Pokazaliśmy w semestrze letnim 2010/11

Armenia między górą a niebem

16.02.2011; Małgorzata Hoch

armenia

 

Kiedy dotarliśmy do monastyru było już późne popołudnie, które bardzo szybko zamieniło się w noc. Otaczały nas tylko góry i kompleks świątyń z ponad tysiącletnią historią. Byliśmy pewni że na noc obiekty są zamykane, jednak myliliśmy się. Furtka na teren monastyru otworzyła się z łatwością, a przed nami stały oświetlone księżycowym bladym światłem surowe bryły monastyrów. Ciemności wewnątrz rozpraszały migoczące światła dopalających się świeczek, zapalonych przez wiernych, którzy kilka godzin przez nami opuścili to miejsce, ciszę mącił tylko świszczący w szczelinach wiatr.

Zapraszam serdecznie na wspólną podróż po Armenii – kraju gdzie kawałek nieba został na ziemi w postaci jeziora Sewan, a z każdego miejsca widać świętą górę Ararat.

Rowerami przez Gruzję

23.02.2011; Beata Charycka, Tomek Weksej

gruzja

Wiedzieliśmy, że polskie pochodzenie oraz sposób podróżowania będzie zwracał w Gruzji uwagę. Decyzja, by zwiedzać ją na dwóch kółkach miała dwie zasadnicze konsekwencje. Po pierwsze -- prawie wypluliśmy płuca podczas jazdy na szutrowych, nierównych drogach, a zwłaszcza przy podjeździe na Przełęcz Jvari (2379 m). Ale po drugie - rowery umożliwiły nam opuszczenie utartych turystycznych szlaków i wjeżdżanie w nowe miejsca, turystycznie jeszcze nie tak bardzo odkryte. Może dzięki temu większość nocy spędzaliśmy w gruzińskich domach, zaproszeni przez ludzi. Mogliśmy więc doświadczyć rozmów na wiele tematów, w tym oczywiście politycznych;), poznając przy tym ludzi z wielu środowisk społecznych. Zobaczyliśmy Gruzję w pigułce, przeżyliśmy nocną eskortę przez Policję Kryminalną i mogliśmy posłuchać opowieści weterana wojny gruzińsko-rosyjskiej z 2008 roku. Zapraszamy!

 

Tybet - chińska droga nad przepaścią

02.03.2011; Maria Kordalewska

tybet

Dziś wyprawę do Tybetu sprzedaje się w pakiecie. Przejazd autokarem de lux, przeszkolony
przewodnik, zwiedzanie miejsc tylko odpowiednio przygotowanych... Sukces gwarantowany albo
zwrot pieniędzy. Na dachu świata stworzono bowiem turystyczną enklawę, której podstawą
stała się jedna z największych tragedii XX w. Każdego dnia tłum Tybetańczyków krąży wokół byłej siedziby Dalai Lamy w Lhasie mrucząc dawne mantry zagłuszane rykiem silników. W restauracjach jada się tradycyjne, tybetańskie potrawy za pomocą pałeczek. Oto prowincja chińska. Dyktatura, która narzuca swoje prawa i zasady. Istnieje jednak takie miejsce na Ziemi, gdzie spotkać można uśmiechniętych Tybetańczyków, gdzie wiara w odzyskanie niepodległości jest wciąż żywa. O tym wszystkim co widziałam i co przeżyłam opowiem i pokaże. Bo trzeba o tym mówić. Informacje również na stronie www.mariakordalewska.com.

Zapraszam na „wycieczkę" do Tybetu!

Borneo'88 - na Kinabalu i wśród łowców głów

09.03.2011; Adam Piechowski

16_Borneo

Borneo '88. W latach, kiedy niewiele jeszcze osób z Polski podróżowało w tamte strony, w dwuosobowej wyprawie z moim przyjacielem, fotografem Tomkiem Wierzejskim, udało nam się dotrzeć z Singapuru do północnej, malezyjskiej części Borneo, trzeciej pod względem wielkości wyspy świata. Weszliśmy na Mount Kinabalu, najwyższy szczyt Borneo (4095 m), a później, w stanie Sarawak, wyruszyliśmy rzekami Rajang i Balleh w głąb dżungli, do wiosek zamieszkanych przez Ibanów, których przodkowie jeszcze niedawno byli łowcami głów. Mieszkaliśmy w "długich domach", łowiliśmy z Ibanami ryby i chodziliśmy na polowania, jedliśmy duriany, owoce o najwstrętniejszym zapachu na świecie, ale wybornym smaku... Teraz zapewne dotarło tam więcej cywilizacji, ale wtedy, przed 23 laty, czuliśmy się trochę jak w czasach Conrada. Zapraszam na slajdy i wspomnienia!

Syberyjskie wędrówki - Jakucja

06.04.2011; Katarzyna i Andrzej Mazurkiewiczowie

JakucjaSyberia często kojarzy się z ponurą mroźną krainą usłaną łagrami stalinowskimi. Tymczasem pełna przygód relacja z kilku podróży po Jakucji pokaże wspaniałą syberyjską przyrodę i egzotyczną kulturę narodów Północy.

Pełna przygód i humoru relacja z kilku podróży po Jakucji, w której autorzy spędzili łącznie ponad osiem miesięcy (1990-1993).. Podróż statkiem po rzece Lenie, leżący na wiecznej zmarzlinie Jakuck, jakuckie święto powitania lata i obrzędy szamańskie, park narodowy w delcie Leny, pasterze reniferów, święto Jukagirów, zagubiona rybacka wioska w delcie rzeki Indygirki, przeloty helikopterem, autostop na Trasie Kołymskiej odkrywają niemal nieznany świat.
Ważnym wątkiem tej podróży są trekkingi w Górach Czerskiego i w górach Suntar-Chajata. Bezludne góry, przeprawy przez rzeki i bagna, spotkania z niedźwiedziem, przejście po zamarzniętych rzekach, trekking narciarski i wspaniała syberyjska przyroda dodają smaku górskiej wędrówce. Akcentem eksploracyjnym są pierwsze polskie wejście na góry Pobieda i Mus Chaja (najwyższe szczyty w/w pasm górskich)
Opowieść kończy spływ kajakowy po malowniczej rzece Sinji.

Nowa Zelandia - Kiwi w Pipiriki

13.04.2011; Marta Oleksiak i Konrad Konieczny

Nowa_Zelandia

Rzucone na skraj świata wyspy są mniejsze od Polski, ale swoją różnorodnością zasługują na miano odrębnego, ósmego kontynentu. 9/10 żyjących tu gatunków zwierząt ma charakter endemiczny. Nowa Zelandia oddzieliła się od Gondwany jeszcze przed pojawieniem się na świecie ssaków i stworzyła wyjątkowy świat fauny i flory: bez koni, myszy, wilków, a przede wszystkim - bez człowieka...
Pierwsi maoryscy osadnicy pojawili się u jej brzegów dopiero ok. 1000 r. i nazwali tę ziemię Aotearoa - Kraj Długiej Białej Chmury. 
W trakcie naszej miesięcznej podróży wędrowaliśmy po górskich szlakach, winnicach, wulkanie, plaży i lesie prastarych drzew kauri. Zapuściliśmy się wgłąb Fjordlandu, dotarliśmy pod górę Cooka - najwyższy szczyt Nowej Zelandii, szukaliśmy hobbitów na Wyspie Północnej i wielorybów u brzegów Pacyfiku, ale zamiast nich spotkaliśmy kiwi w Pipiriki...

Never Ending Peace And Love

20.04.2011; Ola Górecka, Tomek Górecki, Tomek Tabor i Darek Równicki

Nepal_2011

Myśl o tym, żeby pojechać do Nepalu towarzyszyła nam chyba podświadomie od... dawna. Przecież to ogólnie wiadome, że to kraj, który fascynuje miłośników podróży, miłośników gór, miłośników fotografii, miłośników odkrywania nowych kultur. Tych, którzy szukają ciszy i spokoju oraz tych, którzy lubią gwar, harmider, zamęt i zamieszanie. Miesięczna podróż pozwoliła nam nieco poznać charakter tego kraju.
Zapraszamy Was do obejrzenia niezwykłych obrazów oraz wysłuchania opowieści o kraju pełnego majestatu gór, uśmiechniętych ludzi, kolorów sari, psów, kóz, jaków, dzieci i zapachów.

Ekwador - polowanie na słońce i wulkany

27.04.2011; Kasia i Marcin Stankiewiczowie

ekw

Naszą półroczną, długo wyczekiwaną podróż poślubną po Ameryce Południowej zaczynamy do Ekwadoru... Witają nas niesamowite kolory, egzotyczne stragany, indiańskie wioseczki, a także równikowa, tropikalna i totalnie nieprzewidywalna pogoda. Polujemy na chowające się za kłębami chmur potężne wulkany, sprawdzamy czy na równiku naprawdę można postawić jajko na główce od gwoździa, tropimy w dżungli stado wyjców, wypatrujemy na Pacyfiku wieloryby humbaki oraz zjeżdżamy na linie po kaskadzie rwących wodospadów...a wszystko to oczywiście pracowicie dokumentujemy na zdjęciach i filmikach, oraz opisujemy na naszym blogu, by teraz, już po powrocie, móc Wam jak najwierniej opowiedzieć i zaprezentować. Serdecznie zapraszamy na pierwszą, zieloną i pełną przygód, część naszego cyklu pokazów z Ameryki Południowej!

