Pant...

 Adam Malinowski

pobieda

Na pokazie opowiem o wyprawach na cztery spośród pięciu siedmiotysięczników położonych na terytorium byłego ZSRR: Chan Tengri, Pik Korżeniewskiej, Pik Kommunizma i Pik Lenina. Jeśli masz w planach zdobycie którejś z tych gór i szukasz praktycznych porad, albo po prostu lubisz wysokogórskie plenery i postradzieckie klimaty, to przyjdź, zobacz i posłuchaj.

 

Islandia/Wyspy Owcze autostopem

19.03.2014; Bartek Głowacki

islandiamaly

Bartłomiej i Piotr. Student UW i poznańskiej ASP oraz biotechnolog, doktorant Polskiej Akademii Nauk. Para przyjaciół, którzy w życiu dzielą nadzywczaj dużo. Oprócz mieszkania, przyjaciół i podróży, jak nikt potrafią dzielić nudę. 
Fotografie z wrześniowej podróży to lekka improwizacja dwóch autorów na jeden aparat. Mieszanka fotografii turystycznej i patrzenia na siebie nawzajem. Zdjęcia surowych krajobrazów Wysp Owczych i Islandii wymieszane z fotografiami nas w akcie podróży. Lubimy obserwować. Lubimy dyskutować o tym, czemu zachowujemy się tak, a nie inaczej. Lubimy zastanawiać się, dlaczego jesteśmy szczęśliwi, kapryśni, usatysfakcjonowani czy obrażeni. I to jest przedmiotem naszych podróży. 
Niestety jednego z najważniejszych elementów nie da się zawrzeć na fotografii - rozmów. Postaramy się za to ich treść przybliżyć podczas wykładu. 

 

W świecie Andów

26.03.2014; Mateusz Iskrzyński

IMG 1076

Czyli o najważniejszej części samotnej dwumiesięcznej podróży po Ameryce Południowej. O tym, że nie trzeba planować wszystkich szczegółów, by wiele doświadczyć i zobaczyć.

O majestacie przyrody Andów: od górskich lasów deszczowych i kilkusetletnich paproci drzewiastych przez pustkowie altiplano i pustynie południowego zachodu Boliwii (z pokrytym warstwą krystalicznej soli gigantycznym Salar de Uyuni), po sześciotysięczniki Kordyliery Królewskiej (zaskakująco i pozaplanowo zdobyty Huayna Potosi), czy niezwykłe, zadumane jezioro Titicaca.

Cały ten region należał niegdyś do imperium Inków, które w zasadzie było tylko krótkim epizodem historii ludów andyjskich. Niemniej to oni pozostawili najsłynniejsze pomniki tamtejszej tradycji - przekształcając otoczenie zgodnie z wyznawaną symboliką, a jednocześnie niezwykle wpisując w naturę zarówno duchowość jak i budowle.

Kultura andyjska trwa w elementach życia codziennego i sposobie myślenia miejscowych - rytuałach do Pachamamy, spożyciu liści koki, pieszej komunikacji, sposobach targowania się, na odizolowanej Wyspa Słońca, gdzie czas płynie wolniej.

 

Nowa Zelandia

02.04.2014; Bożena Jarzyńska i Marcin Dobas 

nz

KIA ORA !
Ponoć tam gdzie kończy się świat zaczyna się Nowa Zelandia. Położone około 17000 km od Polski wyspy, słynące z niezwykłej przyrody i endemicznych zwierząt w powszechnym odczuciu uchodzą za raj na Ziemi.
Aotearoa , czyli Kraina długiej Białej Chmury jak swój kraj nazwali Maorysi co roku odwiedzana jest przez ponad 2,5mln cudzoziemców. To sukces ciężko wypracowany. Wystarczy uświadomić sobie, że Nowozelandczycy jako pierwsi na świecie już w 1901roku utworzyli ministerstwo turystyki.
Choć zabytków mają niewiele, to zieleni za to jest pod dostatkiem. Stąd wziął się reklamowy slogan „New Zeland. 100% Pure Nature”. (Nowa Zelandia. 100% Czystej Natury).
Przyroda jest skarbem narodowym obsesyjnie chronionym przed skażeniem lub „biologiczną inwazją". Przekona się o tym każdy, kto świadomie lub przez zapomnienie będzie próbował wwieść np. kanapkę z pomidorem lub nadgryzione jabłko.
Podczas pokazu zabierzemy Was na obie wyspy. Wspólnie podziwiać będziemy niezwykłe klifowe wybrzeża, lodowce, obszary geotermalne i fiordy. Wypłyniemy oglądać delfiny, powędrujemy do kolonii pingwinów, popłyniemy kajakami na spotkanie z uchatkami, w nowozelandzkim buszu „zapolujemy” na kiwi a pośród górskich szczytów na papugę Kea.
Zatem witamy Was tradycyjnym hongi i zapraszamy na wizytę w Raju.

