Od samego początku wyjazd stanął pod znakiem pokonywania trudności ale za każdym razem gdy na nie natrafiałem udawało się wyjść na prostą i to głównie dzięki kursowi przewodników górskich organizowanemu przez SKG. Pojechałem samotnie w całkowicie nieznany sobie pasma, które jak miałem się przekonać, poza wyjątkami, nie są specjalnie uczęszczany przez turystów. Korzystając z okazji chciałbym w tym miejscu podziękować Michałowi Bekeyowi. Gdyby nie jego wskazówki i pomoc w organizacji „zaplecza kartograficznego" było by mi zdecydowanie trudniej zorganizować moją wyprawę.

Większość ludzi planując wyjazd w góry na południowo – wschodnim skraju Polski kieruje swe kroki w Bieszczady. Mało kto zdaje sobie sprawę, że na północ od tego szacownego pasma znajdują się Góry Sanocko – Turczyńskie oraz Pogórze Przemyskie. Są to tereny rzadko odwiedzane przez turystów, dzikością co najmniej dorównujące Bieszczadom, a przy tym posiadające wybitne walory przyrodnicze i kulturowe. Można tu natrafić na urocze miasteczka, niepozorne cerkiewki i kościółki skromnie stojące z boku drogi czy ukryte w karpackim gąszczu, a czasem i większe obiekty w rodzaju Kalwarii Pacławskiej czy Pałacu w Olszanicy oraz … otwartych i przyjaznych ludzi.

Zmieścić się na kilku kartkach. Nie przynudzać. Zawrzeć w krótkiej opowieści dwa miesiące na drugiej półkuli. I najważniejsze: opowiedzieć o wszystkim. O zachodzie słońca nad Aconcaguą, ofertach w barze, mumiach, białych lamach, wizach, koce...