Gruzja - kaukaskie wędrówki

11.05.2011; Rafał Kapuściński i Marcin Zarzycki

Gruzja_maj

Sakartwelo. Tak nazywają swoją ojczyznę Gruzini. Przepiękny zakaukaski kraj, coraz częściej odwiedzany przez Polaków. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie: góry, morze, zabytki...
Podczas miesięcznego wyjazdu skupiliśmy się na górach. Na początku eksplorowaliśmy deszczowo-pochmurne: Tuszetię i Chewsuretię, potem wędrowaliśmy w okolicach Kazbeka, a na koniec maszerowaliśmy po bajkowej Swanetii. Spacerowaliśmy także po starym Tbilisi, byliśmy w wizytą u pewnego biskupa-reżysera filmów animowanych, "wizytowaliśmy" nawet gruziński posterunek wojskowy na granicy z Południową Osetią.
Gościnni ludzie wypowiadający się o Polsce i Polakach z wielką estymą? Wino? Wspaniałe jedzenie? Też o tym opowiemy.
A to wszystko uwieczniliśmy na tradycyjnych slajdach.

Bhutan i górskie klimaty Indii

18.05.2011; Mieczysław Bieniek

22_Bienek2

Znany choćby z książki "Hajer jedzie do Dalajlamy" Mieczysław Bieniek dociera do miejsc, gdzie nieczęsto staje stopa podróżnika. A że opowiada o swoich przygodach z ogromną swadą, podkreśloną śląską gwarą, spotkania z nim to prawdziwa uczta dla słuchaczy.
Tym razem pokaże zdjęcia z wypadu do jednego z buddyjskich klasztorów w Bhutanie, gdzie uczestniczył w niezwykle barwnej ceremonii związanej z przyjmowaniem nowych mnichów. Będzie też o świętej górze Cejlonu, świętej górze na pustyni przy granicy indyjsko-pakistańskiej oraz o wielu innych miejscach w górskich rejonach północnych Indii (Ladakh) i Nepalu.

K2 drogą Basków

25.05.2011; Anna Czerwińska

23_Czerwinska

W 2010 roku pod najtrudniejszą górę świata - K2 wyruszyła z Polski silna wyprawa pod kierownictwem Bogusława Ogrodnika. W jej składzie znaleźli się m.in. Kinga Baranowska, Tamara Styś, Marcin Miotk, Darek Załuski oraz Anna Czerwińska. Wyprawa miała zamiar atakować K2 śmiałą drogą - tzw. Żebrem Basków. Jak wiemy, nikomu w tym sezonie nie udało się wejść na szczyt, ale sama akcja górska miała wiele dramatycznych momentów. Relacja z tej wyprawy oczami Anny Czerwińskiej to niezapomniana przygoda, zwłaszcza, że bohaterka tej opowieści już po raz piąty pojawiła się pod tą górą.

42 dni przygody - Peru, Boliwia, Chile

1.06.2011; Asia Chudzian

Am_Pd

42 dni w podróży po Ameryce Południowej - włóczęgi po parkach narodowych, klimatycznych miastach i bezdrożach, ale również największych atrakcjach jak Machu Picchu czy Salar de Uyuni. 42 dni przeganiania lam po polach, targowania się i poznawania kolejnych odmian języka hiszpańskiego. 42 dni z muzyką disco-latino i tyle samo na diecie bananowej. Opowiemy o tym co typowego i zupełnie niezwykłego może się przydarzyć w Peru, Chile i Boliwii, jak się przygotować się do podróży i szczęśliwie z niej powrócić. Czyli ogólnie jak wyruszyć w swoją podróż życia. Jedną z wielu.

9 krajów, 6 miesięcy, 3 osoby, czyli podróż z małą Hanią wokół Morza Czarnego

08.06.2011; Anna i Thomas Alboth

morze_czarnePolska dziennikarka wraz z mężem fotografem i maleńką Hanią po półrocznej przygodzie właśnie wrócili do domu. Wcześniej się zastanawiali: Co zrobić z życiem kiedy córeczka skończy pół roku? Postanowili kontynuować je tak, jak zawsze marzyli. 6-miesięczna podroż, samochodem, przez 9 krajów i 3 „prawie kraje". Odwiedzanie przyjaciół-dziennikarzy, maleńkich i dużych wiosek, rozmowy z kobietami i mężczyznami o najróżniejszych korzeniach i marzeniach.

Odwiedzili króla Romów w Mołdawii, zaprzyjaźnili się z rodzina z autonomicznego Naddniestrza, zakochali się w Krymie, znienawidzili rosyjską policję, odpoczęli w czeczeńskich wioskach w Gruzji, roztapiali się w 42 stopniach w Azerbejdżanie, mokli w Górskim Karabachu, w Armenii pytali o Turcje, w Turcji o Armenie.

W międzyczasie mała Hania zaczęła mówić, chodzić i tańczyć przy czeczeńskich pieśniach. Nie boi się ani muzułmańskich chust, ani wilków, ani przejść granicznych (przejechali 18 i w zasadzie nigdzie nie było problemu).

A przez cala podroż uzupełniali bloga, po angielsku, któremu kibicują juz ludzie ze 117 krajów. http://thefamilywithoutborders.com - strona dla tych, którzy tak jak oni wierzą, że chcieć to móc. I że dzieci tylko poszerzają życie, nie ograniczają. Tak jak i podróże!

Jeszcze więcej zdjęć i historii: podczas pokazu slajdów!

Pokazaliśmy w semestrze zimowym 2010/11

Alpejski maraton 13 x 4000
13.10.2010; Łukasz Supergan

1Supergan

 

Cel tej wyprawy, na pierwszy rzut oka, był karkołomny - wejście na 12 czterotysięczników Alp w ciągu miesiąca. Zadanie niełatwe, zwłaszcza gdy wysokość 4 tysięcy metrów przekracza się po raz pierwszy. Jednak jak się okazało nawet po najwyższych górach Europy da się chodzić szybko, choć wcale nie znaczy to - łatwo. Samotna wyprawa Łukasza zakończyła się po czterech tygodniach wejściem na 13 wierzchołków.

Jak wejść na swoje pierwsze cztery tysiące? Kim są ludzie mierzący się z najwyższymi wierzchołkami Europy? Czym grozi samotność na lodowcu? Dlaczego należy unikać alpejskich przewodników? Jak wygląda najpiękniejszy wschód słońca w życiu? O tym wszystkim opowie niniejszy pokaz. Opowieść o potędze gór, zmaganiu z własnymi słabościami i ludziach spotkanych wśród najwyższych szczytów Alp.


Łukasz Supergan - podróżnik, taternik i fotograf. Przemierza z aparatem góry Europy Środkowej. W 2004 roku jako pierwszy człowiek przeszedł samotnie łańcuch Karpat, pokonując dystans 2200 km przez terytoria 5 krajów. Zdobywca kilkunastu czterotysięcznych szczytów alpejskich. Autor artykułów i fotografii w czasopismach górskich i albumach, członek Klubu Wysokogórskiego Warszawa.

 

Afryka Nowaka
20.10.2010; Piotr Strzeżysz

2Strzezysz

 

Podczas pokazu Piotr pokaże zdjęcia i krótki materiał filmowy z wycieczki rowerowej po Sudanie, Zimbabwe i RPA. Podróż była fragmentem rozpoczętego w listopadzie ubiegłego roku przedsięwzięcia „Afryka Nowaka", realizowanego w celu popularyzacji postaci polskiego podróżnika Kazimierza Nowaka, który jako pierwszy na świecie przejechał rowerem Afrykę z północy na południe i z powrotem.


Kilkudziesięciu rowerzystów zamierza jak najwierniej powtórzyć trasę, jaką przebył Nowak, jadąc w formie „sztafety", pokonując ją w zmieniających się co miesiąc składach osobowych. 
Piotr opowie nam o przygodach na trasie Wadi Halfa-Chartum, opisze sudańskie przysmaki, takie jak surowa wątróbka z wielbłąda, opowie o ludziach, o tym, dlaczego lepiej nie fotografować kobiet i jak wygląda sudański akademik. Będzie o przygodach podczas nocnej przeprawy przez busz i odganianiu lwów rowerową trąbką, jeździe po torach kolejowych w poszukiwaniu śladów Kazimierza Nowaka, jedzeniu sadzy, za którą płaci się pulami albo kwachami, jak i o muzycznym studio w środku buszu. Zapraszamy na pokaz.


Przez śniegi Zielonego Lądu – Grenlandia 2008

27.10.2010 Wazari Team Poland (Grzegorz Gontarz, Szymon Gontarz, Piotr Zaśko)

IMG0116_resizeAS

Polarna ekspedycja przez największy (zaraz po Antarktydzie) lądolód Ziemi. 2500 metrów n.p.m., 665 kilometrów, 300 kilogramów bagażu... 35 dni, 2 huragany, ekstremalnie niskie temperatury... Trzy osoby, jedno marzenie i jeden cel – trawers największej wyspy Świata. Marzenie... które przerodziło się w walkę o przetrwanie. Kilkutygodniowe zmagania z lodem, śniegiem, wodą i wiatrem - zakończone sukcesem!