 

Góry Tibesti w Czadzie 

09.04.2014; Szymon Kowalczyk POKAZ ODWOŁANY !

borkou 7 www

Góry Tibesti to dziwne miejsce. Niby ktoś tam był, ale nie wiadomo kiedy. Każdy wie, gdzie one są, ale nikt nie potrafi o nich niczego więcej powiedzieć. Szymon Kowalczyk, laureat II edycji Memoriału Piotra Morawskiego "Miej Odwagę!" dotarł do zapomnianych Gór Tibesti w północnym Czadzie. Postawił sobie za cel zdobycie, jako pierwszy Polak, najwyższego wulkanu Sahary - Emi Koussi. Góry nie zdobył, ale przemierzył na azymut jedno z najbardziej niegościnnych miejsc na Ziemi. 

 

Od śniegów Kilimandżaro - do plaż Zanzibaru

16.04.2014; Katarzyna i Andrzej Mazurkiewiczowie

Aula A w Auditorium Maximum

Kili Mazurkiewicz

Wyprawa na Kilimandżaro jest jak gorąca kawa z lodami. Z rozległej, płaskiej i rozgrzanej słońcem sawanny wyrasta oprószony śniegiem potężny wulkan: Kilimandżaro. Przyciąga ludzi możliwością zdobycia najwyższego szczytu Afryki. Zbocza Kili porastają drzewiaste paprocie, lobelie i starce afrykańskie jak w jurajskim lesie. Z każdym metrem wznosimy się do surowego królestwa zachowanych tam jeszcze lodowców aby w końcu stanąć na samym wierzchołku afrykańskiego kontynentu (5896 m n.p.m.). Wchodząc na górę poznajemy jej charakter, ale piękno Kili poznamy dzięki pobliskiemu wulkanowi Mt Meru (4566 m n.p.m.). Zdobywany trochę dla aklimatyzacji, oferuje widok dający pojęcie o urodzie i potędze Kilimandżaro. To właśnie w drodze na Meru, biegnącej przez park narodowy, spotkaliśmy nasze pierwsze afrykańskie zwierzęta. Jeszcze więcej widzieliśmy ich podczas safari w słynnej kalderze Ngorongoro i nad jeziorem Manyara. Na koniec polecieliśmy na Zanzibar - wyspę leżącą pod równikiem u wschodnich wybrzeży Afryki. Zanzibar oprócz przepięknych plaż ma bogatą historię, której ślady oglądaliśmy w Stone Town, historycznej dzielnicy miasta Zanzibar. Wybraliśmy się jeszcze na pobliską plantację aromatycznych przypraw. A potem już odpoczywaliśmy na plażach z białym piaskiem i palmami kokosowymi nad oceanem z ciepłą turkusową wodą i rafami koralowymi.

więcej pokazów: http://www.terra.waw.pl/slajdy.php

EVEREST - GÓRA GÓR 

23.04.2014; Monika Witkowska 

Aula A w Auditorium Maximum

ever

Marzenia się spełniają, ale często wymaga to wiele wysiłku i determinacji. Dowodem jest wyprawa na Everest, jaką Monika Witkowska odbyła wiosną ubiegłego roku. W trakcie prelekcji będzie okazja aby zobaczyć, jak rzeczywiście wygląda wspinanie na najwyższą górę świata, co z tego co się mówi o tej górze jest prawdą, a co mitem, dowiemy się też jak się w do takiej wyprawy przygotować i jak ludzki organizm funkcjonuje się na takich wysokościach.
Przy okazji będzie możliwość zakupu najnowszej książki Moniki: „Everest. Góra Gór”.

Monika Witkowska –  całe jej życie (prywatne i zawodowe) obraca się wokół podróży. Pracuje jako dziennikarka, pisząc artykuły i książki (oczywiście o podróżach), do tego jest pilotem wycieczek i przewodnikiem górskim. Wszystkie oszczędności Monika przeznacza na swoje pasje czyli jeżdżenie po świecie (jak najtaniej, lokalnymi środkami lokomocji lub autostopem, zwykle w pojedynkę, bo twierdzi że tak najłatwiej złapać kontakt z miejscowymi ludźmi) – dzięki temu odwiedziła ok.170 krajów, na wszystkich kontynentach. Wśród licznych, powiązanych z podróżami hobby Moniki jest m.in. żeglarstwo morsko-oceaniczne (na koncie m.in. opłynięcie Przylądka Horn czy rejsy polarne) oraz wspinaczka wysokogórska, z czym wiązała się zdobywanie Mt Everestu.
Więcej o Monice na jej stronie: www.monikawitkowska.pl

 

 

Norway for free?!

