tyt13.11.1993 r. Gdzieś między Czumakiem a Hutą Polańską. Jest godzina druga w nocy, a ja idę. I po co to robię? I tak sobie myślę, że to nie jest normalne. Po co człowiek tak się męczy? Czy jestem normalna? (Chyba nie - od redakcji). I na dodatek burczy mi w brzuchu. Ostatni posiłek był 3 godziny temu - pyszny glutek z ciasteczkami i owockami z puszki, którą dało szefostwo. Glutek był pyszny. Muszę sobie zrobić w domu po powrocie identyczny. Właśnie taki sam.

tyt5(Wywiad z Marcinem Gałązką, jedynym kursantem który uzyskał w tym roku uprawnienia PTG. Marcin ma 18 lat, jest uczniem czwartej klasy XVIII LO im. Zamojskiego; stan cywilny: kawaler.)

tyt1Dziś o swoich strasznych przeżyciach z instruktorem i nie tylko wspomina młoda i ciepła w dotyku Paulina.

Podobno stare przysłowie pszczół mówi: "Wszędzie dobrze, ale najlepiej w górach." O tym, ile prawdy zawierają te słowa, wie każdy, kto był tam choć raz i poczuł, że jest już stracony dla tych gór. Można różnie chodzić po górach: we mgle, zawierusze i deszczu, tęskniąc do ciepła i suchych majtek, lub w noc księżycową, kiedy gwiazd nie widać i jasno jest jak w dzień. I można widzieć świt tak czerwony, jakby hekatomba niewinnych kursantów dokonała się przed chwilą.

brebenieskul

Wokół (podobno) góry, góry i góry... No i co z tego, jeżeli autobus kursujący na trasie Stanisławów - Nadwórna jest tak zatłoczony, że szpilki nie da się wcisnąć, a co dopiero szesnaście osób z bagażami. Pominę przy tym fakt, iż bagaż piszącego te słowa cuchnął niemiłosiernie z tego prostego powodu, że całą trasę Warszawa - Stanisławów zalegał w oleju napędowym, którego zapas ukraińscy kierowcy przewożą w luku bagażowym; szkoda tylko, że całkiem luzem.

Przejście letnie z 1996 rokuDSCF4566

Instruktorzy: Maciek Nałęcz i Rafał Kasztelanic. Waleci: Agnieszka, Kasia i Wiktor.

Nowi przewodnicy: Ewa Jurkowlaniec, Andrzej Kornel, Robert Sambierski, Marcin Zarzycki, Artur Drzewakowski, Patryk Białokozowicz i Tomek Gałązka.

Pomysł naszej wyprawy narodził się właściwie latem 1995 roku, podczas pobytu w ukraińskich Karpatach, w paśmie Czarnohory. W planach był wyjazd w Karpaty Marmaroskie i Alpy Rodniańskie - góry położone w pobliżu granicy ukraińsko - rumuńskiej. Ale los rzucił nas rok później, hen, hen dalej - w Karpaty Południowe. Okazją było przejście letnie Kursu Przewodników Górskich SKG.