Prezentacja zostanie podzielna na dwie części. Zostaną przedstawione zdjęcia dokumentujące wyczyn, a następnie film, który został nakręcony podczas ekspedycji. Prezentowane zdjęcia pokażą przede wszystkim problemy oraz warunki, z jakimi trzeba się zmagać na największej wyspie świata.

PACYFIK - wyspy szczęśliwe
Fidżi, Samoa, Tonga, Polinezja Francuska i Wyspa Wielkanocna
10.11.2010; Gosia Preuss-Złomska i Marcin Złomski

4_PACYFIK

 

Wyspy Południowego Pacyfiku widziane z lotu ptaka to niewielkie skrawki lądu rozrzucone po bezkresnym błękicie największego oceanu świata. Lśnią w słońcu, mienią się kolorami i zachwycają różnorodnością. Białe plaże i turkusowe laguny rajskich atoli Polinezji Francuskiej zachęcają do błogiego lenistwa, ale nie ulegniemy mu na długo. Odwiedzimy wielokulturowe Fidżi, gdzie zapachy indyjskich potraw mieszają się z aromatem tradycyjnego napoju Polinezyjczyków zwanego kava. Na Tonga - ostatnim Królestwie na Pacyfiku - wylądujemy w czasie Wielkanocy, gdy wielogłosowe, polinezyjskie śpiewy rozbrzmiewają we wszystkich kościołach. Na Samoa przyjrzymy się tradycyjnym domom fale i powędrujemy w głąb zielonego interioru, a na Wyspie Wielkanocnej spróbujemy zgłębić tajemnicę monumentalnych posągów moai. Historia o „człowieku-ptaku” przeniesie nas w świat mitów i legend. Na Pacyfiku odkryjemy krainę uśmiechniętych wyspiarzy żyjących z dala od zgiełku wielkiego świata, cywilizacji i problemów współczesności.
Prezentowane zdjęcia powstały w trakcie dziesięciomiesięcznej podróży poślubnej dookoła świata. Po pokazie z Nowej Zelandii i Patagonii to trzecia odsłona tej wyprawy w SKG.

Gosia Preuss-Złomska i Marcin Złomski - doktorantka socjologii i dyplomowany kontrabasista; oboje są także absolwentami SGH. Znacznie lepiej odnajdują się jednak jako podróżnicy, fotografowie, przewodnicy wypraw. Gdy poznali się na pokazie slajdów podróżniczych on miał już za sobą wędrówkę w głąb peruwiańskiej dżungli, przemierzył Afrykę od Kairu do Kapsztadu i odwiedził klasztory buddyjskie w Tybecie; ona wspinała się w górach Azji i podziwiała bezkres mongolskiego stepu. Od tej chwili wyjeżdżali już razem, aby w końcu ruszyć w 10-miesięczną podróż poślubną dookoła świata. W sumie odwiedzili ponad siedemdziesiąt krajów na sześciu kontynentach. Więcej na www.5stronaswiata.pl.

 

Odyseja nepalska 2067,
czyli śniadanie wielkanocne na 5 tysiącach metrów

17.11.2010; Jaga Przewłocka, Łukasz Chojecki

Nepal_skg2

Jadąc na wiosnę do Nepalu, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to podróż nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. Bo po kilkunastu dniach wędrówki wokół Annapurny, po porankach z widokiem na ośmiotysięczniki i po mroźnych wieczorach spędzanych na rozmowach jak najbliżej pieca – zeszliśmy na dół, gdzie razem z tłumami mieszkańców Doliny Katmandu powitaliśmy Nowy Rok 2067.

Wcześniej mieliśmy raczej jednak wrażenie podróży w przeszłość, nie w przyszłość – idąc przez kamienne wioski, w których czas zatrzymał się setki lat wcześniej; spotykając Nepalczyków wypasających jaki tak samo jak ich dziadkowie; mijając świątynie wybudowane dziesiątki, a czasem setki lat wcześniej.

Teraz, z powrotem w 2010 roku, najlepiej pamiętamy dwa kontrastujące wrażenia: zupełną ciszę, spokój i majestat Himalajów oraz zaskakujący po tej ciszy gwar miast: kramiki, uliczki, motory, tłumy, kolory, zapachy...

I te właśnie nastroje chcemy pokazać na naszych zdjęciach – zapraszamy!

MAROKO - autostopem
24.11.2010; Eliza Hynda i Leszek Hynda Jr.

6_Maroko

Naszym pierwotnym planem na te wakacje było objechanie Polski na rowerach. Jednak pewnego dnia trafiła w moje ręce książka o Maroko, a po pewnym czasie znaleźliśmy też bardzo tanie bilety, więc plany automatycznie uległy zmianie.W efekcie pod koniec sierpnia lecieliśmy już do jednego z najbardziej orientalnych krajów chociaż położonego na południowy-zachód od Polski.

Zachaczyliśmy o różne regiony Maroka: Wybrzeże Atlantyku, Góry Atlas oraz Saharę. Odwiedziliśmy między innymi święte miasto muzułmanów, zasypaną przez wydmy osadę na końcu świata, najpiękniejszą glinianą wioskę oraz wiele innych zakamarków Magrebu. 
Doświadczyliśmy na własnej skórze uciążliwości jaką niesie ze sobą ramadan. Spotkaliśmy wielu fałszywych przewodników i innych naciągaczy, którzy wszelkimi sposobami próbowali wyłudzić od nas pieniądze.

Największą przygodą jednak było podróżowanie stopem i poznawanie przyjaźnie nastawionych do nas ludzi. Czasami ich gościnność była wręcz zaskakująca. Najlepiej wspominamy pobyt w Imilszil w Atlasie Wysokim, gdzie spędziliśmy niezapomniane chwile z tamtejszymi góralami przy ognisku i berberskiej whisk'y.

To, co szczególnie utkwiło nam w pamięci to niezapomniane smaki i zapachy.Na slajdach postaramy się przedstawić wszystko to co spotkało nas podczas wyjazdu.

Zapomniane Zakaukazie
01.12.2010; Grzegorz Petryszak

7_Gruzja

„Podobno, kiedy Bóg stwarzał świat, narody kłóciły się zacięcie, który kawałek zająć. Tylko Gruzini znudzeni czekaniem rozłożyli się wygodnie na mateczce ziemi i zaczęli wesoło biesiadować. Pan Bóg zmęczony 6 dnia wieczorem przechodząc obok zobaczył świętujących Gruzinów. Tak się rozczulił biesiadującymi, że powiedział: kiedy inni zawzięcie walczyli o najlepszy kawałek ziemi dla siebie wy zachowaliście spokój. Spodobaliście się mi. Został mi jeszcze mały kawałek ziemi, który miałem przeznaczyć dla siebie. Ale oddam go Wam."

Grzegorz Petryszak, dziennikarz, autor przewodników po górach Bułgarii i Włoszech, właściciel Klubu podróżników Gotramping (www.gotramping.pl) zaprasza na wizytę w tym doświadczonym przez los kraju.

Pojedziemy przez winne wzgórza na wschodzie Gruzji do jednego z najstarszych monastyrów - David Gareji. Wdrapiemy się na zbocza Kaukazu oraz wykąpiemy się w Morzu Czarnym. A przede wszystkim doświadczymy gościnności Gruzinów.

 

Same, same but different - Laos 2010

08.12.2010; Magdalena Angulska, Paweł Podbielski

8-Laos

 

Miał być trekking w dżungli, byl, ale w górach i to na plantacjach herbaty. Mieliśmy kupić skutery, nie udało się, ale za to przemieszczaliśmy się łodziami. Miały być wsie kryte strzechą, były, ale z antenami satelitarnymi. Laos dziwił na każdym kroku i im bardziej przemieszczaliśmy się na północ, tym bardziej okazywało się, że nic nie jest takie jak sobie wyobrażaliśmy, bądź jak byśmy chcieli. To kraj twardy, który uczy pokory, gdzie życie podporządkowane jest nieokiełznanej naturze, a ludzie, choć mili, do obcych podchodzą z pewną rezerwą. Czy było warto? TAK, bo w końcu znaleźliśmy miejsce, gdzie worek ryżu ma większe znaczenie niż pieniądz i nikt nie czeka na turystów.

Long Walk

12.01.2011; Bartosz Malinowski, Tomasz Grzywaczewski, Filip Drożdż

syberia

Wyruszyli w maju 2010 roku na niezwykle trudną 6 miesięczną wyprawę. Przebyli blisko 8 tys. km podążając śladem polskiego żołnierza Witolda Glińskiego który w 1941 roku zbiegł z sowieckiego łagru i pieszo dotarł do Kalkuty w Indiach.

Spłynęli rzeką Leną 2000 km łapiąc na stopa barki transportowe i motorówki, pieszo przedzierali się przez 1000 km dzikiej tajgi, konno pokonali północne stepy i góry Mongolii by przez ostatnie 3 miesiące wyprawy przejechać na rowerach ponad 4500 km przez Pustynię Gobi, Chiny, Wyżynę Tybetańska, Himalaje Nepalu oraz Indie.

Long Walk Plus Expedition - to hołd dla polskiego bohatera Witolda Glińskiego oraz wszystkich Polaków którym nie udało się wydostać z nieludzkiej ziemi. To wyprawa, która skłania do rozmowy na temat historii Polski, patriotyzmu oraz pragnienia poznania świata i pasji życia.