7.05.2014; Maciej Czeszewski i Paweł Ciach

Auditorim Maximum, Sala A

 

Norway for free SKG

25 dni trekkowaliśmy w Norwegii.

Opowiemy o tym, jak przeżyć w Oslo, najdroższej stolicy świata. Jak mieszka się na wzgórzu Holmenkollen. Kto i co kręci się w parku Vigelanda. Ile kosztowała stołeczna opera. Powiemy o sesji zdjęciowej z „Krzykiem” Edwarda Muncha.

Będzie o kulinariach. O tym, jak smakuje mięso z wieloryba, a jak grillowany łosoś właśnie wyłowiony z północnego fiordu i jak ten łosoś smakuje w bergeńskiej zupie. Opowiemy o smaku salami z łosia i z renifera, o najtańszej i najdroższej rybie w Norwegii. „Poczęstujemy” norweskimi papierosami i żelkami.

Opowiemy o rzeczach „naj”: najdalej na północ Europy wysuniętej skale (nie będzie to Nordkapp), najbardziej na północ położonym fast foodzie oraz browarze świata, najdalej na północ globu wysuniętym mieście, a także o „największym przekręcie” Norwegów.

Opowiemy o nocy spędzonej u rodziny rybackiej w Storvik, i o tym, jak Norweżkom smakuje wiśniówka. Wyjaśnimy zasłyszane tam słowa „something illegal in Norway”. Zdradzimy, co kryje w sobie góra w Namsos. Opowiemy, jak pływaliśmy w wodach Atlantyku za kołem podbiegunowym i o tym, jak pachną Lofoty, a zwłaszcza ich czubek, wioska Å. Podpowiemy, jak łapać stopa w budynku. Ujawnimy fakty o norweskiej prohibicji i o tym, czy można w Norwegii zostać okradzionym. Powiemy, ile kosztuje maść na zapalenie stawów. Opowiemy, gdzie zatopiono Tirpitza, i gdzie w Norwegii można spotkać Polaków, i co z tego dla nas wynikło. Będzie też ekskurs o komarach, glistach i ważkach.

Nie zabraknie niedźwiedzi, trolli, czarownic, trędowatych, jak również nawiedzonych domów. Będzie także o Knivskjellodden, Øksfjordjøkelen, Trollstigen, Ørnevegen, Geirangerfjorden, Lysefjorden, Preikestolen i Kjeragbolten.

Opowiemy Wam o ludziach, miejscach, naturze i naszych norweskich przygodach. A wszystko to „na bogato” (ale nie z powodu norweskiej ropy) – w otoczeniu gór i fiordów, skąpane w poświacie białych nocy.

Argentyna

21.05.2014; Paweł i Jowita Krawczyńscy

Aula A w Auditorium Maximum

argentynamaly

Argentyna. Zabierzemy Was w podróż od boskiego Buenos Aires, pulsującego w rytm tanga. Napijemy się wina w Mendozie i przyjrzymysię z bliska najwyższej górze Ameryki Południowej. Odwiedzimy kolebkę niepodległości Argentyny, a także poczujemy typowo sielankowy i wiejski klimat Cafayayte. Ruszymy dalej na północ do Salty, by poznać tożsamość tego regionu. A na koniec wielki finał! Słynne wodospadyIguazu określone jako jeden z siedmiu cudów natury. Całość okraszona pełnym słońcem, a także życzliwością mieszkańców Argentyny. Hastaluego!

 

RPA&Lesotho

28.05.2014; Karolina Mojeścik 

rpa

 

RPA od ponad trzech lat jest celem moich częstych podróży w związku z faktem, że dość nieoczekiwanie zamieszkała tam moja rodzina. W ramach tego pokazu chcę przedstawić zarys, jaki powstał w mojej głowie. Będzie o safari, o górach, o podróżowaniu, o ludziach, o życiu. Będą krajobrazy i przemyślenia.
 
Jednym z miejsc, które udało mi się odwiedzić w tym obszarze jest Lesotho. Spędziłam tam chwilę jako wolontariusz. Lesotho stanowi ciekawy kontrast do RPA i o tym również powiem. Będzie o życiu w wiosce jako jedyna biała osoba w okolicy i podróżowaniu przez Lesotho po raz pierwszy.
 
