Nadeszła. magiczna, a zarazem przerażająca data - 27 kwietnia 2001 r. Sparaliżowana strachem, trzęsącymi rękoma wkładałam do plecaka ciepły sweter, ortalionowe spodnie i wełniane skarpetki. W końcu z pogodą to nie przelewki. Wielkanoc była śnieżna, kto zatem zagwarantuje, że pierwsze dni maja będą ciepłe. Czarny kot przebiegający mi drogę oznaczał, by nie wierzyć pogodynkom. Dlatego zepchnęłam w mroki nieświadomości słońce i temperaturę +26oC. Jeszcze wrzuciłam coś do jedzenia i trzymając się kurczowo tatusinego rękawa wsiadłam do samochodu.

- to stukot kół pociągu jadącego z Warszawy w kierunku wytęsknionych i wyczekiwanych gór;

- to gigantycznych rozmiarów plecak, który z dziarską minką trzeba było włożyć na plecy i targać na obitych ramionach przez sześć dni;

XXI Kurs przewodnicki SKG

Tekst ten ukazał się również w biuletynie SKG nr 17
pod tytułem: Z pamiętnika młodej kursantki

Manewry

Fot. Michał Kalisz Czarna, głucha, październikowa noc. Samo serce ogromnego lasu, puszczy, kniei, dżungli... a z resztą nazywajcie to sobie, jak tylko chcecie. W każdym bądź razie wszędzie wokół mnie bardzo wysokie drzewa. A wśród nich małe, zabłąkane grupki żądnych wrażeń, strudzonych wędrowców.

Humory dopisują uczestnikom Wspomnienia z przejścia letniego w 2002 roku

13 lipca 2002 roku w południe siedzieliśmy na wypchanych po brzegi plecakach na dworcu Warszawa Zachodnia. Z entuzjazmem rozmawialiśmy o tym, co miało nas czekać w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Zajęci sobą nie zauważyliśmy, że godzina przyjazdu naszego autokaru dawno już minęła. Po chwili minęła również godzina jego odjazdu. A po jeszcze jednej chwili przemiły głosik ze skrzeczącego megafonu oznajmił, iż takowy w ogóle nigdzie dzisiaj nie pojedzie. Tak rozpoczęła się nasza wyprawa na rumuńską Bukowinę i w Alpy Rodniańskie.

Beskid Wyspowy i Gorce

Tekst ten ukazał się również w Biuletynie SKG nr 19 pod tytułem: Wschód słońca na Turbaczu. Relacja z tegorocznej kursówki


c1Pewnego dnia był sobie 8 listopada. Tegoż to dnia późnym wieczorem pojawiłem się na Dworcu Wschodnim i zobaczyłem dzikie tłumy dzikich ludzi i miałem dziwne przeczucie, że oni wszyscy jadą tym samym pociągiem, co ja. Ten pociąg to znana wszystkim "mordownia" Zakopane/Krynica, ja zaś wybierałem się na pierwszą kursówkę pierwszej grupy w ramach XXII Kursu Przewodnickiego SKG. Krótko mówiąc porządnie mi odbiło.