Korytarz Wachański - Afganistan bez talibów

19.01.2011; Bartek Tofel

afganistan

Projekt Afganistan 2010 stanowił nawiązanie do bogatych polskich tradycji wspinaczkowych i eksploracyjnych w górach Afganistanu. Była to pierwsza polska wyprawa do tego kraju od 33 lat. Uczestnicy działali w rejonach poprzednio praktycznie nie odwiedzanych. W ciągu dwóch tygodni udało im się zdobyć 8 prawdopodobnie dziewiczych wierzchołków o wysokości od 5030 do 5736 metrów. W czasie karawany do miejsca działalności górskiej 14 Polaków miało okazję zetknąć się z kulturą lokalnych mieszkańców - wyznających bardzo ciekawą odmianę islamu Wachów oraz nomadycznych Kirgizów - o której, z chęcią opowiedzą.
Więcej informacji na stronie: www.afganistan2010.pl

Od Tatr do Kaszmiru

26.01.2011; Adam Piechowski

Kaszmir

Samotna podróż z 100 USD w kieszeni, drogą lądowa, przez Związek Sowiecki, Iran, Afganistan (tuż po zamachu stanu), Pakistan do Indii, gdzie nawet udało mi sie dotrzeć do Kaszmiru i do jednego z himalajskich lodowców (Kolohai). Koleją, autobusami, ciężarówkami, statkiem, konno, a nawet na dachu pociągu. W drodze powrotnej odmówiono mi wizy do Iranu i musiałem na nią czekać wiele dni w pakistańskiej Quetcie, skończyły sie pieniądze, w Teheranie uciekł mi kursujący raz w tygodniu pociąg do Stambułu - ale jakoś dotarłem z powrotem do kraju! Taka to była podróż -  zwłaszcza jak na owe czasy - niezwykła, pełna przygód, o jakich dzisiaj się raczej nikomu nie śni. Opowiem o realiach podróżowania w latach '70, o moich tatrzańskich początkach, o sprzęcie, jaki wówczas był dostępny, o trudnościach wyjazdów w inne góry, nawet na Słowację, o pierwszych wyjazdach do Bułgarii i w Alpy.

 

Ludzkie oblicze reżimu - Persja 2010

02.02.2011; Marcin Kruczyk

Iran_K1_0646

 

Iran. Obecnie dźwięk tego słowa budzi strach i niepokój. Skojarzenia, jakie od razu przychodzą do głowy prowadzą w kierunku terroryzmu, srogiego reżimu, religijnych fanatyków, poniżanych i zniewolonych kobiet, programu nuklearnego aż wreszcie Al Kaidy i Osamy bin Ladena. Wyjeżdżając do Iranu oduczaliśmy się mówić, że coś jest „bomba”, żeby przypadkiem nie wpakować się w jakieś kłopoty.

Po powrocie stamtąd kraj ten odzyskał dla mnie swą starożytną nazwę Persji. Obecnie, gdy myślę o Iranie, skojarzenia, które przychodzą do głowy to ludzie z klasą i godnością, nadzwyczajna gościnność, wspaniała architektura, dywany tkane przez nomadów, kraina poetów i uśmiechniętych, szczęśliwych ludzi…

Pokazaliśmy w semestrze letnim 2009/10

Boliwia - krajobrazy ze srebrną nutą
24.02.2010; Barbara Szałkowska

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

boliwia

Katalonia - Pirenejskie kaniony i laguny Costa Brava
03.03.2010; Karolina Nowicka, Przemek Witrowy

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

katalonia

Przepis na udane wakacje:

Składniki:

2 osoby

3 tygodnie urlopu

2 bilety do Barcelony

2 kaniony

30 urokliwych wodospadów

3355 metrów górskiego szczytu Monte Perdido

22 lazurowe zatoczki Costa Brava

„X” litrów hiszpańskiego wina

5 zabytków projektu Gaudiego

4 gorące piaszczyste lub kamieniste plaże

Sposób przygotowania:

1. Uciskamy swojego szefa, żeby dostać wymarzony urlop. Dodajemy do tego przelot samolotem do Barcelony. Piekarnik zostaje ustawiony automatycznie na 30 stopni.

2. Zmniejszamy temperaturę piekarnika do 23 stopni udając się w góry. Do malowniczych pirenejskich krajobrazów dodajemy głębokie kaniony, kilka urokliwych wodospadów oraz turkusowe oczka wodne.

3. Z przygotowanej masy układamy drogę na szczyt Monte Perdido o zachodzie słońca. Powstaje nam wówczas gotowy produkt w postaci zdjęć do slajdowiska. Chwilowo wkładamy masę do lodówki.

4. Do kociołka wsypujemy trochę śniegu z lodowca i garstkę gruzu z piargowiska, które tworzą nam powód do zmiany przepisu.

5. Stopami zaczynamy ugniatać zieloną trawę Kanionu Anisclo i zaczynamy zwiększać temperaturę piekarnika.

6. Przypieczoną wstępnie skórkę przenosimy przy pomocy autostopu nad wybrzeże Costa Brava, aby wyłożyć na patelnię skrzydełka, nóżki i kuperki. Mieszamy długo w skalistych lazurowych zatoczkach, średniowiecznych miasteczkach i antycznych ruinach. Dorzucamy dwójkę znajomych, kilka litrów słynnego hiszpańskiego wina, gorący piasek i słoną wodę.

7. Na koniec zabieramy ze sobą piekarnik do Barcelony, wylewając na blachę spuściznę Gaudiego, klimat miasta z uroczymi uliczkami i zabytkami zapierającymi dech w piersiach.

8. Nakrywamy stół  i ZAPRASZAMY gości na zasmakowanie wszystkich pyszności.

SMACZNEGO!

Taj Mahal we mgle - bajeranckie wakacje w Indiach
10.03.2010; Justyna i Adam Bajerowie

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

indie

Mieliśmy pojechać na tydzień. Do Bodhgai – małej osady w samym środku najbiedniejszego stanu Indii – Biharu.

To tutaj pod drzewem Bodhi, pięć wieków przed nasza erą, Siddhartha Gautama, po latach poszukiwania drogi do wyzwolenia od cierpienia, osiągnął oświecenie. Stał się Buddą.

Dziś do Bodhgai ściągają zarówno wyznawcy Buddyzmu jak i innych religii, mnisi i osoby świeckie, pielgrzymi i turyści. Nie dziwi obecność obywateli krajów, w których Buddyzm jest dominujący, ale spotkać można również obywateli Urugwaju, RPA czy Ukrainy. Dzięki licznej reprezentacji z Polski, po trudach tysiąckilometrowej podróży wzdłuż Doliny Gangesu, czuliśmy się swojsko i bezpiecznie.

Ostatecznie w Indiach spędziliśmy miesiąc. Niespodzianki indyjskiej zimy zweryfikowały wcześniejsze plany. Dzięki temu mieliśmy więcej czasu na poznawanie zabytków Agry – z obowiązkowym Taj Mahalem. Mieliśmy też okazję odkryć Gwalior – tysiącletni fort, siedzibę maharadżów, z niezwykłymi rzeźbami dżinistów wykutymi w skale.

Podróż zaczęliśmy w Delhi – stolicy Indii, miasta dynamicznego i ogromnie zróżnicowanego. Tutaj budowa nowoczesnego metra sąsiaduje z zabytkami pamiętającymi czasy potęgi mogołów. Dla obywateli jest zapewne przepustką do lepszego świata, dla turystów może być męczącym tyglem kolorów i dźwięków.

Odpoczynek znaleźć można już kilkadziesiąt kilometrów na południe od Delhi. Ptasi rezerwat –Keoladeo Ghana National Park – oferuje wytchnienie od klaksonów i zgiełku, wśród niezliczonych ptaków, które wydają się być na wyciągnięcie ręki, wśród zadrzewionych grobli dających przyjemny cień. Podobna atmosfera, panuje w Sarnath, kolejnym miejscu związanym z życiem Buddy. Kontemplacyjny nastrój klasztorów przenosi się na uliczki, wszędzie wydaje się jakby czyściej, jakby zieleniej... Szczególnie w zestawieniu ze znajdującym się raptem kilka kilometrów obok Varanasi. Jednym z najświętszych miejsc w Indiach, miastem Śiwy, położonym na brzegach Gangesu. Przyciąga pielgrzymów dokonujących rytualnych ablucji w wodach świętej rzeki.

Zapraszamy do wspólnej podróży!

 

Nowa Zelandia. Tam, gdzie zaczyna się dzień

17.03.2010; Ania i Marcin Szymczakowie

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

zelandia

Podróż na kraniec świata – do krainy marzeń, maoryskich mitów, fenomenalnych krajobrazów... Witaliśmy dzień, podziwiając jurajskie lasy z tysiącletnimi drzewami kauri; spacerując klifowymi wybrzeżami Pacyfiku; biwakując na skraju lodowca u stóp Mt. Cooka; podglądając pingwiny, wieloryby i lwy morskie; przeglądając się w turkusowych taflach jezior; poznając egzotyczną kulturę maoryską.
3 osoby, 3 miesiące w podróży, przejechanych 12 tysięcy kilometrów, 38 tysięcy kilometrów przebytych samolotem, niezliczona ilość wspomnień i przygód. Ogromne wyzwanie, gdyż podróżowaliśmy z naszą półtoraroczną córką...