Zapraszam serdecznie :)

 

Pokazaliśmy w semestrze zimowym 2008/09

Trzy razy cztery koła, czyli Alpy szczytując
15.10.2008; Dawid Danielczuk, Piotr Wójcik, Agata Turlej, Paweł Winiszewski

Letni wyjazd w zaśnieżone Alpy, czyli wędrowanie po szczytach nad chmurami. Wyjazd pełny słońca, śniegu, uśmiechu, i walki na czekany. Jesteśmy pierwszą brygadą która weszła na czterotysięcznik na czworakach (a przynajmniej jedno z nas) a to trzeba zobaczyć. I jest to pierwszy wyjazd, na którym widzieliśmy więcej wschodów słońca niż zachodów.. ale jaaakich wschodów...

Uwaga! Pokaz wyjątkowo odbędzie się w Auditorium Maximum w sali im. Mickiewicza.

danielczuk.jpg

Wyprawa na Lodową Górę - Pierwsza polska ekspedycja na najwyższy szczyt Arktyki
22.10.2008; Tomasz Walkiewicz

Relacja z HiFlyer Polar Ice Expedition 2008, pierwszej polskiej wyprawy na najwyższy szczyt Arktyki - Gunnbjorns Fjeld (3694 m n.p.m.).
Na szczyt weszli: 57-letni Leszek Cichy – kierownik wyprawy, zdobywca Korony Ziemi; 44-letni Marek Kamiński, zdobywca obu biegunów w jednym sezonie, członek The Explorers Club; 25-letni Tomasz Walkiewicz, student Uniwersytetu Jagiellońskiego; 42-letni Mirosław Polowiec z Krakowa oraz 48-letni Ryszard Rusinek z Płocka.
Gunnbjorns Fjeld udało się zdobyć za drugim podejściem, drogą inną niż trzy dni wcześniej, kiedy próba ataku zakończyła się dramatycznym odwrotem, spowodowanym załamaniem pogody.
Gunnbjorns Fjeld po raz pierwszy został zdobyty 16 sierpnia 1936 r. przez Wagera i Coultardsa, członków brytyjsko - duńskiej ekspedycji. Wraz z Cone i Dome tworzy najwyższy łańcuch górski Gór Watkinsa, ciągnących się wzdłuż wschodniego wybrzeża Grenlandii. Teren ten został dokładnie przebadany dopiero w 2004 r. przez norweską ekspedycję, której uczestnicy dokonali pomiarów pozostałych 10 szczytów znajdujących się w paśmie Gór Watkinsa. Gunnbjorns Fjeld ma postać nunataku: szczytu wznoszącego się nad powierzchnię lodowca. Do tej pory zdobyło ją około 40 osób.

walkiewicz.jpg

Życie to nie Bajka(ł)
29.10.2008; Jędrek Ochremiak, Tomek Weksej oraz reszta ekipy

Syberia - kiedyś wysyłano nas tu siłą, dzisiaj można dostać się tam w sposób bardziej dobrowolny. Ani rosyjskie przepisy wizowe, ani odległość (5 dni koleją) nie zachęcają co prawda do tego, ale mimo to wybraliśmy się właśnie tam. Na miejscu - co tu dużo mówić - inny świat: dzikie i bezludne góry Chamar Daban, znacznie mniej dziewiczy, ale równie ciekawy półwysep Święty Nos oraz zabytki kultury ludów Przybajkala, niekiedy znacznie bardziej egzotyczne niż się spodziewaliśmy. Więcej o wyprawie także na www.bajkal.xt.pl.

weksej.jpg

Norwegia - syn i tata na końcu świata
05.11.2008; Konrad Konieczny

Gładkie tafle lodowca piętrzą się wprost nad naszymi głowami. Po kilku próbach od jednej z nich ułamuję szklistą bryłkę i wrzucam do szklanki. – No i jak, szumi? – pytam podając ją ojcu. Huk potoku zagłusza odpowiedź. – No pewnie, że szumi – wołam – lód z lodowca zawsze szumi topiąc się w szklance whisky.

norwegia.jpg

 

Que te vaya bien - dwie samotne rowerowe podróże przez Andy
12.11.2008; Piotr Strzeżysz

Podczas pierwszej części pokazu autor opowie o swojej podróży do Chile i Argentyny, odbytej na kupionym na miejscu chilijskim rowerze marki Oxford. Druga część zabierze widzów w środkowe i północne rejony wyżej wymienionych krajów, jak również na pustkowia i bezdroża Boliwii. Podczas drugiej podróży autor przejechał prawie 4000 kilometrów, pokonując po drodze kilka salarów i pustynię Atacama, z rowerem docierając na wysokość ponad 6000 m n.p.m.

