foto6s.gif Pięć długich tygodni

To był chyba najliczniejszy wyjazd w moim życiu. Z każdym spotkaniem u Zygi i Ewy grupa się powiększała, 16 osób, 18, w końcu 22. Wyzwanie logistyczne - określił to Robert. Nie miałem jednak prawa narzekać, sam w końcu dołączyłem dosyć późno. Trzon wyprawy stanowiło przejście letnie 1996, a do tego różni "krewni i znajomi Królika". Mijały tygodnie, w trakcie których "każdy gadał o czym innym", termin wyjazdu się zbliżał, Robert, nasz kierownik, wyjechał na Mazury, a tu bilety nie załatwione. Mądrzyłem się, więc padło na mnie. Jadę z Tomkiem i Maćkiem do Brześcia kupić bilety. Udaje się bez większych problemów. Nie trzeba udawać autochtonów, ani przepłacać u dworcowej mafii, tylko pani w kasie groźnie marszczy brew i żąda... 24 paszportów (miały jechać z nami pociągiem jeszcze dwie dziewczyny). Obeszło się na szczęście bez tego. Kupujemy 10 biletów kupiejnych i 14 płackartnych. Wagon kupiejny ma przedziały sypialne, a płackartny to sypialny, ale bez przedziałów, żeby można się było bratać.

tyt.jpg Birma - a raczej Myanmar, jak obecnie brzmi nazwa tego kraju - to niezwykłe i intrygujące miejsce. Przez wiele lat niedostępna, zamknięta dla zagranicznych gości. Nawet teraz wojskowa władza ogranicza swobodny dostęp do niektórych rejonów. Ale może właśnie ta wieloletnia izolacja uchroniła Birmę od wpływu zachodniej cywilizacji. Pozostaje ona jednym z niewielu zakątków świata, gdzie w stolicy nawet poważni urzędnicy chodzą do pracy w tradycyjnych sarongach - rodzaj u spódnicy upiętej z płata tkaniny w barwne pasy lub kratę. Kobiety zaś pokazują się na ulicach z twarzą umalowaną na żółto - to typowy makijaż z tamki.


tyt.jpg Boliwia

Jest już bardzo późno, gdy lądujemy w El Alto na przedmieściach La Paz. Lotnisko położone jest prawie 4000 m n.p.m. wśród ośnieżonych szczytów Andów, ale my w drodze do centrum widzimy tylko słabo oświetlone ulice. Po 24 godzinach podróży docieramy wreszcie do hotelu i momentalnie zapadamy w sen, przerywany krótkimi chwilami przebudzenia. To efekt niedotlenienia, jesteśmy na wysokości 3632 m.

fot. Marek Wołosz Rumunia kojarzy się przeciętnemu Polakowi ze złodziejstwem i brudem. Jest to jednak wyobrażenie bardzo krzywdzące. Poza brudnymi okolicami dworca Gara de Nord w Bukareszcie, w Rumunii jest przyjemnie i tanio. Wiele miast dorównuje pięknem niemieckim miasteczkom, czy czeskiej Pradze, a nie są tak rozreklamowane i oblężone przez turystów. Rumuńskie Karpaty są bardziej dzikie niż polskie - można biwakować w dowolnym miejscu. Natomiast łatwiej jest o zaopatrzenie niż np. w ukraińskich Karpatach. Nie trzeba się też bać bariery językowej, wystarczy poznać kilka podstawowych słów. Miejscowi pasterze są przyjaźnie nastawieni do turystów.

PodróżMonte Pelmo

Schönes Wochenende Karte, ... jak ?

W czasie zeszłorocznych wędrówek po Dolomitach padł pomysł żeby spróbować sił wyżej niż 3000 m., żeby pojechać w Alpy na lodowiec. Pomysł wydawał się dosyć ciekawy i zebranie ekipy 4 osób na tę wyprawę o dziwo nie stanowiło problemu. Już w zimę był gotowy skład, ale organizację wyprawy odłożyliśmy na później. Jak się potem okazało tylko jedna z osób nie mogła w efekcie końcowym pojechać. W rezultacie wyjechały ("i wróciły") 3 osoby: Czarek, Damian i Michał, wszyscy znaliśmy się z wypraw w Beskidy i Karpaty studenckiego klubu SKG. Zgranie zespołu nie stanowiło więc dla nas żadnego problemu. Każdy z nas posiadał duże doświadczenie górskie, ale nie do końca było dla nas jasne czy to wystarczy na Alpy. Jak się potem okazało nasze obawy po części były słuszne.