Anna i Marcin Szymczakowie – z wykształcenia geografowie z zamiłowania fotografowie. Wspinali się w Andach, Ałtaju, Tien Szanie, górach Elburs, Alpach Japońskich, Himalajach i Pamirze. Zmierzyli się z Jedwabnym Szlakiem w Chinach, Uzbekistanie i Iranie. Dotarli na „Dach ¦wiata” i pod świętą górę Kailasz dość nietypowo, z Kaszgarii. Smakowali zieloną herbatę pod Fuji, przemierzali amazońską dżunglę. Od dwóch lat wędrują we trójkę – z córeczką Igą – po Omanie, Rumunii, Nowej Zelandii i Japonii. Zawsze na wyjazdy zabierają aparat fotograficzny, a plon „bezkrwawych łowów” można ocenić w trzech niedawno wydanych albumach autorskich o Tybecie, Boliwii i Japonii oraz na www.fotografiapodroznicza.pl

 

Explore Apolobamba 2009 - czyli ekspedycja na niezdobyte wierzchołki w Boliwii

24.03.2010; Marcin Kruczyk

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

apolobamba

 

Schodząc drogą w dolinę mijaliśmy co jakiś czas niewielkie domki zbudowane z kamieni i słomy. Tu już nie były one zarezerwowane dla samych pasterzy opiekujących się stadami alpak, ale zamieszkiwały je całe rodziny. Przy niektórych gospodarstwach kręciły się kury, co jakiś czas merdając ogonem i radośnie poszczekując podbiegał do nas pies, a dzieci chowały się za kamieniami i z ciekawością wyglądały na nas.

 

Wreszcie dotarliśmy na dół. Teraz trzeba się było przeprawić przez rwącą rzekę. Myśleliśmy, że tym razem bez wyciągania liny i zdejmowania ubrań się nie obejdzie, ale jednak... Rimi pokazał nam most, zbudowany z dwóch długich, płaskich kamieni. Udało nam się suchą stopą przekroczyć potok...

Hay pollo, que rico! - czyli z plecakiem po Peru

31.03.2010; Marcin Kruczyk

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

rico

 

Słońce prażyło strasznie, a my... Zapomnieliśmy kremu z filtrem... To jednak okazało się małym problemem, w porównaniu z tym, co miało nas czekać dalej. O zmroku zza kolejnego zakrętu Ukajali wyłonił się duży, płynący z Rakeny statek. Chińczyk natychmiast skierował naszą pirogę w kierunku brzegu, z resztą cały czas starał się dość blisko niego trzymać. Tym razem jednak zarówno na twarzy Chińczyka, jak i Rafaela widać było lekkie zdenerwowanie. Ich ruchy stały się bardziej energiczne, gesty nerwowe... Po chwili zrozumieliśmy dlaczego... Fale, zostawione na rzece przez statek dotarły w końcu do naszej dłubanki i chwilę później łódka znalazła się pod wodą. Na szczęście dzięki zapobiegliwości i doświadczeniu naszych opiekunów byliśmy, na tyle blisko brzegu, że wszystkie rzeczy udało się uratować. Największy problem był z dwoma kurczakami, które z nami płynęły. Na szczęście i one się nie potopiły. Wylaliśmy wodę z łódki i popłynęliśmy dalej...

 

Tam gdzie świat ma siedem stron czyli przygoda z Australią

28.04.2010; Marcin Kruczyk

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

australia

...nie wiem od ilu już godzin obserwuję te przebiegające z prawej strony białe pasy. Magda śpi skulona na fotelu, a ja walczę co sił, żeby utrzymać otwarte powieki. Zauważyłem przed chwilą, że nie pamiętam jak wyglądała droga przez ostatnie 5 minut. Licznik pokazuje 1325 przejechanych dzisiaj kilometrów. Mijany jakiś czas temu znak informował, że następny parking jest za kolejne 239km. I jeszcze te kangury. Stoją na skraju drogi i nie wiadomo który wyskoczy pod koła - to najgłupsze stworzenia na Ziemii. Zacznę przeliczać rok na sekundy, matematyka zawsze potrafiła mi pomóc z przetrwaniem nocy i utrzymaniem koncentracji...

Znowu znak, do Clonecurry zostało już tylko 124km, a przecież mógłbym przysiąc, że poprzedni znak był dosłownie 10 minut temu. Całe szczęście, że przynajmniej ta ciężarówka się trafiła i już nie muszę tak uważać na kangury...

 

Trekking wokół Annapurny czyli wielka góra w małym królestwie

12.05.2010; Anna Wojtych

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

okolice_Braga

 

Ludy Karakorum

19.05.2010; Mieczysław Bieniek

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

ludy_karakorum

Mieczysław Bieniek jest byłym górnikiem. Po ciężkim wypadku na kopalni zabrał się za podróżowanie. Do dziś odwiedził ponad 60 krajów. W 2006 roku odbył kilkumiesięczną podróż lądem do Dalajlamy. W ramach tej podróży ponad miesiąc spędził wśród różnych ludów zamieszkujących odludne doliny Karakorum, leżące z dala od utartych szlaków podróżniczych. Zapewne największe wrażenie zrobili Kalasze - obecnie zaledwie kilkutysięczna społeczność, której specyficzne zwyczaje i niezwykle barwne stroje mocno zafrapowały autora pokazu.

Mieczysław Bieniek jest bohaterem głośnego filmu dokumentalnego "W drodze", a także autorem ostatnio wydanej książki "Hajer jedzie do Dalajlamy". Jego barwne opowieści, zakrapiane śląską gwarą i swoistym punktem widzenia, a także sugestywne zdjęcia przyciągają uwagę nie tylko globtroterów. Spotkania z nim to możliwość choć na chwilę zanurzenia się w świat odległych światów i kultur, bo autor jak rzadko kto umie nawiązywać bliskie kontakty z napotkanymi na szlaku ludźmi, szybko zdobywając ich sympatię. Spotkania z Mieczysławem Bieńkiem to także wspaniała zabawa, bo umie on z niezwykłym humorem relacjonować dziwaczne przygody, które przydarzyły mu się w trakcie tych samotnych wędrówek.

 

Słowenia jak z obrazka
26.05.2010; Małgorzata Hoch

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Slowenia

 

 

Słowenia, kraj o powierzchni zaledwie niewiele ponad 20 000 km2 w pigułce zawiera wszystko co najpiękniejsze: góry, jeziora, jaskinie, morze. A ponieważ jest taka maleńka najlepiej zwiedzać ją na rowerze, tak nam się przynajmniej wydawało, zanim nie pojawiło się pierwsze wzniesienie...

 

Góry Świata
16.06.2010; 

uwaga zmiana: Sala Konferencyjna Samorządu UW (Mały Dziedziniec) sala 200

Bez_tytuu

W ramach tegorocznego kursu przewodników górskich odbędzie się slajdowisko "Góry świata" na które już teraz serdecznie zapraszamy.

Występują na każdym kontynencie, znane i nieznane przyciągają podróżników z całego świata. Każda ma swoją historię i wielu ludzi wzbogaca ją podejmując trud - wspinając się na szczyt. Podróżując przez kontynenty posłuchamy o poszczególnych największych górskich pasmach. Zobaczymy jak się z nimi obchodzić i z czym dobrze się zapoznać przed wyjazdem.

 

 

Pokazaliśmy w semestrze zimowym 2009/10

Kirgiz (nie) schodzi z konia - Kirgizja rowerem
21.10.2009; Piotr Strzeżysz

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Kirgistan

Podczas pokazu spróbuję przybliżyć ten mało znany kraj, oglądany z perspektywy rowerowego siodełka. Przez pięćdziesiąt dni podróży mieliśmy okazję nie raz skonfrontować własne wyobrażenia o tej część Azji z zastaną rzeczywistością. Od czasu „Sojuza" zapewne wiele się zmieniło, ale ludzie nie zmieniają się szybko i często wydawało nam się, że przenieśliśmy się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.

Dla większości spotkanych mieszkańców byliśmy Amerykanie albo „Angliczanie" a dla reszty - biedną, bo bezdzietną parą na metalowych rumakach. „Dzieci niet? A u nas czworo, pięcioro, dziesięcioro..." Jeden z Kirgizów nawet dał nam przepis jak zrobić chłopaka..., bo oczywiście, jak dziecko - to koniecznie chłopiec.

Kraj często zaskakiwał i to, co nieprzewidywalne, najbardziej dodawało uroku do poznawanej, odkrywanej rzeczywistości, nie zawsze miłej albo estetycznej, ale na pewno wartej poznania. A im trudniej pokonywaliśmy kilometry po fatalnych drogach, tym więcej satysfakcji mieliśmy potem z najdrobniejszych przyjemności, jak suchy nocleg w namiocie, czy ciepły gorący kubek.

 

Skuterem i tuk-tukiem - Wietnam i Laos
28.10.2009; Jaga Przewłocka i Łukasz Chojecki

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Wietnam

W czasach francuskiego kolonializmu mówiło się, że Wietnamczycy uprawiają ryż, mieszkańcy Kambodży oglądają jak rośnie, natomiast Laotańczycy - słuchają jak rośnie. Podczas naszej pięciotygodniowej podróży nie udało nam się dotrzeć do Kambodży, jednak możemy potwierdzić, że dwa pozostałe kraje dzieli przepaść jeżeli chodzi o tempo życia i postrzeganie czasu.