strzezysz.jpg

American dream - moje spojrzenie
19.11.2008; Lech Gawuć

Stanów nie da sie poznać w kilka miesięcy ani w miesiąc. Tegoroczne, pracowite wakacje spędziłem nad jeziorem Tahoe na pograniczu Kalifornii i Nevady. Jest to największe amerykańskie jezioro o charakterze górskim (490 km2), położone w górach Sierra Nevada na wysokości 1899m, drugie pod względem głębokości (501m). Mieszkając nad Tahoe zima można pojeździć na nartach a latem pożeglować; średnio aż 274 dni w tamtym rejonie to dni słoneczne. Moja pasja jest fotografia, więc oprócz wrażeń przywiozłem z trzymiesięcznych wakacji wiele zdjęć...

usa.jpg

Przystanek na szczycie Alaski
26.11.2008; Wojtek Marzec

Na przełęczy wieje wiatr. Nie jest on jednak na tyle silny by myśleć o powrocie. Po drugiej stronie grani panuje już zupełna cisza. Robimy krótką przerwę na kubek rozgrzewającej herbaty. Wierzchołek Denali jeszcze nie widoczny, ale czujemy jego bliską obecność. Ruszajmy dalej...

marzec.jpg

 

Welocypedem na skraju Sahary
03.12.2008; Maciej Czapliński, Arkadiusz Stefański, Dorota Relke

Jeździliśmy już na rowerach na dwóch kontynentach, pora wyznaczyć nowy cel: Afryka. Będzie to mała rozgrzewka przed planowana na 2010 rok wielka wyprawa przez ten kontynent. Zaprezentujemy to, co spotkało nas na skraju Sahary.

sahara.jpg

 

Na rowerze do Kairu
07.01.2009; Piotr Romejko

Polska, Ukraina, Mołdawia, Naddniestrze, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Syria, Jordania, Izrael i Autonomia Palestyńska, Egipt. 6200 km. 85 dni. Ludzie i przyroda. Duch Biblii i magia Bliskiego Wschodu.

kair.jpg

Przez góry i jeziora (Kirgistan, Uzbekistan)
14.01.2009; Małgorzata Hoch, Katarzyna Słomska

Najmocniejszą stroną Kirgistanu są góry, które są wszędzie. Gdziekolwiek nie spojrzysz, w którąkolwiek nie odwrócisz się stronę, nie unikniesz ich majestatycznego spojrzenia. A jednak Kirgistan to nie tylko góry, to także misternie tkane tradycyjne szyrdaki i nowoczesne auta na ulicach, proste życie w górskich jurtach i zabiegany Biszkek, krystalicznie czyste jeziora i konne przejażdżki, liberalna północ i konserwatywne południe. Naszą wyprawę postanowiliśmy wzbogacić krótkim pobytem w Uzbekistanie, gdzie podziwialiśmy zabytkowe miasta.

kirgistan.jpg

U stóp Kanczendzongi
21.01.2009; Anna Skompska

" Nepal nigdy nie znajdował się w czołówce naszego rankingu miejsc na świecie, które chcielibyśmy odwiedzić i choć trochę poznać.
Himalaje Nepalu kojarzyły nam się z zatłoczonymi szlakami wokół Annapurny czy w rejonie Everestu. Splot przeróżnych okoliczności sprawił jednak, że w zeszłym roku udaliśmy się właśnie do Nepalu. Aby ominąć tłumy turystów, jako cel obraliśmy mniej popularny i trudniej dostępny rejon Kanczendzongi, trzeciego szczytu świata. Wybór okazał się trafny."

skompek.jpg

Turcja- 300 dni słońca?
28.01.2009; Paweł Marciniak

Góry Pontyjskie ujrzałem po raz pierwszy rok temu o świcie z okien autobusu jadącego do Gruzji: skaliste, śmiałe formy, zielone doliny, obfitość potoków i wieczne słońce- tak mi się wówczas jawiły te pasma. W tym roku przyjrzałem się im z bliska- okazało się, że prawdziwe są wszystkie moje wyobrażenia za wyjątkiem tego o pogodzie. W czasie trekkingu, mimo licznych przeciwności losu udało nam się zdobyć najwyższy szczyt- Kaczkar (3937m n.p.m.), ale zajrzeliśmy także w mnóstwo nie mniej interesujących hal, dolin i przełęczy. Wschód Turcji to jednak także okazja do obejrzenia wspaniałych zabytków i poznania fascynującej kultury kraju czterech mórz, która tu, na wschodzie zachowała wiele ze swych oryginalnych cech.

turcja.jpg