Wietnam zapamiętaliśmy jako morze szaleńczo rozpędzonych motocykli i skuterów, których kierowcy nie przejmują się zbytnio losem poruszającej się pieszo dwójki zdezorientowanych turystów. Laos to kraina spokoju, w której patrzenie w przestrzeń jest tak samo dobrym zajęciem, jak każde inne. Zrelaksowani i uśmiechnięci ludzie nie próbują na siłę sprzedawać pamiątek turystom, a dzieciaki z daleka śmiejąc się wołają sabai-dii!

Z pięciotygodniowej podróży w sposób szczególny zapadli w naszą pamięć gościnni i serdeczni mieszkańcy gór przynależący do ludów H'mong i Dzao. Ich tryb życia prawie nie zmienił się w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Zadziwiają swoimi niewiarygodnie kolorowymi strojami kontrastującymi z majestatycznymi krajobrazami regionów graniczących z Chinami.


NOWA ZELANDIA - 7 500 km campervanem
4.11.2009; Małgorzata Preuss-Złomska i Marcin Złomski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Nowa_Zelandia_-_7500_km_campervanem_zdjcie

Na siedem tygodni osiemnastoletnia Toyota Lite Ace staje się naszym domem. Mimo, że samochód jest już wysłużony doskonale sobie radzi na krętych, nowozelandzkich drogach. Pnie się w górę pod najwyższy szczyt Antypodów Mt. Cook, manewruje wśród fiordów na Malborough Sound, mknie po śliskiej nawierzchni Fiordlandu i pokonuje liczne brody.

Codziennie budzimy się w nowym miejscu - na skraju klifowego wybrzeża, nad rwącą rzeką, błękitnym jeziorem osnutym porannymi mgłami lub na nielegalnym parkingu z widokiem na ośnieżone szczyty. W deszczowe dni najbardziej doceniamy komfort życia w camervanie - śpimy, czytamy, gotujemy nie wychodząc z samochodu. Gdy jednak na chwilę wychodzi słońce Toyota podwozi nas na początek górskiego szlaku - pod Mt. Aspiring, Mt. Cook i na Kepler Track.

Campervan pozwala nam podróżować po Nowej Zelandii z dala od utartych turystycznych szlaków i przebywać jeszcze bliżej niesamowitej, nowozelandzkiej przyrody. Do tego jedziemy wygodnie i bardzo tanio.

Podróż campervanem przez Nową Zelandię to fragment naszej dziesięciomiesięcznej wyprawy dookoła świata.

 

Zamiast Iranu
18.11.2009; Maja Bednarz, Tomek Weksej oraz reszta ekipy

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

zamiastiranu

Przede wszystkim - to nie miało tak być. Naszym celem i marzeniem był Iran, do takiej właśnie wyprawy przygotowywaliśmy się przez pół roku. Jednak w parze z naszym terminem wyjazdu wielkimi krokami nadchodził też termin tamtejszych wyborów, a po nim podejrzenie fałszerstwa, ludzie na ulicach, demonstracje, strzały... Jednak postanowiliśmy się wycofać (choć absolutnie nie byliśmy jednogłośni).

Na Syrię i Jordanię zdecydowaliśmy się w poniedziałek, półtora tygodnia przed wyjazdem. We wtorek ustaliliśmy czy w ogóle da się w tak krótkim czasie załatwić wszystkie formalności. Okazało się, że tak. W czwartek nasze paszporty i wnioski wizowe leżały już w ambasadzie. Miały być gotowe na wtorek, ale tu przyszło pierwsze zderzenie z bliskowschodnimi zwyczajami: po przyjściu do ambasady okazało się, że jeszcze nie są gotowe, ale "na pewno będą jutro". Ok, przychodzimy następnego dnia. I znowu magiczne "jutro". Po naszych wyjaśnieniach, że "jutro to będziemy już w drodze" wizy wydano nam w pół godziny, od ręki. A więc jednak da się :).

Podróżowaliśmy na wariackich papierach. Nie mieliśmy dokładnie przygotowanego planu. Kształtowaliśmy go po drodze, w pewnej części kształtowali go za nas napotkani ludzie. Może właśnie taka deklarowana otwartość zdecydowała o tak miłych wspomnieniach? O tym opowiemy na slajdach, razem z krótkim poradnikiem jak zorganizować wyprawę w dwa tygodnie ;).

Zapiski z wyjazdu można poczytać na zamiastiranu.blogspot.com.

 

Oman - w krainie pachnącej kadzidłem
25.11.2009; Anna i Marcin Szymczakowie

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Oman

Kiedyś podróżowaliśmy we dwójkę, lecz w lipcu 2007 roku przyszła na świat Iga. Już po niedługim czasie po naszych głowach zaczęły przebiegać myśli o pierwszym wspólnym wyjeździe z naszym maluchem. Pierwsze kroki już we trójkę stawialiśmy nie tak daleko: Kampinos, Mazury, Bieszczady. Postanowiliśmy jednak pojechać gdzieś dalej jak Iga skończy pół roku, będzie miała zrobione obowiązkowe szczepienia, a także nie będzie jeszcze samodzielnie przemieszczać się co ułatwi kontrolę wkładanych do buzi przedmiotów. Pojawiło się najważniejsze pytanie: gdzie jedziemy??? Zasiedliśmy nad Atlasem Geograficznym Świata i zadumaliśmy się... Półkula południowa raczej odpadała, gdyż za daleko, duża różnica czasu, no i raczej nieopłacalne jak na trzytygodniowy wyjazd. Zaczęliśmy szukać bliżej. Pomysł Europy południowej jakoś nas nie zachwycił, Afryka też nie bardzo. Cóż pozostała wielka Azja, a nasze oczy skierowały się na Oman...


Anna i Marcin Szymczakowie - z wykształcenia geografowie z zamiłowania fotografowie. Wspinali się w Andach, Ałtaju, Tien Szanie, górach Elburs, Alpach Japońskich, Himalajach i Pamirze. Zmierzyli się z Jedwabnym Szlakiem w Chinach, Uzbekistanie i Iranie. Dotarli na „Dach ¦wiata" i pod świętą górę Kailasz dość nietypowo, z Kaszgarii. Smakowali zieloną herbatę pod Fuji, przemierzali amazońską dżunglę. Od dwóch lat wędrują we trójkę - z córeczką Igą - po Omanie, Rumunii, Nowej Zelandii i Japonii. Zawsze na wyjazdy zabierają aparat fotograficzny, a plon „bezkrwawych łowów" można ocenić w trzech niedawno wydanych albumach autorskich o Tybecie, Boliwii i Japonii oraz na www.fotografiapodroznicza.pl

 

Autostopem do Dakaru!
02.12.2009; Maciej Tumulec

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

dakar

Stajemy przy nowogardzkiej wylotówce z tabliczką „Dakar” i masą pozytywnej energii, wszak od tej pory nasz los zależy od ludzi, którzy zechcą zlitować się nad dwójką studentów, którym zaświtała kiedyś myśl udania się na Czarny Ląd stopem. „Wy do Dakaru tak na poważnie” – pyta kierowca srebrnego audi tankującego na nowogardzkim Orlenie. „Do Dakaru!” – odpowiadamy. „Żartujecie? Poważnie!?” Kiwamy potwierdzająco głowami. „Do Dakaru nie jadę, ale do Szczecina mogę was podwieźć, wsiadajcie!”. I tak to się zaczęło…

Po zeszłorocznej podróży autostopowej z Libii do Etiopii nadszedł czas na wypróbowanie „stopa” w Afryce Zachodniej. Wbrew wszelkiej logice, radom i ostrzeżeniom postanowiliśmy wraz z moim przyjacielem Jarkiem Rochowiczem ruszyć do Senegalu i Gambii.

Będą to slajdy i opowieści o znojach i trudzie naszej 72-dniowej wyprawy, ale także, a może przede wszystkim o tych wszystkich cudownych ludziach i rzeczach, które było nam dane spotkać po drodze.

Jeżdżenie po Afryce nie należy do najprostszych spraw, trzeba bowiem wiedzieć kogo i gdzie można „łapać” a kogo absolutnie unikać. Zupełnie inaczej jeździ się po Maroku, a jeszcze inaczej przecinając martwe przestrzenie Sahary Zachodniej czy Mauretanii, ale o tym wszystkim i masie innych rzeczy już 2 grudnia.

 

W siodło i przez step
09.12.2009; Wojciech Paczos, Jakub Czajkowski

uwaga zmiana godziny: 20.30

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Mongolia

Żegnamy się z hodowcami reniferów i ruszamy ostro pod górę. Dla naszych koni to trudny teren, ale dla nas to jedyna droga powrotu nad jezioro. Ścieżka trawersuje ostro nachylone zbocze. Koń Przemka nie wytrzymuje napięcia i zrywa się jak szalony prosto pod górę. Na chwilę zamieramy w bezruchu, ale sytuację udaje się opanować.
Altimetr wskazuje 2460m n.p.m.. Osiągamy najwyższy punkt na trasie rajdu. Pod nami szczyty, doliny i ogromne jezioro Chubsuguł ciągnące się daleko za horyzont. Kończymy przygodę - jutro napijemy się pierwszego piwa od dziesięciu dni. Mimo, że mongolskie, będzie smakować wyśmienicie... (Wojtek Paczos)

Czas spędzony w gorącym słońcu pustyni, zrekompensowało nam zejście do malowniczej Lodowej Doliny (Yolin Am). Prawie 200 metrowej wysokości strome skalne ściany doliny, skutecznie bronią dna doliny przed dopływem ciepła i światła, więc nawet w lecie przechadzać się tam można po grubej warstwie lodu... Nocleg pod namiotami w górskiej dolinie pozwolił nam na obserwację dzikich kozioróżców (mong. jenger) pasących się na stokach otaczających nas szczytów. Przemierzając dalej Ałtaj Gobijski i mijając po drodze stada wielbłądów dotarliśmy do jednego z najsłynniejszych miejsc w Mongolii – Hongorin Els. Jest ro prawie 200 kilometrowej długości pas wydm ciągnący sie w obniżeniu śródgórskim. Najwyższe z "piaskowych gór" mają około 300 metrów wysokości względnej, co czyni je najwyższymi wydmami świata... (Kuba Czajkowski)

 

"Na andyjskim szlaku - Cordillera Huayhuash"
06.01.2010; Anna Skompska

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

plakat_Skompek

Ewa otwiera drugie opakowanie antybiotyku, ja niedawno zaczęłam pierwsze, Kubie pęka głowa od wysokości... Dzisiaj znowu czeka nas spore przewyższenie, a z nieba leje się żar. Co tu dużo mówić - niejeden z nas zastanawiał się wtedy, czy to aby nie pora by przerzucić plecaki na grzbiety mijających nas co chwila osiołków. Grupa niewątpliwe zmierzała ku rozkładowi... Martwiło to nas, nawet bardzo, wszak czekały nas dwa tygodnie powyżej 4000 m n.p.m. i dziesięć wysokich przełęczy... Na szczęście na obawach się skończyło i nasza wędrówka w centralnej części Andów przebiegła zgodnie z planem. Udało nam się pokonać zamierzoną trasę, a niezwykłe widoki czające się za każdą z przełęczy pozwoliły zapomnieć o wszelkich niedogodnościach. Wynagrodzeniem trudów wędrówki było spotkanie z egzotyczną przyrodą, kąpiele w gorących źródłach i codzienny widok górujących nad nami ścian sześciotysięcznych gigantów: Yerupahy, Jirishanca oraz Siula Grande.

 

SERdeczne pozdrowienia z Armenii
13.01.2010; Marta Sitkiewicz, Paweł Marciniak, Adam Cieslik, Marta Cobel-Tokarska

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW, 20.15

armenia

 

…skwarne wrześniowe południe, wkoło skaliste grzbiety gór Lalvaru przedzielone urwiskami. Na dole widać kominy górniczego miasteczka Alaverdi. Mieliśmy dotrzeć tam dziś rano, ale wiemy już, że armeńskie góry prędko nas nie wypuszczą. Siedzimy na skraju pylistej drogi, smętnie wypatrując na horyzoncie ratunku. Samochodu, traktora, choćby drabiniastego wozu, który mógłby nas stąd zabrać i zaoszczędzić wielu godzin mozolnej wędrówki. Nagle… nasze zmęczone oczy dostrzegają wyłaniającą się zza zakrętu postać. To kobieta, być może nasza wybawicielka? Podchodzi do nas, SERdecznie zagaduje, wyciąga rękę z białym pakunkiem… O nie! Znowu SER! Czwarty kilogram SERA w ciągu dwóch dni…

***

Armenia to pierwszy kraj, który oficjalnie przyjął chrześcijaństwo. Słynie z wpisanych na listę UNESCO kamiennych, średniowiecznych monastyrów, gdzie powstawały bezcenne rękopisy. My jednak poznawaliśmy tę krainę nie tylko szlakiem opisanych w przewodniku zabytków. Dzięki wybitnej gościnności Ormian dowiedzieliśmy się na przykład, że królem armeńskiej kuchni jest bakłażan, a jej szarą eminencją SER w stu odmianach i rodzajach…

A więc zapraszamy na naszą, momentami niezbyt poważną, wyprawę do Armenii. Przemierzając górskie drogi i bezdroża zajadaliśmy się tam serem, chałwą i arbuzami, z pasterzami piliśmy malinowe wino, no i robiliśmy mnóstwo zdjęć

PATAGONIA - droga na Południe
20.01.2010; Małgorzata Preuss-Złomska i Marcin Złomski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Patagonia_-_droga_na_Poudnie_zdjcie

 

Przez olbrzymie, niezamieszkałe obszary, przez wypalony słońcem step, wśród hulającego niemiłosiernie wiatru wiedzie słynna droga nr 40. Nawierzchnia w większości jest kamienista, zakurzona i pełna kolein. Za oknami samochodu bezkresna przestrzeń, ale gdy tylko skręcamy na zachód wyrastają przed nami ośnieżone szczyty Andów. Wyruszamy na najsłynniejsze trekkingi świata - pod potężnym Fitz Roy'em i monumentalnymi wieżami Paine.

Dalej na Południu jest już tylko osnuta legendami Ziemia Ognista. Aby do niej dotrzeć przeprawiamy się przez zdradliwe wody Cieśniny Magellana. Dzikie góry, lwy morskie i kormorany zamieszkujące bezludne wysepki kanału Beagle świadczą o tym, że dotarliśmy na prawdziwy Koniec Świata.

Jednak Patagonia to nie tylko surowe, bezludne równiny i szalejące wichry. To kraina bogata w połyskujące słońcem turkusowe jeziora, gęste lasy, rwące rzeki i rozległe lodowce. Jako pierwsi dotarli tu imigranci z Europy i na przekór żywiołom zakładali estancje (olbrzymie majątki ziemskie). Do dzisiaj hodują wielkie stada bydła, urządzają tradycyjne rodea i kultywują pamięć o pierwszych osadnikach. Przemierzając setki kilometrów patagońskich bezdroży nie raz przebiegnie nam przez drogę guanako lub przepędzane przez gauchos (pasterzy) stado owiec.

Podróż przez Patagonię to kolejny etap naszej dziesięciomiesięcznej wyprawy dookoła świata.

 

T.R.U.P.A. w dolinie Mattertal
27.01.2010; Towarzystwo Radosnego Uprawiania Prostego Alpinizmu w składzie: Irek Słapa, Kuba Pisarek, Paweł Winiszewski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Alpy

Nie będzie to daleka podróż, bo w dolinę Mattertal w Alpach Szwajcarskich niemieckimi autostradami można dojechać w kilkanaście godzin. W związku z tym nie będzie snucia opowieści o niecodziennych zwyczajach autochtonów i egzotyce miejsca, nie będzie mowy o zdobywaniu ośmiotysięczników w ekstremalnych warunkach, ani też o cudownych ludziach, których spotkaliśmy po drodze, bo ludzi w górach raczej unikaliśmy. Nie oczekujcie również mrożących krew w żyłach opowieści o wspinaczce na granicach ludzkich możliwości, bo nasze możliwości od ludzkich są o wiele skromniejsze. Nie będzie nawet nic o heroicznej walce z okrutnym wichrem zmiatającym wszystko z grani, bo … na dobrą pogodę trafiliśmy.

Przedstawiając slajdy z naszego wypadu na czterotysięczne szczyty Alp opowiemy natomiast o przyczynach i skutkach rozwiązania się jednego z nas na eksponowanej południowo-zachodniej grani Allalinhornu (4027 m npm). Przedstawimy przyczyny nieplanowanego zdobycia w zejściu dodatkowego szczytu, co odbyło się w kompletnym milczeniu, a także o zaskakującej kopule szczytowej Alphubela (4206 m npm). Będzie o tym dlaczego ludzie prowadzeni przez przewodników z południowej grani Taschornu (4491 m npm) mają szarość na twarzy i o tym dlaczego na tym szczycie nie sposób zjeść małej suszonej morelki. Będzie również o tym dlaczego przed zjazdem z ruchomego bloku chcieliśmy mieć Niemców na śniegu i o przyczynach nagłej miłości do skał w trakcie zjazdów z Zinalrothornu (4221 m npm).

Pokazaliśmy w semestrze letnim 2008/09

Sierra, selva i costa czyli trzy oblicza Peru
25.02.2009; Maja Chodkiewicz, Agnieszka Oszkodar, Ela Górska

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

peru.jpg

Górskie źródła Persji, czyli Pamirczycy, afgański cukier i siedmiotysięcznik
04.03.2009; Wojciech Paczos

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

O tym w jakim stylu atakować Lenina kłóciliśmy się do samego końca. Czy da radę zrobić to w stylu alpejskim mogliśmy się przekonać tylko w jeden sposób – spróbować. Dla lepszego przygotowania aklimatyzację postanowiliśmy zdobyć w południowym pasmach tadżyckiego Pamiru. Tam podczas pobytu wśród Pamirczyków odkrywaliśmy górskie źródła Persji. Poznaliśmy życie na afgańskiej granicy i stawialiśmy czoła chorobie wysokościowej. Aż wreszcie przyszło nam się zmierzyć z siedmiotysięcznikiem...

lenin.jpg

 

Aotearoa - kraina długiej białej chmury – Nowa Zelandia
11.03.2009; Krzysztof Niwiński

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Zawsze chciałem pojechać do Nowej Zelandii. Dlaczego??? Bo dalej się nie da. Bo jest to ojczyzna rugby i bungy. Bo krajobrazy są tam niesamowite. Kiedy udało mi się zrealizować swoje marzenie szybko zorientowałem się że rugby i bungy, z których Nowa Zelandia słynie, dla mnie mogłyby nie istnieć, za to błogosławiłem w duchu wynalazców dużych kart pamięci aparatów cyfrowych dzięki którym nie musiałem ograniczać ilości robionych zdjęć...

zelandia.jpg

 

Zimowa przeprawa rowerowa przez Tybet
18.03.2009; Piotr Strzeżysz

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Do Lhasy w zimie 2007 roku pojechałem po rower, który zostawiłem latem na dworcu kolejowym, pod opieką poznanej kilka dni wcześniej Chinki Sang Lee. Aby uniknąć kolejnych niespodzianek z jego transportem ze stolicy Tybetu, postanowiłem przepedałować do Nepalu i wracać do Polski z Katmandu. Samotna podróż w środku zimy w temperaturach sięgających minus 30 stopni uświadomiła mi, że jeśli naprawdę się czegoś chce, nic nie może nas powstrzymać od urzeczywistnienia marzeń i realizowania pomysłów, choćby tak dziwnych, jak przejechanie rowerem przez zasypane śniegiem himalajskie przełęcze.

tybet.jpg

 

Alaska na kieszeń studenta
25.03.2009; Mirek Sidorowicz

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Moim marzeniem była podróż na Syberię i może kiedyś na Alaskę. Wyszło na odwrót-podróż za ocean okazała się łatwiejsza i korzystniejsza-$$. Tundra, ocean, góry, niezliczone jeziora i rzeki, a gdzieniegdzie parę ludzkich oaz. Zapraszam na zdjęcia ze złocistego, pochmurnego, zimnego wybrzeża (nie tylko) Alaski.

alaska.jpg

 

Wulkany Nowego Świata (Meksyk, Gwatemala, Kuba)
01.04.2009; Marcin Kruczyk

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Orizaba, z którą mierzyliśmy się już przed dwoma laty kusiła swoją białą szatą. Trzeba było spróbować się ponownie. O 2:00 nad ranem rozpoczęliśmy atak, było zimno, ale cicho i spokojnie. Po kilku godzinach stanęliśmy pod stromym, dosyć trudnym lodowcem…
Pacaya – jeden z czterotysięcznych wulkanów Gwatemali. Stanęliśmy na obrzeżach krateru, naszym oczom ukazała rzeka lawy…
Po trzech dniach odpoczynku w Hawanie wróciliśmy do Meksyku. Postanowiliśmy zmierzyć się jeszcze z Iztacihuatl… Nieopodal dymił sobie złowrogo Popocatepecl. Na 14 godzin przed wylotem do Polski rozpoczął się atak szczytowy.
Zapraszam na krótką wycieczkę po wulkanach Meksyku i Gwatemali i kilka dni odpoczynku w Hawanie.

 

kruczyk.jpg

 

Hokkaido - Japonia, jakiej nie znacie
08.04.2009; Agnieszka Śliwa

Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Serdecznie zapraszam na relację z mojej wyprawy na Hokkaido, która była jedną z moich największych przygód podczas rocznego pobytu w Japonii. Północna wyspa różni się od typowego wyobrażenia o Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie znajdziemy Tu gigantycznych metropolii, wiecznie pędzącego tłumu, wiekowych świątyń czy pełnych harmonii ogrodów. Będą za to zielone przestrzenie, wyspy ukryte we mgle, malownicze jeziora wulkaniczne, rdzenne plemiona i...najbardziej szalony youth hostel w całej Japonii!

Realia życia w Korei Północnej
22.04.2009; Nicolas Levi

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Do Korei Północnej wybrałem się w lecie 2007 roku. Wyjechałem na około 10 dni, aby poznać kraj, którym zajmuję się naukowo w Polskiej Akademii Nauk. Zdjęcia będą dotyczyć systemu politycznego, kultury północnokoreańskiej oraz życia codziennego. Będziecie mieli okazję przekonać się o unikalności tego kraju w skali świata.

Korea_Pn

Mongolia Wewnętrzna – chińska czy mongolska?
06.05.2009; Katarzyna Golik

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Mongolia Wewnętrzna jeden z pięciu (obok Xinjiangu, Tybetu, Guangxi i Ningxia) chińskich regionów autonomicznych. Region dla jednych wydaje się być zchińszczoną Mongolią, dla innych nie do końca ucywilizowanymi Chinami. Dla jednych zbyt chińska, dla innych za mało. Ten stereotyp powoduje, że zachodni turyści odwiedzają ją jedynie jako tranzyt – do Pekinu, Xinjiangu lub Sichuanu. Fakt, że można tam znaleźć zarówno szybko rozwijające się chińskie miasta, jak i niemal bezludne obszary zamieszkałe jedynie przez pojedyncze rodziny koczownicze. W Mongolii Wewnętrznej mamy, podobnie do Republiki Mongolskiej, fragment pustyni Gobi (zachodnia część), pół-pustynie (środkowa), stepy trawiaste (środkowa i północno-wschodnia) i potężne góry (wschodnia). Co zatem odróżnia ją od Północy? Większa różnorodność etniczna, wiele kręgów kulturowych, bogatsza spuścizna i niewielkie wpływy kultury europejskiej na mieszkańców. Pokaz będzie podsumowaniem czterech wypraw z lat 2005-8 do pięciu (z sześciu) regionów.

 

Mongolia_Wewnetrzna

 

Tadżykistan – podniebna kraina
13.05.2009; Marcin Zarzycki, Rafał Kapuściński

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Tadżyskistan to niepodległa republika powstała w 1991 r. po rozpadzie Związku Radzieckiego. Znajdujący się w Azji Centralnej kraj graniczy z Uzbekistanem, Kirgistanem, Chinami i Afganistanem. Ponad 90 % terytorium Tadżykistanu stanowią góry (Gisaro-Ałaj, Tien-szan i Pamir).

W czasie kilkudziesięciu minut pokazu odwiedzimy 2 grupy górskie: Pasmo Gisarskie w Gisaro-Ałaju oraz Pamir Zachodni. Wejdziemy na kilka przełęczy o wysokości ok. 4800 m n.p.m., będziemy obserwować ośnieżone szczyty, wykąpiemy się w wysokogórskich jeziorach. Poznamy ludzi zamieszkujących góry i odkryjemy kim są Pamirczycy. Przejedziemy liczącą ponad 700 km słynną Pamir Highway. Dowiemy się co znaczy nazwa stolicy kraju Duszanbe. Będziemy także przez chwilę w słynnej Samarkandzie, która wprawdzie znajduje się w Uzbekistanie, ale w większości zamieszkała jest przez Tadżyków. Wyjaśnimy również tajemnicę dlaczego w wielu tadżyckich kiszłakach nie ma mężczyzn.

Pamir

"Tierra del sol y de buena gente" - Argentyna nieznana

20.05.2009; Ania Pogłód, Piotr Janus

Uwaga, zmiana sali: Auditorium Maximum, aula im. A. Mickiewicza

Nie Andy Patagońskie, nie Ziemia Ognista, ale serce prawdziwej Argentyny: gaucho na koniach, mięso pieczone na tradycyjnych rusztach i wino między winnicami. Samych Andów też nie zabraknie. Pokażemy Wam różnorodność krajobrazów tej olbrzymiej kordyliery z północy na południe: od olbrzymich solnisk puny, przez ośnieżoną Aconcaguę do krystalicznie czystych jezior lodowcowych i zielonych lasów parku Nahuel Huapi. Na sam koniec przeniesiemy się miedzy egzotyczne ptaki i piękne wodospady strefy podzwrotnikowej.

Argentyna

Na buddyjskich szlakach północnych Indii

27.05.2009; Filip Majkowski

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

Pokaz zdjęć i relacja dotycząca Bodhagai w stanie Bihar - miejsca narodzin buddyzmu, Dharamsali będącej siedzibą Dalajlamy i Tybetańskiego Rządu na Uchodźstwie oraz Leh - stolicy Ladakhu.

 

Góry Świata

03.06.2009;

Paweł Winiszewski - Europa (Alpy) 
Marcin Kruczyk - Afryka (Kilimandżaro), Ameryka Płd.
Ania Skompska -(Azja)

Aula starego BUWu, Kampus Główny UW

W ramach tegorocznego kursu przewodników górskich odbędzie się slajdowisko pod tytułem "Góry świata" na które już teraz serdecznie zapraszamy.

Występują na każdym kontynencie, znane i nieznane przyciągają podróżników z całego świata. Każda ma swoją historię i wielu ludzi wzbogaca ją podejmując trud - wspinając się na szczyt. Podróżując przez kontynenty posłuchamy o poszczególnych największych górskich pasmach. Zobaczymy jak się z nimi obchodzić i z czym dobrze się zapoznać przed wyjazdem.
Bez_tytuu